Firma Island Express nie czuje się odpowiedzialna za wypadek. Twierdzi, że "latanie helikopterem jest z natury niebezpieczne" i dlatego nie chce wypłacić odszkodowania. - Kobe i jego córka wiedzieli o okolicznościach lotu i tego, że zawsze istnieje ryzyko wypadku - czytamy w komunikacie cytowanym przez portal tmz.com.
- Nie jesteśmy odpowiedzialni za katastrofę, bo to był akt boży - w tak kuriozalny sposób firma tłumaczy śmierć Bryanta i jego córki w odpowiedzi na oskarżenia żony Vanessy. Winą za katastrofę obarcza pasażerów i twierdzi, że to wobec nich powinien być skierowany pozew sądowy za nieodpowiedzialność w czasie pobytu na pokładzie helikoptera.
Tego samego zdania jest brat zmarłego w wypadku pilota. - Byli świadomi ryzyka lotu w kiepskich warunkach - argumentuje w dokumencie sądowym, który przytacza "Los Angeles Times". - Wszelkie szkody i obrażenia zostały spowodowane bezpośrednio przez zaniedbania tych, którzy zginęli w tej katastrofie - pisze Berge Zobayan. Wcześniej w pozwie Vanessy Bryant zarzucono jego bratu, wieloletniemu pilotowi Kobe Bryanta, m.in. że nie przerwał lotu, nie monitorował i nie ocenił pogody.
Do tragicznego wypadku doszło 26 stycznia w Calabasas, w hrabstwie Los Angeles, gdzie helikopter z nieznanych jeszcze dotąd przyczyn, choć prawdopodobnie ze względu na gęstą mgłę, rozbił się na wzgórzu. Choć służby ratunkowe zjawiły się na miejscu zdarzenia niemal natychmiast, nikogo nie udało się uratować.
Przeczytaj także: