W piątek polscy koszykarze udanie rozpoczęli mistrzostwa Europy. W pierwszym swoim meczu pokonali Estonię 20:18. W sobotę zmierzyli się ze Słowenią w pojedynku, który pierwotnie miał odbyć się w piątek i znów wygrali - 21:14.
Przez długi okres czasu pojedynek ćwierćfinałowy nie układał się jednak po myśli Polaków. Biało-czerwoni w składzie: Paweł Pawłowski, Przemysław Zamojski, Szymon Rduch i Łukasz Diduszko przegrywali już nawet pięcioma punktami. W końcówce byli już lepsi od rywali, a bardzo skuteczny był zwłaszcza Zamojski, który trafiał za dwa punkty.
W półfinale (niedziela, godz. 19.45) Polacy zagrają ze zwycięzcą meczu Litwa - Ukraina. W drugim starciu o finał Serbia zmierzy się z Rosją. Również w niedzielę odbędą się decydujące spotkania o medale. Finał zaplanowany jest na godz. 22.05, a mecz o trzecie miejsce - o godz. 21.05.
Przypomnijmy, że Polacy w tym turnieju grają bez Michaela Hicksa, legendy polskiej koszykówki 3x3. W jego miejsce trener Piotr Renkiel powołał debiutanta - Łukasza Diduszkę. - Hicks dał sporo radości reprezentacji Polski w ostatnich latach. To w głównej mierze dzięki niemu biało-czerwoni zdobyli brązowy medal na mistrzostwach świata w 2019 roku w odmianie koszykówki 3x3. Amerykanin, który posiada polskie obywatelstwo grał w kadrze również na ostatnich igrzyskach olimpijskich w Tokio, ale swoich występów nie może zbyt miło wspominać - pisał Dominik Lenart, dziennikarz sport.pl.
W tegorocznych mistrzostwach Europy gra dwanaście drużyn. Na poprzednich ME w 2019 roku biało-czerwoni zajęli piąte miejsce po porażce w ćwierćfinale z Hiszpanią 20:21. Z kolei w 2018 roku również pożegnali się z turniejem na tym samym etapie po przegranej ze Słowenią 18:21.