NBA. Gortat krąży wokół nagród

Najlepszy rezerwowy i koszykarz, który wykonał największy postęp - do takich tytułów indywidualnych kandyduje w tym sezonie NBA Marcin Gortat.

W połowie grudnia, w momencie debiutu w Phoenix Suns, Gortat zmienił się z rezerwowego koszykarza do zadań specjalnych, który tylko w wyjątkowych wypadkach wychodzi z cienia gwiazdy Orlando Magic Dwighta Howarda, w środkowego, od którego postawy w obronie i ataku w istotnym stopniu zależy być albo nie być Suns w play-off.

Jego wkład jest tak duży, że prestiżowy ESPN wymienia Polaka w gronie kandydatów do dwóch wyróżnień.

Gortat wchodzący w Suns z ławki rezerwowych biega po parkiecie średnio ok. 30 minut i zdobywa po 12,5 pkt, 8,9 zbiórki i 1,3 bloku na mecz - takie statystyki mają w NBA koszykarze ponadprzeciętni. Sęk w tym, że rywale Polaka w wyścigu po nagrodę dla czołowego rezerwowego grają w klubach z aspiracjami mistrzowskimi, podczas gdy Phoenix ma niewielkie szanse na awans do play-off. Na dodatek Gortat w Suns nie gra od początku sezonu, a dwa miesiące na ławce Magic znacznie zmniejszają jego szanse na zwycięstwo.

Rywale to przede wszystkim Lamar Odom zdobywający po 14,4 pkt i 8,8 zbiórki w broniących tytułu Los Angeles Lakers i jeden z najbardziej wszechstronnych koszykarzy w NBA. Przed Gortatem wymienia się także Jasona Terry'ego (Dallas Mavericks) i Jamala Crawforda (Atlanta Hawks) - groźnych strzelców i byłych laureatów tej nagrody.

Drugim wyróżnieniem, przy którym rzuca się nazwisko Gortata, jest nagroda za największy postęp w sezonie. Uwolniony ze smyczy żelaznego rezerwowego w Magic Polak zaskakuje - zdobywa punkty, zbiera, blokuje, jest skuteczny. Przeszkadza mu jednak... Nash. - Zbyt wiele w grze Gortata uzależnione jest od rozgrywającego Suns - mówią komentatorzy NBA.

Czego Polakowi brakuje? Przede wszystkim pewnej gry tyłem do kosza, która wciąż bywa ważnym atutem środkowych. U Gortata widać chęć pracy nad tym elementem, choć z drugiej strony uprawiający specyficzny styl Suns nie dążą do sytuacji, w których środkowy dostaje piłkę do gry tyłem do kosza. Gdyby jednak Polak był w takich sytuacjach lepszy, byłby uznawany za pełniejszego gracza.

Kontrkandydaci do nagrody za największy postęp są bardzo poważni - niesamowite skoki wykonali przede wszystkim Derrick Rose (Chicago Bulls) i Kevin Love (Minnesota Timberwolves) a także LaMarcus Aldridge (Portland Trail Blazers) czy Tyson Chandler (Dallas.

Gdyby Gortat zdobył jedną z dwóch omawianych wyżej nagród, wywołałby wielką sensację. Raczej nie wywoła, ale przecież jeszcze w zeszłym roku za wydarzenie uznawaliśmy każdy mecz, w którym ktokolwiek poza Polakami zauważał jego występ.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.