NBA. Suns ograli Celtics, Gortat najlepszy na boisku!

Niesamowity mecz w Phoenix! Będący w kryzysie Suns pokonali drugi najlepszy zespół w lidze Boston Celtics 88:71. Marcin Gortat zdobył 19 punktów i miał 17 zbiórek - Polak był najlepszym graczem na boisku, choć bardzo dobrze zagrali w Suns także Steve Nash i Vince Carter.

- Z mojego punktu widzenia będzie bardzo ciężko, bo Shaquille O'Neal i Kendrick Perkins to jedni z najtwardszych podkoszowych obrońców w NBA. Musimy wierzyć w wygraną, ale czeka nas bitwa. Wszyscy, nawet trenerzy, muszą dać z siebie wszystko na boisku - zażartował Gortat przed meczem.

Okazało się, że na początek wystarczą Gortat i Robin Lopez. Środkowi Suns znakomicie zagrali w pierwszej połowie, w której gospodarze wypracowali sobie wysoką przewagę - Gortat zdobył 15 punktów i miał siedem zbiórek, Lopez dziewięć punktów i szybko wymusił po dwa faule O'Neala i Perkinsa.

Do przerwy było 49:35 dla Suns, a kibice w US Airways Center szybko wybrali Gortata na MVP pierwszej połowy za pomocą smsów. Brawa należały się jednak całej drużynie - jak zwykle mądrze i sprytnie grał Nash, który przyćmił Rajona Rondo, a Grant Hill dobrze pilnował Paula Pierce'a.

Suns zaczęli bardzo dobrze, a najlepszy był nieoczekiwanie Lopez. 23-letni środkowy był aktywny i nieustępliwy - po sześciu minutach miał na koncie siedem punktów i dwie zbiórki, a Suns prowadzili 15:10. Wtedy na boisko wszedł Gortat i od razu trafił spod kosza na 17:10. Chwilę później trener Celtics Doc Rivers wprowadził czwartego środkowego - Semitha Erdena. Ale jego Gortat też ograł pod koszem.

Gortatowi w pierwszej kwarcie wychodziło zresztą wszystko - dobitki, wsady, rzut z półdystansu. Polak spudłował co prawda dwa z czterech wolnych, ale w ostatniej sekundzie kwarty trafił za trzy! Suns prowadzili aż 30:16, a Gortata i spółkę żegnała owacja na stojąco. Zieloni fani Celtics, na początku meczu zaskakująco głośni i widoczni, przycichli.

Gospodarze grali bardzo agresywnie w ataku - w samej pierwszej kwarcie oddali aż 12 rzutów wolnych, podczas gdy w drugiej połowie poprzedniego meczu z Charlotte Bobcats - żadnego. Gortat i Lopez w 12 minut zdobyli aż 18 punktów, a mogli więcej, tylko że spudłowali pięć z 10 wolnych.

W drugiej kwarcie Gortat stanął naprzeciwko Shaqa, o rywalizacji z którym przed meczem mówił tak: - Pamiętam słowa trenera Stana Van Gundy'ego z Orlando, który mówił nam, że w grze przeciwko Shaqowi nie ma znaczenia postawa obronna, rotacja, siła czy zastawienie. Liczy się tylko to czy masz jaja, żeby się z nim bić.

I Gortat pokazał, że je ma. Wielki weteran zdobył przeciwko Polakowi dwa punkty, ale potem musiał oddać piłkę, bo Gortat utrzymał pozycję, chwilę później nadział się na blok Polaka.

Dobrze bronił zresztą cały zespół Suns - Celtics mieli sporo strat (sześć w pierwszej kwarcie, 10 do przerwy), a na dodatek rzuty z niełatwych pozycji nie wpadały im do kosza. W pierwszej połowie najskuteczniejszy zespół w całej NBA, miał ledwie 34 proc. z gry. Znakomity snajper Ray Allen spudłował nawet dwa wolne za jednym podejściem.

Po dwóch celnych rzutach Gortat dwa razy z rzędu trafił z czterech metrów, Suns prowadzili 40:25, a zdenerwowany Rivers tak pieklił się na jednego z sędziów, że został wyrzucony z hali na cztery i pół minuty przed końcem drugiej kwarty. Po dodatkowych rzutach wolnych Steve'a Nasha było 42:25 - taką różnicą Celtics w tym sezonie wcześniej nie przegrywali. Chwilę później było nawet 49:31.

W przerwie meczu okazało się, że poza Riversem Celtics stracili także podkoszowego Glena Davisa, który naciągnął sobie ścięgno. W trzeciej kwarcie ciężar wziął na siebie jednak Kevin Garnett, który zdobył sześć punktów nad Hakimem Warrickiem i prowadzenie Suns zmalało do 10 punktów (60:50).

Wówczas znakomicie zaczął grać jednak Carter - rzucający Suns zdobył 10 punktów z rzędu, ważne rzuty wykonywał też Mickael Pietrus, którego trener Alvin Gentry wprowadził na parkiet po pięciu spotkaniach przerwy i Suns odzyskali wysokie prowadzenie - po trzech kwartach było 73:56.

Wicemistrzowie ligi jednak się nie poddali. Garnett trafił trudny rzut nad Gortatem, a potem chciał pogadać twarzą w twarz z Pietrusem, który uderzył go w szczękę na zasłonie. Kiedy Allen trafił za trzy, a Suns prowadzili już tylko 78:67 na pięć minut przed końcem.

Potem było nawet 78:69, ale spod kosza trafił niepilnowany Gortat, którego szczęśliwie znalazł Nash. Tym koszem Polak ustanowił swój rekord kariery w NBA.

Wtedy na boisku doszło do wielkiego zamieszania - Garnett sfaulował przy rzucie za trzy Channinga Frye'a, którego dodatkowo przewrócił łokciem na parkiet. Frye zerwał się do Garnetta, obaj na siebie natarli, zdecydowanym ruchem rozdzielił ich Gortat. Powstało ogromne zamieszanie, na boisko weszli trenerzy i asystenci.

Sędziowie po analizie sytuacji na wideo wyrzucili Garnetta z hali za dwa przewinienia techniczne, po jednym dostali też Perkins i Nate Robinson. Suns mieli aż sześć rzutów wolnych - Nash, najlepiej rzucający wolne koszykarz w historii ligi, wykorzystał dwa z trzech, Frye miał 2/3 i na cztery minuty przed końcem gospodarze wygrywali 84:69.

I już tego meczu nie oddali. Zwycięstwem 88:71 przerwali serię trzech porażek, w niedzielę zagrają u siebie z New Orleans Hornets.

A Gortat w ostatniej minucie ustanowił wsadem polski rekord w NBA - zdobył 19 punktów i poprawił wyczyn Macieja Lampego o dwa.

Wszystko o Marcinie Gortacie w specjalnym dziale ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.