NBA. Magiczni Suns przegrali z Thunder po dogrywce

Phoenix Suns zakończyli najdłuższą serię meczów wyjazdowych porażką w Oklahoma City. W niedzielę przegrali po dogrywce 118:122. Marcin Gortat był jednym z liderów Suns w tym meczu, rzucił 20 punktów, miał osiem zbiórek, cztery asysty i trzy bloki.

Aż 69 z 118 punktów dla Suns zdobyli koszykarze, którzy do zespołu dołączyli w grudniu zeszłego roku w wymianie z Orlando Magic. Mickael Pietrus rzucił 20, tyle samo Gortat, a Vince Carter zdobył ich 29.

Polak był jednym z najlepszych zawodników na parkiecie. W pierwszej połowie zdobył 10 punktów, trafiał ważne rzuty w końcówce czwartej kwarty - to m.in. dzięki jego czterem punktom z rzędu w ostatnich dwóch minutach, a także bardzo dobrej zasłonie dla Cartera, po której Amerykanin trafił trójkę, Suns mogli doprowadzić do dogrywki. W doliczonym czasie już nie punktował, ale był ważnym ogniwem Suns. Na przełomie trzeciej i czwartej kwarty miał słabszy moment, gdy trzy razy został efektownie zablokowany przez zawodników Thunder, ale przez większość meczu utrzymywał wysoką intensywność gry - w niespełna 39 minut zdobył 20 punktów (9/18 z gry, 2/2 z wolnych), miał osiem zbiórek, cztery asysty, trzy bloki oraz stratę i trzy faule. Był drugim strzelcem zespołu, a 20 punktów to jego drugi najlepszy wynik w karierze.

Suns walczyli z Thunder jak równy z równym. Przez większość meczu żadna z drużyn nie była w stanie wypracować przewagi większej niż czteropunktowa. Dopiero w czwartej kwarcie dzięki szalonym, ale skutecznym akcjom rezerwowego Jamesa Hardena gospodarze zbudowali siedmiopunktową przewagę. Jeszcze niespełna trzy minuty przed końcem było 107:100 dla Thunder, ale wtedy Suns złapali drugi oddech - najpierw spod kosza trafił Steve Nash, a po chwili dwa razy akcje wykończył Gortat i 1:40 przed końcem wynik był sprawą otwartą. Thunder odskoczyli na trzy punkty po wolnych Westbrooka, Suns odpowiedzieli trójką Cartara na dziewięć sekund przed końcem. Na zwycięstwo rzucał jeszcze Kevin Durant, ale spudłował.

W dogrywce lepiej i skuteczniej zagrali Thunder. Zespół po raz kolejny poderwał Harden, a w samej końcówce rzuty wolne niemal bezbłędnie wykonywali Westbrook i Durant. Suns szukali szczęścia w rzutach za trzy, ale pudłowali, a dwa z trzech wolnych w kluczowym momencie przestrzelił Carter i zespół Alvina Gentry'ego przegrał 118:122. W najważniejszych momentach ekipa z Arizony musiała sobie radzić bez Channinga Frye, który doznał groźnie wyglądającego urazu barku.

Oprócz Cartera, Pietrusa i Gortata, w Suns wyróżnił się Steve Nash, który po raz kolejny zaliczył double-double - miał 11 punktów i 14 asyst, a w klasyfikacji najlepszych podających w historii ligi awansował na szóste miejsce. Dobrze grał także Grant Hill, który był odpowiedzialny za krycie Duranta. Najlepszy strzelec NBA miał spore problemy z weteranem, spudłował pięć pierwszych rzutów w meczu, ale i tak uciułał 18 punktów. 32 dla Thunder zdobył Westbrook, a 26 dołożył Harden.

Porażką w Oklahoma City Suns zakończyli najdłuższą serię wyjazdową. Z sześciu meczów poza własną halą wygrali cztery, po niedzielnym meczu mają bilans 32-29 i pozostaną na dziewiątym miejscu w Konferencji Zachodniej. Przed nimi są Memphis Grizzlies (35-29), którzy w niedzielę wygrali z Dallas Mavericks 104:103.

Przed Suns teraz trzy mecze przed własną publicznością. We wtorek zagrają z Houston Rockets, w czwartej z Denver Nuggets, a w niedzielę z Orlando Magic. To ostatnie spotkanie pokaże jeden z kanałów Canal+, początek o godz. 21.30.

Mike Fratello szkoleniowcem Ukraińców ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.