Los Angeles Lakers od początku półfinału prezentowali znakomitą formę - prowadzili 3:1 w pojedynku z Denver Nuggets. Zespół Mike'a Malone'a udowodniał już w tym roku, że stać ich na powrót do gry, bo wygrywali 4:3 najpierw z Utah Jazz, a potem Los Angeles Clippers. LeBron James poprowadził jednak swój zespół do kolejnej pewnej wygranej i awansu do finału NBA.
LeBron James znakomicie spisał się także w ostatnim półfinale, w którym zdobył 38 punktów, zanotował 16 zbiórek i 10 asyst. Lakers odjechało w drugiej kwarcie nawet na 13 "oczek", ale ostatecznie po pierwszej połowie meczu był wynik 61:51. Denver Nuggets zdołało w trzeciej kwarcie dogonić swoich rywali, jednak w ostatniej kwarcie James ponownie doszedł do głosu i zapewnił swojej drużynie czwartą wygraną w półfinale.
Dla LeBrona Jamesa to już dziesiąty finał NBA w karierze. Jest tym samym czwartym zawodnikiem w historii, który tego dokonał - również w 10 finałach wystąpił Kareem Abdul-Jabbar, w 11 zagrał Sam Jones, a rekordzistą z 12 finałami jest Bill Russell. Nie wliczając poprzedniego sezonu, gdy trapiły go kontuzje, występował w każdym finale od 2011 roku, zwyciężając w nim trzykrotnie - w 2012, 2013 i 2016 roku. Wraz z Los Angeles Lakers będzie chciał sięgnąć po swój 4. tytuł, z trzecim kolejnym zespołem, po Miami Heat i Cleveland Cavaliers.
- Moi koledzy z drużyny powiedzieli, że musimy to wygrać. Moim obowiązkiem było próbowanie właściwych zagrań, które pomogłyby nam osiągnąć triumf, ale praca jeszcze nie została wykonana - powiedział LeBron James. Dla Los Angeles Lakers to już 32. finał w historii NBA, śrubując tym samym rekord ligi.