Wstrząsające wyznania Vanessy Bryant. "Jak można nie mieć szacunku do życia"

"New York Times" dotarł do zapisu zeznań Vanessy Bryant, która odpowiadała na pytania prawnika hrabstwa Los Angeles. Wdowa po legendarnym koszykarzu Kobe Bryancie opowiedziała m.in. jak dowiedziała się o śmierci męża i córki.

Niebawem miną dwa lata od tragicznego wypadku, w którym zginął Kobe Bryant, jego 13-letnia córka Gianna oraz siedem innych osób. Doszło do niego w styczniu 2020 roku. Dziewięć miesięcy później żona legendy koszykówki złożyła pozew przeciwko hrabstwu Los Angeles.

Zobacz wideo Milicić zastąpił Taylora. "Spodziewam się odmłodzenia kadry"

Kobieta wraz z bliskimi innych ofiar domaga się odszkodowania w związku z domniemanym "naruszeniem praw obywatelskich, prywatności, a także zaniedbania i stresu emocjonalnego". W ciągu dwóch dni od wypadku światło dzienne ujrzało blisko 100 zdjęć, co miało być efektem działań niektórych przedstawicieli departamentu szeryfa Los Angeles.

Vanessa Bryant przesłuchiwana przez prawnika. "Powiedziałam mu, że ma zabezpieczyć miejsce"

W związku z tą sprawą Vanessa Bryant była przesłuchiwana przez prawnika broniącego hrabstwa Los Angeles. Do zapisów zeznań wdowy po Bryancie dotarł "New York Times". Dowiadujemy się m.in., jak kobieta dowiedziała się o tragedii.

"Poranek zaczął się dla Vanessy Bryant tak, jak większość weekendów dla rodziców z zapracowanymi dziećmi. Jedna z jej córek była na zajęciach przygotowawczych do college'u. Jej mąż zabierał kolejną córkę na mecz koszykówki. Została w domu z dwiema najmłodszymi dziewczynkami, niemowlakiem i noworodkiem. Ale potem asystent rodziny zapukał do drzwi około godziny 11:30 i powiedział Vanessie, że jej mąż, Kobe Bryant i ich córka Gianna mieli wypadek. Asystent powiedział, że pięć osób przeżyło katastrofę. Bryant powiedziała, że sądziła, iż Kobe i Gianna będą wśród nich i będą pomagać innym ofiarom. Ale kiedy próbowała zadzwonić do męża, na jej telefonie zaczęły pojawiać się powiadomienia o treści RIP Kobe" – czytamy w "NYT".

W pośpiechu, jeszcze zanim oficjalnie dowiedziała się o śmierci członków rodziny, udała się na lotnisko, aby helikopterem udać się na miejsce tragedii. To jednak się nie udało, ponieważ pogoda nie pozwalała na lot. W związku z tym spotkała się z Robem Pelinką, dyrektorem generalnym Lakers, który był agentem Kobego w czasie jego kariery w NBA. Pelinka zawiózł ją na posterunek szeryfa w Malibu, w pobliżu miejsca katastrofy. Tam, według słów Vanessy Bryant, nikt nie odpowiadał na jej pytania dotyczące jej męża i córki. Chodziła od pokoju do pokoju, a po długim oczekiwaniu, spotkała się z szeryfem hrabstwa Los Angeles, Aleksem Villanuevą. Potwierdził on śmierć Kobego Bryanta i ich córki Gianny.

- Powiedziałam mu: "Jeśli nie możesz sprowadzić mojego męża i dziecka z powrotem, to upewnij się, że nikt nie robi im zdjęć. Proszę zabezpieczyć teren" - powiedziała Bryant podczas przesłuchania. - Powiedział: "Tak zrobię". A ja powiedziałam: "Nie, musisz natychmiast zadzwonić i upewnić się, że zabezpieczysz teren" – relacjonowała Vanessa. Wtedy szeryf miał opuścić pokój, a kiedy wrócił, to ponownie zapewnił kobietę, że miejsce katastrofy jest zabezpieczone.

Vanessa Bryant nie chciała patrzeć na zdjęcia. Zasłoniła je ręką

- Po prostu nie rozumiem, jak ktoś może nie mieć współczucia i szacunku dla życia, a zamiast tego wykorzystać okazję, by sfotografować martwe i bezradne osoby dla ich własnej chorej rozrywki" – powiedziała Vanessa Bryant.

Jak informuje "NYT", Louis Miller, prawnik reprezentujący hrabstwo Los Angeles, poprosił Vanessę o przyjrzenie się niektórym zdjęciom i wiadomościom, które zostały jej wysłane w mediach społecznościowych. Bryant miała położyła rękę na kamerze i monitorze (przesłuchanie odbywało się w formie wideokonferencji), zamiast patrzeć na obrazy. Powiedziała, że rzadziej kontaktowała się z fanami w mediach społecznościowych z obawy, że zaskoczą ją tam zdjęcia z miejsca tragedii. Bryant powiedziała, że odzyskała ubrania, które Kobe i Gianna nosili podczas katastrofy. - Dużo wycierpieli. A jeśli ich ubrania odzwierciedlają stan ich ciał, to nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś mógł być tak bezduszny i nie mieć szacunku dla nich ani ich przyjaciół i po prostu udostępniać obrazy, jakby byli zwierzętami na ulicy" – powiedziała Vanessa.

Badania lekarskie kością niezgody

Cała sprawa wzbudza w USA wiele emocji. Kilka dni temu stacja CNN przekazała, że hrabstwo Los Angeles zażądało, aby żona Bryanta i pozostałe osoby złożyły niezbędne badania lekarskie, których celem jest wykazanie, czy ich emocjonalne cierpienie jest spowodowane katastrofą helikoptera, czy też samym wyciekiem zdjęć.

Hrabstwo nie chce doprowadzić do procesu i twierdzi, że "niektóre badania psychiatryczne udowodnią, że większość stresu 39-latki wynika z katastrofy, nie zaś z publikacji fotografii". Dodano przy tym, że "Vanessa Bryant nie może cierpieć na stres z powodu ujawnienia zdjęć z miejsca wypadku, których nigdy nie widziała i które nigdy nie były publicznie rozpowszechniane".

- Nie trzeba ekspertów, a na pewno przymusowego ośmiogodzinnego badania psychiatrycznego, aby ocenić charakter i zakres niepokoju spowodowanego przez niewłaściwe zachowanie pozwanych - przekazali przedstawiciele kobiety.

Więcej o:
Copyright © Agora SA