Gonzaga urasta do roli faworyta March Madness, czyli pucharowej rozgrywki o mistrzostwo NCAA. Zespół w poprzednich 18. sezonach zawsze grał w tej fazie, ale zazwyczaj bez sukcesów. Tylko raz - w 2015 roku - drużyna Karnowskiego dotarła do najlepszej ósemki koszykarskich drużyn akademickich. W USA wątpi się jednak w siłę Gonzagi ze względu na to, że rywalizuje w przeciętnej West Coast Conference i regularnie nie próbuje się z akademicką czołówką.
W tym roku ma być inaczej. Od początku sezonu ekipa Gonzagi wygrała 23 kolejnych spotkań i jest jedyną niepokonaną w lidze. To jej najlepszy start w rozgrywkach w historii. Ekipa trenera Marka Fewa jest obecnie klasyfikowana na pierwszym miejscu w całej Dywizji I NCAA. To w historii uczelni wydarzyło się dotąd raz - w 2013 roku.
W sobotę gracze ze Spokane zagrają o 24. zwycięstwo z rzędu, u siebie z Santa Clara. Do końca sezonu mają jeszcze siedem spotkań. Według ekspertów będą faworytami w każdym z tych meczów.
Liderem drużyny rzucający Nigel Williams-Goss, który rzuca średnio 15,6 punktu na mecz, ma też 5,7 zbiórki oraz 4,8 asysty. Ale w sumie aż pięciu zawodników rzuca średnio 10 lub więcej punktów. Trener Few ma wiele opcji - może grać szybciej dzięki obniżeniu składu, może postawić też na silnych zawodników pod koszem, którzy świetnie uzupełniają się z Karnowskim.
Polak jest ważną postacią swojej drużyny. W tym sezonie mało kto w NCAA ma odpowiedź. Mierzący 216 cm Polak imponuje warunkami fizycznymi i doświadczeniem - to de facto już jego piąty sezon w NCAA. Polak rzuca średnio 12,3 punktu na mecz przy 65-procentowej skuteczności, a do tego ma 5,5 zbiórki oraz blok. Jest prawdziwą zmorą dla drużyn przeciwnych - jeśli nie zdecydują się go podwoić, Karnowski upycha się pod kosz i zdobywa łatwe punkty. Gdy znajdzie się przy nim dwóch obrońców, świetnie wykorzystuje swój dobry przegląd pola i oddaje do lepiej ustawionych partnerów.
Dla Karnowskiego to ostatni sezon w lidze akademickiej i szykuje się do rozpoczęcia kariery zawodowej. W teorii powinno stać się to rok wcześniej, ale szyki pokrzyżowała kontuzja kręgosłupa. Polak został na uczelni tylko dlatego, żeby móc wrócić do formy po długiej przerwie spowodowanej urazem i skomplikowanej operacji, którą przeszedł w USA w Sylwestra 2015 roku. W myśl przepisów reprezentant Polski może powtarzać sezon w lidze NCAA na zasadzie tzw. medical redshirt. Dotyczy to zawodników, którzy doznali kontuzji wykluczającej z gry przed rozegraniem przez zespół połowy spotkań sezonu regularnego.
Karnowski gra w tym sezonie dobrze i jest oceniany pozytywnie, ale jego szansę na grę w NBA są raczej niewielkie. Mimo dość unikalnych warunków fizycznych próżno go szukać w czołówkach rankingów szeregujących kandydatów do draftu. Znaczenie może mieć jego wiek - niewielu 24-letnich graczy trafia do NBA z draftu oraz świadomość, że ma za sobą poważny uraz pleców. A tylko wybór z wysokim numerem daje szanse na przyzwoity kontrakt gwarantowany w najlepszej lidze świata.
Karnowski może też zdecydować się na powrót do Europy i grę w jednej z lig europejskiej. Propozycje dostawał jeszcze przed tym sezonem, w tym z klubów występujących w prestiżowej Eurolidze. Inną opcją jest pozostanie w USA i próba dostania się do NBA przez D-League.
Messi i Ronaldo najlepiej opłacani? W NBA nie łapaliby się do Top10 listy płac!