W nocy z wtorku na środę w Staples Center w Los Angeles doszło do pojedynku dwóch najbardziej utytułowanych klubów NBA. Lakers podejmowali Boston Celtics. Obie drużyny podchodziły do tego spotkania w odmiennych nastrojach. Drużyna Ime Udoka przyleciała na zachodnie wybrzeże po pewnym zwycięstwie nad Portland Trail Blazers 145:117, a gospodarze mieli za sobą porażkę z rywalem zza miedzy Los Angeles Clippers 115:119.
Lakers rozpoczęli spotkanie w gwiazdorskim zestawieniu. Na parkiecie pojawili się LeBron James, Anthony Davis i Russell Westbrook. Pomimo tego gospodarze od samego początku mieli ogromne problemy ze znalezieniem odpowiedniego rytmu. Nie potrafili wykorzystać swoich największych atutów, co skrzętnie wykorzystywali Celtics, którzy ostatecznie wygrali pierwszą kwartę 33:31.
Druga kwarta należała jednak już do Lakers, którzy pierwszą połowę spotkania zakończyli prowadzeniem 60:55. Tuż po przerwie natomiast na parkiecie można było oglądać już prawdziwy popis umiejętności drużyny gospodarzy. Świetnie spisywał się przede wszystkim LeBron James, który zdobył w sumie 30 punktów. Najważniejsze było jednak to, że nie odstawali od niego pozostali gwiazdorzy. Russell Westbrook rzucił 24 punkty, a Davis 17. Tę wielką trójkę natomiast świetnie uzupełniali Carmelo Anthony, Dwight Howard i Talen Horton-Tucker.
Po drugiej stronie dwoił się i troił Jayson Tatum, ale jego 34 punkty i osiem zbiórek to zbyt mało, żeby zatrzymać gwiazdy Lakers. Końcówka spotkania należała więc już całkowicie do drużyny z Los Angeles, która triumfowała ostatecznie 117:102.
Dallas Mavericks - Brooklyn Nets 99:102
San Antonio Spurs - New York Knicks 109:121