• Link został skopiowany

Zespół Sochana sprawił wielką niespodziankę. Trzech graczy zrobiło różnicę

Jeremy Sochan tym razem nie brylował, ale za to na dobrym poziomie zagrali jego koledzy. San Antonio Spurs niespodziewanie pokonało u siebie Utah Jazz 126:122.
Jeremy Sochan w meczu San Antonio Spurs z New Orleans Pelicans.
Fot. Gerald Herbert / AP

Po trzech ostatnich naprawdę dobrych występach Jeremy Sochan tym razem obniżył loty. Nie błyszczał w ataku, nie popisywał się skutecznością. Przydawał się za to w defensywie. Z przodu zaś popisywali się liderzy San Antonio Spurs. Trzech zawodników gospodarzy rzuciło co najmniej 20 punktów i to oni mieli największy wkład w niespodziewaną wygraną z Utah Jazz.

Zobacz wideo Jeremy Sochan porównany do gwiazdy NBA. "W tym wieku to imponujące"

Słabszy dzień Sochana w biurze

Polski koszykarz był na parkiecie przez 31 minut. W tym czasie zdobył sześć punktów, zanotował pięć zbiórek (z czego cztery w obronie) i trzy asysty. Był jednak nieskuteczny, trafiając tylko trzy z ośmiu rzutów z gry. Nie rzucał żadnych osobistych ani "trójek". Zaliczył też jeden przechwyt i dwie straty.

W ostatnich pięciu minutach meczu Sochan nie poprawił żadnej swojej statystyki w tym spotkaniu. W starciu Jazz punktował poniżej swojej średniej, która wynosi 8,3 pkt. na mecz. Nieco lepiej wyszło w przypadku zbiórek (pięć z Jazz, średnia sezonu 4,6) i asyst (trzy z Jazz przy średniej sezonowej 2,4). To debiutancki sezon Polaka w NBA.

Spurs sprawili niespodziankę

Koszykarze San Antonio wyrobili sobie kilkupunktową przewagę już w pierwszej kwarcie. Przez kolejne dwie tylko ją powiększali. W pewnym momencie mieli aż 20 punktów więcej. Zawodnicy Jazz starali się jednak, by rywal nie odjechał za bardzo. Po trzech kwartach Spurs ostatecznie mieli aż 14 pkt. przewagi, co mogło dać pewien komfort psychiczny.

Jazz musieli ruszyć do szaleńczej pogoni w ostatniej części spotkania. Wgrali ją 40:30, ale to było za mało, by dogonić Spurs. "Ostrogi" dobrze zagrały zagrały na początku czwartej kwarty, odskoczyły bardziej i tym samym utrudniły zadanie przeciwnikowi. Na nic się zdały mocne ostatnie minuty w wykonaniu koszykarzy z Utah. Teksańczycy sprawili niespodziankę i wygrali 126:122.

W ekipie Spurs aż trzech zawodników rzuciło co najmniej 20 pkt., a łącznie siedmiu graczy miało dwucyfrową liczbę punktów. Nie zawiedli liderzy - Devin Vassell, Keldon Johnson i Malaki Branham rzucili razem aż 65 pkt. Do tego pierwszy dołożył osiem asyst. Swoje zrobiło też dziewięć zbiórek Jakoba Poeltla. Pobudzająco na Spurs wpływała gra Tre Jonesa. Jego agresywne wejścia pod kosz pokazywały, że nie trzeba bać się rywali.

Lauri Markkanen z Utah Jaz nie był w stanie samemu wygrać tego meczu. Fin wykręcił jednak double-double, zdobywając 32 punkty i notując 12 zbiórek. W ataku dobrze wyglądał też Jordan Clarkson (25 pkt.). Reszta wyglądała, jakby nie dojechała na to spotkanie.

W tabeli Konferencji Zachodniej Spurs są na przedostatnim miejscu z bilansem 11 zwycięstw i 22 porażek. Bezpośrednio przed Teksańczykami są Los Angeles Lakers (bilans 13-20), a za nimi zamykający tabelę Houston Rockets (10-23). Utah Jazz zajmuje zaś dziewiątą pozycję, co daje im prawo gry w fazie play-in. Ma trzy mecze rozegrane więcej, a ich bilans wynosi 19 wygranych i 17 porażek. Prowadzą koszykarze Denver Nuggets (21-11). Z kolei na Wschodzie najlepsi są na razie Boston Celtics (24-10).

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: