Choć od katastrofy minął już ponad miesiąc, wybuchła nowa afera. Jak donosi "Los Angeles Times", jeden z agentów nie powiązanych ze sprawą miał sfotografować miejsce katastrofy, ukazując na zdjęciach zwłoki ofiar, aby uwieść z ich pomocą dziewczynę poznaną w barze. Właściciel baru miał usłyszeć jednak rozmowę agenta z kobietą i zgłosić ten incydent w departamencie szeryfa w Los Angeles. Sprawa jest badana aktualnie przez wydział. Raport mówiący o incydencie nie podaje jednak więcej szczegółów sprawy.
Nadal trwa badanie przyczyn wypadku. Żona koszykarza, Vanessa Bryant, pozwała firmę będącą właścicielem helikoptera. Maszyna Island Express mogła latać tylko przy dobrej widoczności. W dniu katastrofy panowała jednak mgła. Warunki atmosferyczne utrudniały lot, co było prawdopodobnie jedną z przyczyn tragicznego wypadku. Według pozwu pilot miał też prowadzić helikopter z niedostosowaną do warunków atmosferycznych prędkością 180 kilometrów na godzinę. Zdaniem Vanessy Bryant lekkomyślność firmy i pilota doprowadziły do katastrofy.
Dziewięć osób zginęło w katastrofie śmigłowca, w tym Kobe Bryant, legendarny koszykarz Los Angeles Lakers, jeden z najlepszych zawodników w historii. Bryant leciał helikopterem wraz z ośmioma innymi osobami, m.in. córką Gianną. Maszyna rozbiła się w Calabasas, mieście w hrabstwie Los Angeles w Kalifornii. Choć służby ratunkowe zjawiły się na miejscu zdarzenia niemal natychmiast, nikogo nie udało się uratować.