NCAA. Przemysław Karnowski i Gonzaga pierwszy raz w Final Four

Koszykarze Gonzaga Bulldogs z Przemysławem Karnowskim w składzie rozbili Xavier Musketeers 83:59 i po raz pierwszy w historii znaleźli się w najlepszej czwórce NCAA.

Zespół Karnowskiego w tym sezonie słynie z defensywy, ale w meczu o awans do najlepszej ósemki turnieju w obronie napocić zbytnio się nie musiał. Wystarczyła bardzo dobra gra w ataku. Koszykarze Gonzagi trafili 12 rzutów z dystansu przy ledwie dwóch rywali. Dwucyfrową przewagę zdobyli już w pierwszej połowie, w drugiej wynik nie był choćby przez chwilę zagrożony i gracze ze Spokane cieszyli się z historycznego awansu do Final Four.

Karnowski zaczął mecz tradycyjnie w pierwszej piątce swojego zespołu, ale przez problemy z faulami zagrał tylko 20 minut, ale tym razem nie było to problemem dla drużyny. Rzucił pięć punktów (2/4 z gry, 1/3 z rzutów wolnych), miał trzy zbiórki, przechwyt, blok oraz trzy asysty.

Najwięcej punktów dla Gonzagi zdobył Nigel Williams-Goss - 23, a 19 dołożył Johnathan Williams. Obaj mieli też po osiem zbiórek. J.P. Macura z 18 punktami był najlepszym strzelcem Xavier.

Niezwykła historia Karnowskiego

Mierzący 216 cm, 23-letni Karnowski rozgrywa obecnie najlepszy sezon w karierze. Został rekordzistą ligi pod względem liczby odniesionych zwycięstw - ma ich obecnie 136. Znalazł się też w piątce najlepszych środkowych NCAA nominowanych do nagrody Kareema Abdula Jabbara.

Jeszcze 15 miesięcy temu taki scenariusz wydawał się nieprawdopodobny. Polak miał poważną kontuzję pleców. W sylwestrową noc 2015 roku przeszedł operację, schudł prawie 30 kg i były wątpliwości, czy kiedykolwiek wróci do grania w koszykówkę.

-Byłem załamany, nie mogłem chodzić. Starałem się myśleć pozytywnie przez cały czas. Dostałem mnóstwo wsparcia od kolegów i trenerów - opowiadał Karnowski.

Po mozolnej i długiej rehabilitacji powoli wracał do gry. Początek sezonu miał przeciętny, ale potem zaczął dominować pod koszami. - To cud. Nie wiem, czy przeżyłem bardziej nieprawdopodobną historię w swojej karierze - mówi trener Mark Few.

Karnowski jest drugim strzelcem (12,4 punktu na mecz) i zbierającym drużyny (5,9). Wykorzystuje swoją przewagę fizyczną nad rywalami, upycha się pod koszem, a gdy jest podwajany, pokazuje swój kolejny atut - świetny przegląd pola i zmysł do podań. Umie odegrać i na obwód, ale też zaskoczyć podaniem do ścinającego pod kosz kolegi. - Jest jak Magic Johnson wśród środkowych - komplementuje go trener.

Karnowski jest też ulubieńcem kibiców, po części z powodu swojej długiej brody. - Teraz jest najdłuższa jaką kiedykolwiek miałem - mówi Karnowski, który zapowiedział, że zetnie ją dopiero po zakończeniu kariery na uczelni. - Ale zaraz potem będę ją zapuszczał od nowa - dodaje.

Wielki sukces uczelni

Na Uniwersytecie Gonzaga w koszykówkę gra się od 1908 roku, ale zespół nigdy posmakował gry w Final Four NCAA. Co więcej, żadna drużyna z West Coast Conference, gdzie na co dzień rywalizują gracze Gonzagi, nie awansowała do najlepszej czwórki od 1957 roku.

Bulldogs tworzą historię swojej uczelni, a wszystko za sprawą trenera Marka Fewa, który 15 lat temu objął koszykarską drużynę. Przez ten czas zespół już raz awansował do najlepszej ósemki (w 2013 roku), a teraz gra jeszcze lepiej. Po fantastycznym sezonie zasadniczym, w którym przegrali tylko jeden z 32 meczów, utrzymują formę w tzw. March Madness. Wygrali już cztery spotkania i są o dwa zwycięstwa od historycznego triumfu.

Gonzaga o wielki finał NCAA zagra ze zwycięzcą tzw. East Regional. Będzie to albo Forida albo South Carolina. Ich mecz w niedzielny wieczór.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.