Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Choć od tragicznej śmierci Kobego Bryanta minęło już pięć miesięcy, wciąż dowiadujemy się nowych faktów dotyczących katastrofy helikoptera, w której zginęli koszykarz, jego córka Gianna i sześć innych osób. Jak poinformowała Cate Brady, asystentka Bryanta, śmigłowiec miał pierwotnie wyruszyć później, niż to się ostatecznie stało.
- Mieli wylecieć o godzinie 9:45, ale zmieniono godzinę na 9:00, bo Kobe chciał zobaczyć mecz innej drużyny przed swoim spotkaniem - przyznała Brady. Podczas lotu panowały złe warunki, była słaba widoczność z powodu mgieł. Helikopter rozbił się około godziny 10:00. Po kilkudziesięciu minutach widoczność zaczęła się poprawiać.
Kilka dni temu podano zaś, że pilot Ara Zobayan z powodu gęstej mgły nieprawidłowo odczytał wysokość. To spowodowało, że zaczął się zniżać, zamiast wznosić. Pilot stracił orientację i popełnił błąd. Z kolei brat pilota oskarżył Bryanta i innych pasażerów, że przyczynili się do katastrofy. - Byli świadomi ryzyka lotu w kiepskich warunkach - argumentował w dokumencie sądowym, który przytacza "Los Angeles Times".
Do tragicznego wypadku doszło 26 stycznia w Calabasas, w hrabstwie Los Angeles, gdzie helikopter z nieznanych jeszcze dotąd przyczyn, choć prawdopodobnie ze względu na gęstą mgłę, rozbił się na wzgórzu. Choć służby ratunkowe zjawiły się na miejscu zdarzenia niemal natychmiast, nikogo nie udało się uratować.