NBA. Koniec serii Suns, solidny Gortat

Marcin Gortat miał 11 punktów i 14 zbiórek w przegranym przez Phoenix Suns meczu z Detroit Pistons 74:75. Drużyna z Arizony w ostatnie dziewięć minut roztrwoniła 15-punktową przewagę i po raz pierwszy w swojej historii przegrała mecz, w którym rywale rzucili mniej niż 80 punktów.

Marcin Gortat zaliczył swoje trzecie z rzędu double-double, on tak dobrej passy statystycznie w NBA jeszcze nie miał. W sobotni wieczór spędził na parkiecie 33 minuty, zdobył 11 punktów (5/7 z gry, 1/1 z wolnych) i miał 14 zbiórek, do tego dołożył blok, a także stratę i faul. Był najlepszym zbierającym w drużynie i trzecim jej strzelcem - więcej punktów od niego rzucili tylko Steve Nash (14) i Jared Dudley (13).

Gortat znów grał dłużej i lepiej niż wychodzący w pierwszej piątce Robin Lopez (cztery punkty i trzy zbiórki w 14 minut), ale trener Gentry zmian w rotacji pod koszem na razie nie zamierza wprowadzać. - Obaj zaakceptowali swoje role, a taki schemat sprawił, że ostatnio wygrywaliśmy. Chcemy być zespołem, w którym każdy wie co ma robić, każdy ma przypisane zadania i to, czy zaczyna mecz na ławce czy wychodzi w pierwszej piątce. W kolejnych meczach będziemy to kontynuować - mówił trener.

- Był naprawdę agresywny, próbował wymusić kilka fauli czy blokować rzuty. Jest bardzo aktywny i staramy się cały czas dostać to samo od Robina - dodał Gentry. O grze całego swojego zespołu już tak pozytywnie się nie wypowiadał. Bo i nie miał powodu.

Suns dziewięć minut przed końcem po celnym rzucie z dystansu Mickaela Pietrusa prowadzili różnicą 15. punktów (66:51) i wtedy w ich grze coś się zacięło. Rywale zaczęli gonić. Na niespełna trzy minuty przed końcem po trójce Austina Daye Suns mieli zaledwie trzypunktową zaliczkę, ale nie byli w stanie jej obronić.

Pistons wykorzystali ofensywną niemoc rywali. Zespół z Arizony w ostatnich trzech minutach spudłował siedem z ośmiu rzutów z gry, gospodarze trafiali. Najważniejszy rzut w meczu wykonał Daye, który 53 sekundy przed końcem dał swojej drużynie prowadzenie (71:70), którego nie oddała do końca. Pistons mimo że w nerwowych ostatnich sekundach przeciętnie wykonywali rzuty wolne (4/6), obronili wyrwaną w ostatnich sekundach przewagę. - Po prostu traciliśmy piłkę, na całym parkiecie. Jeśli nadal będziemy tak robić, będziemy za to karani - powiedział Gentry.

W ostatniej kwarcie Suns zdobyli tylko 13 punktów (rywale 28), a w całym meczu 74. To najniższa zdobycz punktowa zespołu z Arizony od prawie pięciu lat, gdy przegrali z New Jersey Nets 72:110. Po raz pierwszy w historii drużyny, Suns przegrali mecz, gdy rywale zdobyli mniej niż 80 punktów. - Bardzo nas boli ta porażka - powiedział Nash.

17 punktów i 13 zbiórek dla Pistons zaliczył Tayshaun Prince, a bohater końcówki Austin Daye zakończył mecz z 11 punktami.

Suns nie wykorzystali szansy by zrównać liczbę zwycięstw z porażkami. Z bilansem 20-22 zajmują dziesiąte miejsce w Konferencji Zachodniej. Pistons (16-28) są na 11. lokacie na wschodzie.

Porażka w Detroit zakończyła passę pięciu wygranych meczów z rzędu. W poniedziałek zespół z Arizony zagra ostatni mecz podczas tournee po wschodnim wybrzeżu - z Philadelphią 76ers. Później Gortata i spółkę czeka pięć kolejnych spotkań przed własną publicznością.

Śledź informacje ze świata koszykówki w specjalnym dziale Sport.pl! ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.