San Antonio Spurs notują serię porażek w NBA, zgodnie zresztą z oczekiwaniami ekspertów. W kolejnych meczach ekipa z Teksasu nie odstaje znacznie od rywali, potrafi nawiązać równorzędną walkę, ale jednak nie wygrywa. Mimo kolejnych przegranych zespołu Jeremy Sochan nie traci wigoru i impetu. 19-letni skrzydłowy, tegoroczny debiutant w NBA, kolejny raz popisał się efektowną akcją pod koszem. Przeciwko Sacramento Kings zanotował dobre statystyki, rzucając dwucyfrową liczbę punktów.
Polak był na boisku 31 minut. W tym czasie rzucił 11 punktów, a do tego zaliczył cztery zbiórki i pięć asyst.
To był solidny występ. Sochan trafił pięć z 10 rzutów z gry - dwukrotnie rzucał za trzy punkty, ale to były rzuty niecelne. Jego koledzy popełniali za to sporo błędów. W całym meczu zanotowali aż 18 strat.
W pierwszej kwarcie Kings wyrobili sobie w miarę bezpieczną przewagę, prowadząc po pierwszych 12 minutach gry 37:28. Spurs nie byli w stanie tego odrobić. Przez dwie kolejne kwarty zmniejszyli dystans jedynie o dwa punkty. Drużyna z Kalifornii zagrała znacznie lepiej w czwartej kwarcie. Była zabójczo skuteczna i powiększyła przewagę. Ostatnią odsłonę meczu Kings wygrali 41:30, a mecz zakończył się ich zwycięstwem 130:112.
Najskuteczniejszy zawodnikiem Spurs był Devin Vassell, który rzucił 29 punktów. Jednak nie był w stanie samemu ciągnąć zespołu, wsparcie Sochana też nie było wystarczające. Spurs zagrali bez jednego ze swoich liderów, Keldona Johnsona, który zmaga się z kontuzją kostki. Kings mieli dwóch skutecznych zawodników. De'Andre Fox i Malik Monk rzucili razem aż 54 punkty.
Sochan zaprezentował się z dobrej strony, ale Spurs ponieśli trzecią z rzędu porażkę. W tym sezonie przegrali już 10 spotkań. Jednak Polak może być zadowolony ze swojej postawy, a ozdobą jego występu, jak i całego meczu, był jego wsad w trzeciej kwarcie. Agresywnie wbiegł pod kosz i nic sobie nie robił z presji wywieranej przez Domantasa Sabonisa. "Sochan! Niszczyciel!" - krzyczał amerykański komentator. Koledzy z zespołu łapali się za głowę po akcji Sochana.
Wtedy wydawało się, że Spurs mogą złapać kontakt, ale ostatecznie Sacramento odjechało "Ostrogom" na dobre.