Sensacja to mało. Nie mieli prawa tego wygrać. "To szaleństwo"

Amerykanie mają nową bajkę o Kopciuszku. Koszykarze z małego Uniwersytetu Świętego Piotra w Jersey City w stanie New Jersey pokazali, że tzw. marcowe szaleństwo to nie jest tradycja bez pokrycia w obecnej rzeczywistości.

"Szaleństwo, szaleństwo, szaleństwo, szaleństwo. To jest szaleństwo – powtarzał Bill Edert po meczu, w którym drużyna jego syna Douga – Saints Peter’s Peacocks (Pawie) pokonała Kentucky Wildcasts (Żbiki) – jednego z faworytów do akademickiego mistrzostwa USA. – Nigdy, przenigdy, naprawdę, nigdy przenigdy nawet o tym nie marzyłem – mówił dalej rozemocjonowany Bill cytowany przez serwis The Athletic w artykule pod tytułem: "Kopciuszek ma wąsy: Poznaj Douga Ederta i Saint Peter's, nowych ulubieńców Marcowego Szaleństwa".

Zobacz wideo

Rezerwowy zdobył 20 punktów i odwrócił losy meczu

O Dougu Edercie serwis pisze, że wyglądałby na wyrośniętego trzynastolatka, gdyby nie jego wąsy, które podziwia dziś cała Ameryka.  

Mierzący 188 cm wzrostu zawodnik w Saint Peter’s, który w sezonie zdobywał średnio jedynie 8,3 pkt na mecz, jest tylko rezerwowym. Jednak jego wejście na boisko w meczu z rozstawionymi z nr 2 w turnieju koszykarzami Kentucky odwróciło losy meczu. Edert zdobył 20 punktów w 25 minut gry. Koszykarze Saint Peter’s wygrali 85:79 po dogrywce i powiedzieć, że sprawili sensację to nic nie powiedzieć. 

Kentucky Wildcats to 8-krotni mistrzowie NCAA, 4-krotni wicemistrzowie, którzy regularnie grają w kończącym sezonu turnieju o mistrzostwo kraju.

Kopciuszek przy gigancie. Kentucky to Real Madryt ligi NCAA

Tu warto wspomnieć, że ten turniej to coś jak Liga Mistrzów w piłce nożnej. Bo NCAA to federacja regionalnych i ponadregionalnych lig uniwersyteckich. Tych lig na pierwszym poziomie jest 32 i zrzeszają one 358 drużyn. Można powiedzieć, że to najbardziej rozdęta ekstraklasa na świecie. Z tych 358 drużyn 68 najlepszych wybieranych jest do turnieju NCAA, który wyłania mistrza kraju – takiej amerykańskiej wersji Ligi Mistrzów. I tak jak w piłce nożnej jedne – te lepszeligi mają po kilku przedstawicieli, a inne reprezentują tylko mistrzowie. 

Kentucky gra w Southeastern Conference – jednej z najsilniejszych lig ekstraklasy NCAA. To zespół, który pisze historię amerykańskiej koszykówki. Powstał już w 1903 r. i jest rekordzistą, jeśli chodzi o liczbę zwycięstw (2327), procent zwycięstw (76,5), liczbę występów w turnieju NCAA o mistrzostwo kraju (59). Jednym słowem to taki Real Madryt akademickiej koszykówki. Trenerem Wildcasts jest John Calipari, który z pensją 8,6 mln dolarów za sezon jest drugim najlepiej zarabiającym trenerem koszykarzy w NCAA. Nr 1 jest Bill Self z Kansas (10,2 mln dolarów). 

Przy rywalach z Kentucky drużyna jezuickiego Uniwersytetu Św. Piotra wygląda rzeczywiście jak Kopciuszek. Peacocks do 2022 nigdy nie wygrali nawet jednego meczu w turnieju NCAA. Zakwalifikowali się zresztą tylko trzy razy do walki o tytuł mistrza kraju. Grają bowiem w słabej Metro Atlantic Athletic Conference, z której zazwyczaj tylko mistrz może awansować do głównego turnieju NCAA. Przychody drużyny koszykarskiej Saint Peter’s to raptem 1,6 mln dolarów. Na taką pensję, jaką ma Calipari, musiałaby zarabiać pięć lat. Na szczęście jej trener ma dużo skromniejsze pobory. Shaheen Holloway zarabia 266 tys. dolarów.  

Pawie od świętego Piotra grają w hali Biegnij, Kochanie, Biegnij

Na co dzień Peacocks grają w hali, która może pomieścić 3,2 tys. widzów. Obiekt rywali, których odprawili z kwitkiem z I rundzie, jest o 6,5 razy większy.  

Hala w Jersey City ma zresztą bardzo śmieszną nazwę: Run Baby Run Arena dosłownie tłumacząc: hala "Biegnij, kochanie, biegnij". Takie nazwy zażyczył sobie sponsor, który dał 5 mln dolarów na renowację obiektu – Tom Mac Mahon, były zawodnik i były dyrektor generalny firmy Laboratory Corp. of America. Nazwa hali nawiązuje do przydomka drużyny Saint Peter’s, która w 1968 r. w ćwierćfinale National Invitational Tournament pokonała renomowany uniwersytet Duke. Do marca 2022 to było najbardziej prestiżowe zwycięstwo w historii drużyny Peacocks z Jersey City. 

Amerykanie szaleją na punkcie marcowego szaleństwa

Nic więc dziwnego, że Amerykanie, którzy w marcu przekładają akademicką koszykówkę nad każdy inny sport, zakochali się w kopciuszku, który pobił giganta. Zwłaszcza że ten wynik wspaniale wpisuje się w tradycję.  

Turniej NCAA o koszykarskie mistrzostwo kraju nie darmo nazywa się Marcowym Szaleństwem. I nie chodzi tu tylko o niespodzianki, które nie zdarzają się wcale tak często, a raczej o atmosferę meczów. Dla wielu młodych koszykarzy, a gra ich w turnieju z górą 800, mecze w turnieju to ostatnie występy w wyczynowym sporcie. Znakomita większość z nich po skończeniu nauki poszuka sobie pracy poza sportem. Tylko nieliczni podpiszą kontrakty w NBA czy innej profesjonalnej lidze na świecie. Dlatego nawet zespoły skazywane na porażkę jak St. Peter’s grają, jakby jutra nie było. Sportowe marzenia chcą pożegnać z klasą i przy okazji spędzić pięć minut na świeczniku. I koszykarzom od świętego Piotra to się udało. Największe amerykańskie media piszą nie tylko o nich, ale także o ich malutkiej jak na amerykańską skalę uczelni i ich mieście. "Uniwersytet Saint Peter’s poznali nawet ci, którzy nie interesują się sportem – napipsał biznesowy magazyn "Forbes". 

Sukces Peacocks nie skończył się na pierwszej rundzie. W drugiej też sprawili sensację, pokonując rozstawionych z nr 7 Murray State 70:60 i to w niesamowitym stylu. Ani razu przez cały mecz nie przegrywali. Rezerwowy Doug Edert tym razem zdobył 13 punków, wchodząc na 24 minuty. I znowu został wybrany na pomeczowy wywiad przez telewizję CBS, a Twitter – jak pisze The Athletics – zawrzał.

Drużyna z zadrą w sercu udowadnia swoją wartość

– Z pewnością mam zadrę w sercu – powiedział Edert po meczu. – Zawsze musiałem udowadniać swoją wartość, przede wszystkim dlatego, że nie mam zbyt atletycznej sylwetki. Ale każdy zawodnik z mojej drużyny przeżywa to podobnie. Każdy z nas ma jakąś zadrę w sercu i jak zespół też to mamy. Jako cała drużyna musimy udowadniać swoją wartość. 

- To prawdopodobnie najtwardszy gość w mojej drużynie, bo niczym się nie przejmuje. Gra bez żadnych obciążeń – mówi o Edercie, jego trener Shaheen Holloway. – Gdy oglądałem go przed rekrutacją, oddał kilka rzutów, ale to, co najbardziej mi się podobało to, to jak pilnował najlepszego zawodnika rywali. Nie odpuszczał, zbierał piłki z tablicy. Grał z emocjami. Uwielbiam graczy, którzy grają z pasją. To właśnie my, to jest typ graczy, których lubię rekrutować. Chłopaki, które mają coś do udowodnienia. Musisz być twardy, by dla mnie grać.  

Jak wielką sensację sprawili koszykarze Saint Peter’s, świadczy choćby to, że nigdy w historii turnieju o mistrzostwo kraju koszykarze z Metro Atlantic Athletic Conference nie awansowali do tzw. Słodkiej Szesnastki, jak nazywa się fazę 1/8 finału turnieju NCAA. Poza tym po raz pierwszy w historii zdarzyło się, żeby zespół z tak małego uniwersytetu, jak Saint Peter’s (niewiele ponad 2 tys. studentów) wygrał mecz w turnieju NCAA. 

Teraz Pawie od świętego Piotra zagrają o Elitarną Ósemkę, a ich rywalem będzie zespół Purdue, rozstawiony z nr 3. Mecz odbędzie się w nocy z piątku na sobotę tuż po północy polskiego czasu. Ameryka czeka na kolejną sensację

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.