"Trenerze, czy my śnimy?". Igor Milicić też był w szoku: Mam nadzieję, że zamknęliśmy usta hejterom

Igor Milicić po sensacyjnej wygranej ze Słowenią wydawał się być w szoku po tym, co wydarzyło się na parkiecie Mercedes-Benz Areny. Ale potem mówił niezwykle konkretnie. - Śnimy, ale dzięki ciężkiej pracy - tłumaczył.

— Szacun, czapki z głów dla nas. Jak oni to wytrzymali, jak oni to zagrali — zachwycał się selekcjoner w rozmowie z TVP Sport, dosłownie kilka chwil po genialnej, historycznej wygranej 90:87 ze Słowenią w ćwierćfinale EuroBasketu. — W głowie jest pustka, co oni zrobili? To jest niewiarygodne. Nie wierzymy w to. Zawodnicy mają jaja jak arbuzy, serca jak księżyc — dodawał rozradowany trener. 

Zobacz wideo Co się stało z polskimi koszykarzami?! "Ponitka pił do Gortata" [Sport.pl LIVE]

Chwilę wcześniej wpadliśmy na siebie w kuluarach berlińskiej hali. Trener był w szoku, chodził w tę i z powrotem, próbując zebrać myśli przed występem przed kamerami. – Trenerze, czy my śnimy? – spytaliśmy. – Śnimy, ale dzięki ciężkiej pracy – odpowiedział zmęczony, ale szczęśliwy selekcjoner.  

Igor Milicić: Chcemy zostać na tym poziomie na dłużej 

Już przed ćwierćfinałem ze Słowenią pisaliśmy, że Chorwat z polskim paszportem jest jednym z największych zwycięzców EuroBasketu. Na turniej ruszał jako trener, który stracił pracę w klubie, i selekcjoner, którego reprezentacja zaliczyła fatalne kwalifikacje do mistrzostw świata w 2023 r. i spadła do drugiej ligi europejskiej koszykówki. Ale w trakcie mistrzostw Europy Igor Milicić udowodnił kunszt. Drużynę, w którą w środowisku nie wierzył niemal nikt, wprowadził do najlepszej czwórki. 

Gdy już Milicić ochłonął, usiadł przed dziesiątkami dziennikarzy z całej Europy. – Mam nadzieję, że tym występem zamknęliśmy usta hejterom. Chcemy zjednoczyć środowisko koszykarskie w Polsce. A przede wszystkim chcemy zostać na tym poziomie na dłużej – mówił w trakcie konferencji.  

I przy okazji powtórzył: – Jesteśmy wdzięczni naszym kibicom, którzy przybyli tu w wielkiej liczbie. Niesamowite jest to, że moi zawodnicy mieli wielkie jaja, zimną głowę i wielkie serce – powiedział.  

Na szczęście Igor Milicić w trakcie meczu też miał zimną głowę. Nie panikował, gdy po trzeciej kwarcie przegranej aż 6:24 nasza ponad 20-punktowa przewaga stopniała do jednego punktu (64:63). – Powiedziałem trenerom z mojego sztabu, że przed meczem taki wynik po trzeciej kwarcie bralibyśmy w ciemno. Nie podejmowaliśmy więc nerwowych ruchów, wróciliśmy do założeń. To niesamowite, że zdobyliśmy 58 punktów w pierwszej połowie, ale widzieliśmy tutaj wcześniej, że zespoły rzucały do przerwy więcej i przegrywały. Jedna połowa to nie cały mecz – tłumaczył Milicić. 

Historyczny wynik reprezentacji Polski  

Milicić stał się więc nie tylko trenerem, który po raz pierwszy od 25 lat wprowadził kadrę do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Dziś jest trenerem, który z biało-czerwonymi awansował do najlepszej czwórki Starego Kontynentu. Ostatni raz udało nam się to w 1971 r.  

W półfinale już w piątek 16 września zmierzą się z Francją. Drugą parę tworzą Hiszpania i Niemcy. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.