Na dwie kolejki przed końcem rywalizacji w grupie A biało-czerwoni wciąż mają szanse na awans do kolejnej rundy. Oczywiście, nie tak duże jak mieliby w przypadku wygranej z Finlandia. Porażka po fatalnych błędach w czwartej kwarcie i dwóch zaciętych dogrywkach sprawiła, że Polska, by awansować do 1/8 finału mistrzostw Europy, będzie musiała w dwóch ostatnich meczach grupowych sprawić przynajmniej jedną niespodziankę - pokonać wyżej notowanego rywala.
Biało-czerwonym pozostały starcia z Francją (wtorek, godz. 15.30) i Grecją (środa, godz. 16.30). W obu faworytami będą rywale, którzy na ostatnich turniejach grali lepiej i w składzie mają gwiazdy z NBA i Euroligi. Jeśli jednak Polacy zagrają z nimi przez 40 minut tak, jak przez 39 minut rywalizowali z Finami, szansę mogą sobie na to dać.
Polacy mecz z Finami zanalizowali, ale nie „wałkowali” tego co się stało w niedzielny wieczór przez długie godziny. Skupiają się na kolejnym zadaniu, bo los wciąż jest w ich rękach.
Pod kątem awansu ważniejszy jest mecz z Grekami. Spotkanie z Francją można wygrać i do dalszych gier promocji nie uzyskać. Porażka natomiast szans nie odbiera. Polacy w matematycznych zabawach nie uczestniczą, po prostu przygotowują się do meczu.
- Każde wyzwanie dla nas jest unikalne. Zagramy przeciwko świetnym zawodnikom, których prowadzi doskonały sztab szkoleniowy. Francja to zespół na wysokim poziomie. Dla nas to kolejne wyzwanie i tylko na tym się skupiamy. Porozmawialiśmy o meczu z Finlandią, ale dla nas to już przeszłość. Cała nasza energia i skupienie przeszło na starcie z Francją - mówi trener Mike Taylor.
Polacy z Francją po raz ostatni grali przed dwoma laty na EuroBaskecie we Francji i byli bliscy sprawienia niespodzianki. W Montpellier Francuzi wygrali tylko 69:66, a najwięcej punktów dla Polski rzucił Adam Waczyński - 18. Do tamtego meczu nie ma co wracać, bo zmieniły się kadrowo obie reprezentacje - Polski tylko trochę, Francji dość znacznie.
W kadrze Francji brakuje największych gwiazd z NBA - Tony’ego Parkera, Rudy’ego Goberta i Nicolasa Batuma, ale nie można powiedzieć, że w Finlandii kadra nie ma znaczących postaci. Evan Fournier gra w Orlando Magic, Joffrey Louvergne właśnie przeszedł do San Antonio Spurs, a Boris Diaw od lat gra za oceanem, ostatnio w Utah Jazz. Do tego, jedną z najważniejszych postaci jest Nando de Colo z CSKA Moskwa, który w CV też ma doświadczenia z najlepszej ligi świata.
- Mają naprawdę wielu świetnych zawodników. Nie możemy jednak skupiać się na jednym koszykarzu w tej drużynie - trzeba zatrzymać wszystkich. To bardzo zbalansowana drużyna. Każdy może zdobyć punkty lub w inny sposób pomóc zespołowi. Trzeba powstrzymać ich penetracje, a także graczy wysokich, którzy potrafią dobrze podawać. Musimy być na to gotowi - tłumaczy A.J. Slaughter.
Naturalizowany Amerykanin wie, co mówi, bo od trzech lat gra we Francji, a ostatni sezon spędził w zespole ze Strasbourga, gdzie trenerem jest Vincent Collet - selekcjoner francuskiej kadry. Slaughter dokładnie zna zagrywki i styl pracy Colleta, w sezonie wiele razy kontaktował się z sztabem polskiej kadry i „donosił” o sytuacji w obozie rywala. Innym francuskim łącznikiem jest Aaron Cel, który urodził się w Orleanie, dwa poprzednie sezony spędził we francuskiej ekstraklasie i zna część graczy.
Francja jest zdecydowanym faworytem tego meczu, ale już pokazała, że jest zespołem do pokonania. Finowie wykorzystali błędy w końcówce i wygrali z Francją po dogrywce. Grecy, choć przegrali, to w czwartej kwarcie byli w stanie odrobić kilkanaście punktów straty.
Jeśli Francuzi wygrają z biało-czerwonymi zapewnią sobie awans do kolejnej rundy. Jeśli przegrają, szans na to nie stracą. Polacy meczem z Francją gry w 1/8 finału sobie nie zapewnią, ale i porażka nie zatrzaśnie drzwi do samolotu do Stambułu.