W przededniu wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych Donald Trump, a także jego rywal, Joe Biden, agitowali w swing states, czyli tak zwanych stanach wahających się. Trump z wyborcami spotkał się m.in. w Scranton (Pensylwania) - miejscu urodzenia Bidena - oraz Kenoshy (Wisconsin). Miasta wybrał nieprzypadkowo - w ostatnich miesiącach właśnie tam dochodziło do zamieszek związanych z przestępstwami na tle rasowym.
Poza próbami przekonania do siebie wyborców i złożeniem kilku wyborczych obietnic, Trump wbił szpilkę LeBronowi Jamesowi, najlepszemu obecnie koszykarzowi NBA, który w ostatnich miesiącach nawoływał do głosowania na Bidena, a Trumpa nazywał klaunem, obarczając go dodatkowo za wspomniane przestępstwa rasowe.
74-letni prezydent postanowił mu się więc zrewanżować. - Co z koszykówką? Co z LeBronem? Szkoda mi go - przyznał Trump, który zasugerował, że protesty zawodników NBA związane z akcją Black Lives Matter przeciwko niesprawiedliwości rasowej, były przyczyną spadku oglądalności NBA w amerykańskiej telewizji. - Współczuję im - spadek o 71 proc. i to w ich sezonie mistrzowskim [w tym sezonie mistrzami NBA zostali koszykarze Los Angeles Lakers z Jamesem na czele - red.] - dodał Trump.
- Nie oglądałem żadnego meczu. Nudziło mnie to. Jeżeli nie szanujecie naszego kraju, jeżeli nie szanujecie naszej flagi, nikt nie chce was oglądać - powiedział Trump. Po jego wypowiedzi tłum zaczął skandować "LeBron James sucks!", co w delikatnym tłumaczeniu oznacza "LeBron James jest do bani!".
Oglądalność NBA, o której wspomniał Trump, w końcówce tego sezonu rzeczywiście spadła. To fakt. Nie jest faktem jednak to, że spadła o 71 proc. Finały oglądało około 50 proc. osób mniej niż rok temu, ale - przynajmniej w pewnej części - nie jest to wina akcji Black Lives Matter. Billy Heyen z portalu sportingnews.com zauważa, że w czasie pandemii koronawirusa spadła oglądalność wszystkich sportów - ludzie podczas lockdownu odzwyczaili się od jego oglądania. W dodatku mecze bez udziału publiczności i całego opakowania (występy artystyczne, koncerty w przerwach meczów itd.), które w Stanach ma ogromne znaczenie, nie są tak widowiskowe i budzą mniejsze zainteresowanie. Nie bez powodu stacje telewizyjne, nawet w Polsce, często podkładają do meczów ścieżkę dźwiękową z nagranym dopingiem kibiców.
Spadek oglądalności NBA wynika z jeszcze jednej rzeczy - w tym roku po raz pierwszy od dawna finały najlepszej koszykarskiej ligi świata pokryły się w czasie z finałami innych rozgrywek, m.in. finałem hokejowego Pucharu Stanleya, turniejami tenisowymi, play-offami MLB (liga bejsbolowa) czy startem NFL (futbol amerykański).
Konflikt Jamesa z Trumpem rozgorzał w ostatnich miesiącach. Narodził się jednak znacznie wcześniej, bo już w 2016 roku. Wówczas koszykarz głośno popierał innego kandydata Partii Demokratycznej, Hillary Clinton, która walczyła z Trumpem w wyborach. Gdy James namawiał wówczas innych do głosowania na Clinton, a Trumpa krytykował, ten odpłacił mu się nazwaniem go "paskudnym i przegranym człowiekiem".
Gdy Trump wygrał wybory, James napisał: "Nienawiść zawsze istniała w Ameryce, ale Donald Trump po prostu sprawił, że znów stała się modna".