Przed meczem odbyła się tradycyjna uroczystość, podczas której pod dachem hali zawieszono mistrzowski baner, a koszykarzom rozdano wysadzane diamentami pierścienie. A potem zaczęła się gra na poważnie.
Warriors prowadzili w pewnym momencie nawet 17 punktami, ale ostatnią kwartę przegrali 20:34, gdy na parkiecie zabrakło Draymonda Greena, który w trzeciej kwarcie podkręcił kolano. Podkoszowy nie jest najlepszym graczem swojej drużyny, ale bez niego Warriors na pewno nie bronią tak dobrze i mają problemy w ataku. I to wszystko obnażyli Rockets w czwartej kwarcie.
Jeszcze dwie i pół minuty przed końcem Warriors mieli cztery punkty zaliczki, ale potem do kosza częściej trafiali gracze Rockets. Po rzutach wolnych P.J. Tuckera objęli prowadzenie 122:121, którego nie oddali do końca. Warriors mieli swoje szanse, ale najpierw piłkę stracił Stephen Curry, a w ostatnich 10 sekundach najpierw on nie trafił swojego rzutu, a potem Kevin Durant z celnym rzutem z półdystansu spóźnił się minimalnie.
Sędziowie na parkiecie uznali, że punkty były, ale po sprawdzeniu akcji na powtórce wideo nie mogli kosza uznać.
27 punktów i 10 asyst miał najlepszy gracz Rockets James Harden. 24 punkty dorzucił Eric Gordon, a 20 miał Tucker. Chris Paul miał 11 asyst, osiem zbiórek i cztery punkty (2/9 z gry), ale końcówkę meczu przesiedział na ławce z bólem kolana.
Najwięcej punktów dla Warriors rzucił rezerwowy Nick Young -23, Curry miał ich 22, a Durant - 20. Mistrzowie zaczynają sezon NBA od problemów. Oprócz kontuzji Greena, Warriors stracili też z powodu urazu rezerwowego Omriego Caspiego, a w meczu nie mógł zagrać Andre Iguodala, który w weekend uszkodził plecy.
W drugim wtorkowym meczu NBA prowadzeni przez LeBrona Jamesa (29 punktów, 16 zbiórek i 9 asyst) Cleveland Cavaliers wygrali z Boston Celtics 102:99. Mecz toczył się w cieniu makabrycznej kontuzji Gordona Haywarda, który w szóstej minucie meczu połamał lewą nogę.