Michael Jordan nie chciał pokazać wszystkiego. Wyciął epizod z czasów szkolnych

Każdemu został przed oczami inny obrazek: Jordan siedzący w szatni z cygarem i kijem baseballowym, Jordan wijący się na podłodze po finałach w 1996 r., czy Jordan ściskający trenera Larry'ego Birda ze słowami: - Idź poćwiczyć golfa. 10 odcinków serialu wyrwało z kapci cały, nie tylko sportowy, świat. Wystawienie "The Last Dance" oceny przypomina ocenianie wsadów Michaela.

500 godzin taśm z ostatniego mistrzowskiego sezonu Chicago Bulls czekało na zgodę Jordana, jak Alladyn na potarcie lampy. Tylko jego podpis mógł uwolnić archiwalne materiały. Jordan bardzo długo wahał się, co z tego wyjdzie, ale najpierw w 2016 roku powiedział "tak", a następnie naciskał na przyspieszenie emisji, by wykorzystać sportową pustkę na świecie. Jak zwykle miał rację. Średnia oglądalność na ESPN wyniosła 5,6 mln widzów. Według Netflixa "Ostatni taniec" zobaczyło 23,8 mln gospodarstw domowych i to bez USA, gdzie premierę zapowiedziano na 19 lipca.

Zobacz wideo Polish Esport Cup 2020 - podsumowanie pierwszego tygodnia cz.2

Buty za ponad 2 mln złotych

Stany Zjednoczone oszalały na punkcie "The Last Dance". Telewizje sportowe wałkują serialowe wątki od rana do wieczora. Co Isiah Thomas odpowie Jordanowi, jakie były niespisane jeszcze historie Dennisa Rodmana, dlaczego Horace Grant zarzuca Jordanowi kłamstwo? Bohaterowie sprzed ponad 20 lat wrócili na tapet, a Michael Jordan zaciera ręce. Sukces serialu, to nie tylko jego sukces wizerunkowy, ale także biznesowy. Wszystko, co związane z "Jego powietrzną wysokością" zyskuje na wartości. Hitem aukcji Sotheby’s stały się buty, w których wygrał konkurs wsadów w 1985 r.. Poszły za 560 tys. dolarów. Inne memorabilia związane z Air Jordanem biją rekordy. Rzadkie karty z jego wizerunkiem, które wyceniano przed serialem na 30 tys. dolarów, dobijają już do 100 tys. Sprzedaż używanych Jordanów z pierwszej serii podskoczyła o 38 procent i para kosztuje średnio 7 tys. dolarów.

Jordan jako kelner

Wiadomo już, że Michael Jordan miał wpływ na treść serialu, a reżyser Jason Hehir musiał konsultować zaproszonych do produkcji gości. Michael nie zgodził się na przykład na ciekawy epizod z czasów szkolnych. Jego ówczesny trener musiał podrasować statystyki Jordana, by ten dostał się na letni obóz koszykarski. Udało się i Mike został gwiazdą tego obozu. Gdy jednak chciał przedłużyć pobyt, rodzice zgodzili się jedynie pod warunkiem, że będzie pracował w stołówce jako kelner, obsługujący pozostałych uczestników. Tak się stało i młody Jordan biegał po stołówce, pomagając dzieciakom, które później ogrywał na boisku (między innymi Patricka Ewinga). 

Mocny materiał 

Jordan udzielił do "The Last Dance" ośmiu godzin wywiadów. - Już podczas pierwszego wiedzieliśmy, że to mocny materiał - przyznaje reżyser Jason Hehir. - Michael zrzucił tarczę ochronną i najpierw potwierdził swoim śmiechem kokainowe plotki o pierwszej ekipie Bulls z sezonu 85, a następnie dotknął tak głębokich emocji, opowiadając o cenie zdobywania mistrzostw,  że po 45 minutach sam poprosił o przerwę - wspomina. Jordan nie uciekał od trudnych tematów, skrytykował Isiaha Thomasa, wyśmiał Gary'ego Paytona, oskarżył o zdradę Horace’a Granta. Zobaczyliśmy Michaela, który ma chwilę słabości, walczy z przeciwnościami, ale ostatecznie zawsze stawia na swoim. Trochę jak członek Avengersów. 

Co Jordan miał w szklance

Amerykanie zdążyli też przeanalizować, dlaczego Jordan ma tak żółte oczy (być może to choroba wątroby), albo ile wypił alkoholu w trakcie wywiadów do serialu. Na podstawie ilości napoju w szklance (zawartością ma być tequila extra anejo) dziennikarze CBS próbowali ocenić, to co mówił Michael i jak odważnie. Jak zauważyli, gdy mówił o żalu do Scottiego Pippena, który torpedował swoim podejściem sezon 1998, szklanka była "prawie pusta". Uznano też, że Jordan mógł promować tequilę marki, której jest współwłaścicielem. Butelka extra anejo kosztuje 1800 dolarów. 

Perfekcyjny scenariusz

Historia ostatniego mistrzowskiego sezonu Chicago Bulls jest opowiedziana tak wciągająco, że trudniej się od niej uwolnić niż od obrony "Robaka" Rodmana. Producenci bardzo obawiali się szatkowania historii wstawkami z dalekiej przeszłości. A jednak zrobili to w sposób doskonały. Wędrowanie po osi czasu jest logiczne i zrozumiałe, a każdy odcinek ma swoją historię, bohaterów i podsumowanie, które trafia w punkt. 

Czasy cygar i ostrych imprez

The Last Dance właściwie nie odkrywa niczego niezwykłego, o czym nie wiedzieliby fani NBA. A jednak zetknięcie lat 90. - z bójkami na boiskach, cygarami i piwem w szatni, wypadami do Las Vegas i ostrymi imprezami - z czasami przefiltrowanej współczesności PR-owych komunikatów poruszyło czułe struny. Zatęskniliśmy za nieidealnymi bohaterami, za romantyzmem dawnego sportu. Jordan przypomniał tym filmem o swojej kandydaturze na sportowca wszech czasów. Jak zauważył jeden z dziennikarzy ESPN - Jeśli Michael powiedział coś niewygodnego w tym serialu, to inni mają problem, a nie on. Bo Michael jest tam, gdzie inni mogą jedynie spoglądać. I chyba podobnie jest z serialem "The Last Dance".

Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a

Sport.pl LiveSport.pl Live .




Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.