"Jest najlepszym zawodnikiem na świecie". Polski bohater! Z-Bo on fire

Łukasz Cegliński
Trafił rzut decydujący o brązowym medalu mistrzostw Europy, został królem strzelców imprezy, wyrósł na lidera reprezentacji Polski w koszykówce 3x3. - Pod względem sportowym Przemek Zamojski jest najlepszym zawodnikiem 3x3 na świecie i nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady - mówi były trener reprezentacji Mirosław Noculak.
Zobacz wideo

Ma 35 lat, 198 centymetrów wzrostu i 10 złotych medali mistrzostw Polski. Pod tym względem nie mogą się z nim równać najlepsi polscy ligowcy w historii – Mieczysław Łopatka, Edward Jurkiewicz, Maciej Zieliński czy Adam Wójcik. Jest wielokrotnym reprezentantem Polski, trzykrotnie występował na EuroBaskecie. Nigdy nie był jednak gwiazdą, jako specjalista od obrony i rzutów z dystansu w dominujących w Polsce Prokomie oraz Zastalu pełnił zwykle role drugoplanowe.

Ale to już przeszłość, teraz Przemysław Zamojski jest gwiazdą koszykówki 3x3. W niedzielę podbił serca nie tylko polskich kibiców, gdy taką akcją w ostatniej sekundzie przesądził o brązowym medalu mistrzostw Europy w spotkaniu z Rosją.

Człowiek-medal – na razie brązowy

Polska odmiana trzyosobowego basketu w ostatnich latach miała twarz Michaela Hicksa. Naturalizowanego Amerykanina słynącego z trafiania ważnych rzutów i malowniczych wybuchów emocji. Ale jednocześnie – skłonności do indywidualnej gry i słabszej obrony. Po nieudanych dla reprezentacji Polski igrzyskach w Tokio trener Piotr Renkiel podjął odważną decyzję – nie powołał Hicksa na mistrzostwa Europy w Paryżu.

Rolę lidera w naturalny sposób przejął „Zamoj" czy też „Z-Bo", bo to pod taką ksywą zawodnik znany jest w świecie 3x3. W mistrzostwach Europy spisał się znakomicie – ze wsparciem Pawła Pawłowskiego, Szymona Rducha i Łukasza Diduszki wywalczył trzecie miejsce. W całym turnieju zdobył 46 punktów (cały zespół rzucił 91) i aż o 13 wyprzedził drugiego w klasyfikacji strzelców Litwina Aurelijusa Pukelisa.

Nie jest to pierwszy medal Zamojskiego w koszykówce 3x3, dwa lata temu Polacy z nim w składzie wywalczyli brąz mistrzostw świata. I choć historia występów „Zamoja" w tej konkurencji jest dość krótka, to prawidłowość widać, jak na dłoni – medale na największym imprezach zaczęły się, kiedy właśnie ten gracz dołączył do reprezentacji.

Lider inny niż Michael Hicks

- U Przemka rzuca się w oczy naturalne przywództwo, które uwidoczniło się już podczas kwalifikacji olimpijskich. W ćwierćfinale ze Słowenią rzucił do chłopaków pamiętne „They are fucking dead", a w decydującym o awansie meczu z Łotwą zareagował podobnie – mówi Noculak. – To były bardzo ważne słowa, odpowiednie reakcje. Stanowcze i dokładnie takie, jakie powinny padać w ważnych momentach od lidera. Pamiętajmy, że w koszykówce 3x3 trener nie jest z zespołem w trakcie meczu, więc jego rolę przejmują w konkretnych sytuacjach zawodnicy – dodaje były selekcjoner reprezentacji.

Tu warto wrócić do Hicksa, który liderem był specyficznym. Lepiej napisać, że znajdował się na pierwszym planie, a jego wizerunek wzmacniała FIBA, dla której naturalizowany Amerykanin był naturalną twarzą kolejnych turniejów. Znakomite serie celnych rzutów za dwa, wyjątkowa radość po wygranych, ekspresyjne komentarze pomeczowe – Hicks był symbolem, najbardziej rozpoznawalnym zawodnikiem polskiej reprezentacji.

– Ale liderem już niekoniecznie, bo Michael jest człowiekiem bardzo emocjonalnym, czasem te emocje go ponoszą. Hicks ma wiele atutów, ale nie jest typem naturalnego przywódcy – tłumaczy Noculak.

Obrona, gra jeden na jednego, wielowymiarowość

Zamojski wyrósł więc na lidera, takiego prawdziwego. Mobilizuje zespół poza boiskiem, ciągnie go na nim. Podejmuje dobre decyzje, zdobywa wiele punktów rzutami z dystansu, ale i z wejść, bardzo dobrze broni. Ta defensywa jest szczególnie ważna.

– Obrona w koszykówce 3x3 się zmienia. Kiedyś przejmowało się zawodników po zasłonach, teraz najpierw idzie się twardo, ciasno po śladach swojego gracza, a dopiero potem następuje zamiana krycia. Przemek odnajduje się w tym znakomicie, bo nie dość, że zawsze był dobrym obrońcą, to ma za sobą lata gry u trenerów, dla których agresywna defensywa była podstawą filozofii – tłumaczy Noculak.

To kolejna różnica z Hicksem, który jest graczem jednowymiarowym, wybitnie ofensywnym. W obronie radzi sobie gorzej. A „Zamoj" na poziomie ekstraklasy i reprezentacji Polski był określany jako gracz „3 and D", czyli trójka i obrona. W dużym uproszczeniu – to jakość w tych dwóch elementach świadczy o klasie w graniu 3x3. Choć oczywiście nie tylko. – Bardzo ważna jest też gra jeden na jednego, a Zamojski to potrafi. Proszę zwrócić uwagę, że nasza reprezentacja często zaczyna mecze właśnie od takich jego akcji – mówi Noculak.

Gdyby zaczął kilka lat wcześniej…

Kolejny aspekt – decyzje. W grze 3x3, gdzie mecze są krótkie, a pojedyncze akcje błyskawiczne, do sukcesu często prowadzą decyzje podejmowane w ułamkach sekund. I tu Zamojski też się wyróżnia – swoje robi kilkanaście lat gry i treningów na najwyższym poziomie w Polsce.

Noculak idzie krok dalej: - Dla mnie Przemek Zamojski to pod względem sportowym najlepszy gracz 3x3 na świecie. I nie ma tu żadnej przesady, nadmiernego patriotyzmu. 10 złotych medali w Polsce, trzy występy na EuroBasketach, mecze w europejskich pucharach, przygotowanie fizyczne, rzut i obrona – on ma wszystko.

- Oczywiście, za najlepszego gracza uznawany jest powszechnie znakomity Serb Dusan Bulut. On nie miał jednak takich osiągnięć jak Przemek, a ma z kolei bardzo dobrych graczy wokół siebie. W takim towarzystwie łatwiej eksponować umiejętności, do tego dochodzi element wizerunkowy, a przecież FIBA kreuje Buluta na gwiazdę. Serb jest legendą, ale naprawdę uważam, że sportowo Przemek jest co najmniej na tym samym poziomie. Gdyby w 3x3 zaczął grać kilka lat wcześniej, teraz mógłby być odbierany w taki sposób jak Bulut – twierdzi były selekcjoner reprezentacji. Zwracając przy tym uwagę, by nie sugerować się pozycjami w światowym rankingu FIBA. W nim Zamojski zajmuje dopiero 355. miejsce, ale punkty zdobywa się głównie poprzez uczestnictwo w turniejach. Im więcej grasz, tym więcej ich masz.

Dla Zamojskiego 3x3 to takie koszykarskie życie po życiu. Karierę na parkietach zakończył w czerwcu, kiedy poczuł, że grając na jeden kosz może osiągnąć więcej. Dziś nie ma wątpliwości, że to była jego kolejna dobra decyzja.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.