Kobe Bryant szkolił Giannę i drużynę jej szkoły w swojej Mamba Academy w Thousand Oaks. Nazywał ją "Mambacitą" i dzielił się z nią swoją miłością do koszykówki. "Nie mieliśmy żadnego konfliktu na linii ojciec-córka. Gianna ciężko pracuje i lubi rywalizację, więc z tym też było problemu" - mówił Kobe Brytant cytowany przez gazetę "New York Post". To właśnie córka rozbudziła ponownie w byłym koszykarzu miłość do sportu.
"Gigi", jak nazywał córkę Kobe, była zdeterminowana, żeby grać w drużynie uniwersytetu Connecticut, jedenastokrotnego mistrza ligi akademickiej NCAA. 13-latka żyła marzeniami, że gra dla Huskies otworzy jej drogę do kobiecej wersji NBA - WNBA.
Kobe Bryant wspierał te plany. Co więcej próbował skupić uwagę kibiców na kobiecej koszykówce i lidze WNBA, której popularność od powstania w 1996 roku wyraźnie spadła. "WNBA ogląda się pięknie", chwalił kobiece rozgrywki dla "LA Times" w zeszłym roku.
W listopadzie Kobe nagrał swoją córkę, która w naprawdę dobrej akcji trafia do kosza podczas jednego z meczów. Bryant trenował jej drużynę przez dwa lata, a ostatnie zajęcia poprowadził na dzień przed śmiercią. "Miał podkładkę, na której pisał i rysował akcje. Rozmawiał z zawodniczkami" - wspomina osoba, która tego dnia widziała go w hali, cytowana przez "New York Post".
Gianna w dniu katastrofy miała grać mecz drużyny swojej szkoły przeciwko zespołowi Lady Mavericks jako część turnieju Mamba Cup. Mecz miał się odbyć na boisku w prywatnej akademii Bryanta Po informacji o wypadku dzieci i rodzice czekający na miejscu na rozegranie turnieju padli na kolana i zaczęli się modlić. W hali dzieci opłakiwały zmarłą 13-latkę. Wszystkie niedzielne mecze odwołano.