"Wydawało się, że jest kuloodporny, nadludzki" - świat sportu wstrząśnięty śmiercią Kobe'ego Bryanta

Świat sportu wspomina Kobyego Bryanta: Dzięki niemu zacząłem grać w koszykówkę - pisze Joel Embiid z Philadelphia 76ers. "Wydawało się, że jest kuloodporny, nadludzki. Kiedyś zapytał, czy pójdę popływać z nim w akwarium z rekinem" - wspomina, dziennikarz Rick Reilly.

"O nie proszę. Jestem wstrząśnięty. To nie może być prawda" - napisał krótko czołowy gracz Dalles Mavericks Luka Doncić, gdy dowiedział się, że w helikopterze, który rozbił się w niedzielę rano w miejscowości Calabasas w Kalifornii, znajdował się Kobe Bryant. Cały świat sportu jest równie wstrząśnięty. Nikt nie dowierzał, nikt śmierci 41-letniej legendy NBA nie chciał przyjąć do wiadomości.

"RIP legendo”

“Druzgocząca informacja, brak słów. RIP legendo!” - napisał na swoim profilu na Twitterze Marcin Gortat. Polski koszykarz cztery lata temu żegnał kończącego karierę Bryanta na parkietach NBA. W ostatnim jego sezonie w Los Angeles Lakers dostał nawet od niego prezent.

- Wielka klasa mojego największego rywala w NBA. Zabrał mi mistrzostwo w wielkim finale w 2009 roku, a podczas ostatniego meczu, gdy graliśmy przeciwko sobie, dał mi prezent. Podpisanego buta do prywatnej kolekcji - zdradził potem “Polish Hammer”. Gortat wspominał, że nawet u schyłku kariery w ostatnim meczu przeciwko Washington Wizards, pięciokrotny mistrz NBA pociągnął zespół za sobą i poprowadził do zwycięstwa. “Cały Kobe” - spuentował wówczas Gortat. Zresztą swój geniusz amerykański koszykarz potwierdził też w swym ostatnim meczu w karierze zdobywając 60 punktów przeciw Utah Jazz.

“Kuloodporny”

Najbardziej poruszające w mediach społecznościowych są właśnie wpisy innych koszykarzy, dla których Bryant był inspiracją. To oni często mogli podziwiać jego magię z bliska.

"Nie wiem nawet od czego zacząć. Zacząłem grać w koszykówkę dzięki Kobyemu, po tym jak obejrzałem finał NBA z 2010 roku. Nigdy wcześniej nie oglądałem basketu, a ten finał był zwrotnym punktem w moim życiu. Chciałem być jak Kobe. Teraz jestem cholernie smutny" - napisał Joel Embiid, który za koszykówkę wziął się na poważnie i 4 lata od finału w 2010 roku został wybrany w drafcie przez Philadelphia 76ers.

"Taki zdarza się raz na pokolenie" - pisał z kolei dziennikarz i autor książek Rick Reilly. "Miał otwarty umysł. Miał własną firmę marketingową, zdobył Oskara, miał milion pomysłów. Najbardziej lubił rozmawiać o wszystkim innym, ale nie o koszykówce. Wydawało się, że jest kuloodporny, nadludzki. Zagrożenie się go nie trzymało. Kiedyś zapytał, czy pójdę popływać w akwarium z rekinem. Nie poszedłem, więc poszedł sam" - zdradził Reilly.

"Nie mamy słów, by wyrazić jak zszokowani jesteśmy słysząc te tragiczne wieści o jednym z największych sportowców świata i fanie Milanu. Nasze myśli są z jego rodziną" - napisano z kolei na oficjalnym profilu ekipy z Mediolanu, której Bryant kibicował.

Do wieści o śmierci koszykarza odniósł się też prezydent Stanów Zjednoczonych. “Okropna informacja” - określił katastrofę helikoptera Donald Trump. Wyrazy wsparcia dla rodziny sportowca wyraziło wiele osób ze świata polityki i rozrywki.

Helikopter z Bryantem na pokładzie rozbił się w niedzielę rano amerykańskiego czasu. 41-latek podróżował swoim prywatnym śmigłowcem z czterema innymi osobami. Nikt nie przeżył katastrofy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.