Dziewięć osób zginęło w katastrofie śmigłowca, w której zmarł Kobe Bryant, legendarny koszykarz Los Angeles Lakers, jeden z najlepszych zawodników w historii. Bryant leciał swoim prywatnym helikopterem wraz z ośmiorgiem innych osób (m.in. swoją córką - Gianną). Maszyna rozbiła się w Calabasas, mieście w hrabstwie Los Angeles w Kalifornii. Choć służby ratunkowe zjawiły się na miejscu zdarzenia niemal natychmiast, nikogo nie udało się uratować. Co było przyczyną tragedii?
Amerykańska Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) poinformowała oficjalnie o wynikach prac związanych z lotem helikoptera "Sikorsky S-78".
- Wszystkie silniki były w dobrym stanie i normalnie funkcjonowały aż do momentu uderzenia w zbocze góry. Nie odnotowano również żadnych innych śladów uszkodzeń helikoptera innych od tych, które powstają w momencie wypadku - czytamy w raporcie NTSB. To oznacza, że nie znaleziono żadnych przyczyn technicznych, które miałyby spowodować wypadek.
Prawdopodobnie winą trzeba obarczyć pilota. 50-letni Ara Zobayan to był bardzo doświadczony pilot. "Los Angeles Time" przypomina, że spędził w powietrzu ponad osiem tysięcy godzin, a jego koledzy po fachu określali go "rozważnym i odpowiedzialnym profesjonalistą". To nie był jego pierwszy lot z koszykarzem, gdyż od dawna współpracowali. NTSB informuje, że sporządzenie pełnego raportu może zająć nawet rok. Na razie wiemy, że stukilometrowy lot nie miał zająć więcej niż 45 minut. A do miejsca docelowego zabrakło załodze zaledwie pięciu minut.
9:06 Sikorsky S-76B" startuje z lotniska i stara się utrzymywać na wysokości około 200-250 metrów nad poziomem morza.
9:21 Kontrola lotów informuje, że w pobliżu planowanego przelotu znajduje się samolot i trzeba poczekać, zanim będzie można kontynuować lot. "Przyjmuję, czekamy" - odpowiada pilot Bryanta. Ara Zobayan zarazem prosi o wydanie zgody na lot w pogorszonych warunkach atmosferycznych. Prośba została zaakceptowana, ale komunikat brzmi: "jeszcze chwilę trzeba będzie poczekać". - Przyjąłem, poczekamy - opowiada Ara Zobayan.
9:33 Helikopter Bryanta otrzymuje instrukcję dotyczącą lotu i konkretnej drogi powietrznej ("wzdłuż autostrady nr 5, nie przekraczając wysokości 800 metrów"). - Ok, przyjąłem - informuje pilot. Po kilku minutach zgłasza prośbę o prowadzenie lotu przy asyście radaru naziemnego. Jednak kontrola twierdzi, że leci zbyt nisko. Pilot mówi, że będzie się wznosił, by ominąć warstwę chmur.
9:42 Wieża kontrolna bezskutecznie próbuje nawiązać kontakt z pilotem. "Lecisz na wysokości 300 metrów, wciąż chcesz naziemnego prowadzenia? Jaka jest twoja decyzja? Lecisz zbyt nisko".
9:45 Pilot apeluje o prowadzenie radarem naziemnym. Mówi, że wznosi się powyżej chmur. Kontroler lotu prosi o identyfikację, otrzymując odpowiedź od Zobayana, że chce się wznieść na wysokość około 1300 metrów. To ostatnie - co według raportu NTBS - usłyszał kontroler z lotniska w Van Nuys. Maszyna rozbiła się w Calabasas, mieście w hrabstwie Los Angeles w Kalifornii.
Bryant uchodził za jedną z największych gwiazd w historii NBA. Pięciokrotnie zdobył pierścień mistrzowski ligi, dwukrotnie uznany został MVP finałów, a także był MVP ligi w 2008 roku. Karierę zakończył osiem lat później. Przez całą karierę był zawodnikiem Los Angeles Lakers. Numery, z którymi występował - 8 i 24 - zostały zastrzeżone przez klub. Liczne sukcesy osiągał również poza parkietem. W 2018 roku jego krótkometrażowy film "Dear Basketball" zdobył Oscara.
Koszykarz miał jeszcze trójkę dzieci: Natalię, Biankę i Capri, która urodziła się w czerwcu 2019 roku. Zginął w wieku 41 lat.