NBA. Gortat w Phoenix stanie przed wielką szansą

Transfer Marcina Gortata z Orlando Magic do Phoenix Suns otwiera przed polskim środkowym szansę na nowy rozdział kariery w NBA. 26-letni Gortat w nowym zespole może awansować nawet do pierwszej piątki, bo rywale z drużyny do czołówki środkowych ligi nie należą, a styl gry Suns i rozgrywający Steve Nash mogą wykorzystać silne strony Polaka.

Amerykańscy eksperci analizują sobotnie transfery z punktu widzenia Magic i ich rywalizacji o prymat w Konferencji Wschodniej z Miami Heat i Boston Celtics, a w konsekwencji o mistrzostwo NBA, ale nas bardziej interesuje Gortat i szanse, które otwiera przed nim przejście do Suns. Czy Polak na transferze skorzysta?

Za plecami Supermana

Pięć plusów transferu Gortata do Phoenix Suns Odpowiedź jest oczywista: skorzysta! Trudno o inne stwierdzenie, bo przecież w Orlando Gortat miał za rywala do minut na boisku Dwighta Howarda uznawanego za najlepszego środkowego w NBA. Dla Magic Howard był kamieniem węgielnym, kręgosłupem drużyny, gwarantem walki o mistrzostwo, a Gortat - niezależnie od postępów i poziomu gry - nie miał szans na wyparcie go z piątki.

Polak od podkoszowego gladiatora na treningach nauczył się wiele, ale na meczach najczęściej oglądał go z ławki. Na dłuższe występy miał szanse tylko wtedy, kiedy Howard popełniał dużo fauli, był kontuzjowany lub dyskwalifikowany za przewinienia techniczne. W 221 meczach w NBA Gortat 47 razy grał przynajmniej przez 20 minut, w tym sześciokrotnie wyszedł w pierwszej piątce. Ambicje Polaka są wiele większe.

Jest Robin ...

W składzie Phoenix są - oprócz Gortata - trzej środkowi: Robin Lopez, Channing Frye i Garret Siler. Ten ostatni to 24-letni debiutant, który w tym sezonie zagrał zaledwie 35 minut w sześciu meczach i raczej nie należy go brać pod uwagę jako konkurencję dla Polaka.

Głównym konkurentem Polaka będzie Lopez. 22-letni koszykarz to gorszy brat bliźniak Brooka Lopeza z New Jersey Nets. O ile Brook jest utalentowany ofensywnie, tak najmocniejszą stroną Robina była zawsze obrona. Najmocniejszą nie oznacza jednak, że bardzo mocną, jeśli weźmie się pod uwagę realia NBA.

Słabością Lopeza są kontuzje, a konkretnie problemy z kręgosłupem, które osłabiają nogi. Już w czasach gry na uczelni Stanford Lopez przeszedł operację, w poprzednim sezonie odpoczywał z tego powodu przez kilka tygodni, a na dodatek ucisk dysku spowodował osłabienie prawej nogi.

Na początku poprzednich rozgrywek Lopez złamał kość lewej stopy, ostatnio pauzował z powodu naciągnięcia więzadeł lewego kolana. W trakcie trwającej trzeci sezon kariery w NBA opuścił już 67 ze 189 spotkań. W 122, w których grał, zdobywał średnio po 5,6 punktu i 3,4 zbiórki w ciągu 14,8 minuty na boisku. W tym sezonie jest to 6,0 punktu i 4,7 zbiórki w ciągu 14,8 minuty. Dla porównania Gortat w 15,8 minuty rzuca w obecnych rozgrywkach po 4,0 punktu i ma 4,7 zbiórki, ale oddawał sporo mnie rzutów.

... nie ma Batmana

Frye to z kolei gracz, o którym mówi się "rzucający o wzroście środkowego". 27-letni koszykarz urodził się w Nowym Jorku, ale wychowywał i studiował w Phoenix, więc uznawany jest za miejscowego człowieka. W drafcie z 2005 roku wybrali go New York Knicks (Gortata wzięli wówczas Suns) i debiutancki sezon w tym zespole (12,3 punktu, 5,8 zbiórki) był dotychczas jego najlepszym w karierze. W 2007 roku Frye trafił do Portland Trail Blazers, teraz drugi sezon gra w Suns.

Jego najmocniejsza strona to rzuty z dystansu - ze 102 trafień z gry, aż 48 miało miejsce zza linii trójek, co jak na środkowego jest liczbą zawrotną. Frye trafia z dobrą skutecznością 40 proc., zdarza mu się w ten sposób przesądzać o wynikach meczów (7/12 i kilka trafień z rzędu ostatnio z Minnesota Timberwolves), ale na jego wyprawach za linię trójek cierpi podkoszowa gra Suns - stawianie zasłon, manewry i bitwa pod obręczą nie są tym, w czym Frye czuje się dobrze. Statystyki (11,2 punktu, 6,2 zbiórki w 31,5 minuty) ma przyzwoite, ale jego sposób gry jest specyficzny.

Nash wciąż olśniewa

Gortat stanie w Phoenix przed szansą wywalczenia sobie wielu minut na boisku, a kto wie - być może nawet miejsca w pierwszej piątce. Atuty Polaka - obrona, walka o zbiórki, bloki, bieganie do kontry - w Suns mogą sprawdzić się idealnie, bo zespół potrzebuje podkoszowej siły. Drużyna z Phoenix zdobywa średnio najwięcej punktów w NBA (108,2), ale też bardzo dużo traci (109,9 - drugi najgorszy wynik w lidze). Na dodatek Suns są dopiero na 26. pozycji na 30 zespołów, jeśli chodzi o zbiórki. Gortat może tu sporo pomóc.

Jeśli chodzi o atak, to styl gry drużyny trenera Alvina Gentry'ego promuje koszykarzy lubiących bieganie i akcje dwójkowe. W tych Gortat sprawdza się dobrze - akcje z zasłoną, po których wysoki gracz ścina w kierunku kosza, to elementy, w których Polak czuje się w ofensywie najlepiej.

Przede wszystkim są one jednak domeną Steve'a Nasha - dwukrotnego MVP ligi w latach 2005-06. Urodzony w RPA Kanadyjczyk to jeden z najlepszych rozgrywających w historii NBA - podający znakomity. Akcje dwójkowe, wejścia pod kosz kończone nieprawdopodobnymi odegraniami i niesamowite podania w kontrach to jego znaki rozpoznawcze. Mimo niemal 37 lat na karku Nash wciąż olśniewa - kilka dni temu z Timberwolves miał aż 19 asyst. Średnio ma ich w tym sezonie 10,2, do których dodaje aż 17,5 punktu na mecz.

Piłka nożna i numer 13

Przy Nashu Gortat może mieć okazję błysnąć - w Orlando Polak o wiele lepiej czuł się grając z Anthonym Johnsonem, Raferem Alstonem lub Jasonem Williamsem, którzy - w odróżnieniu od pierwszego rozgrywającego Jameera Nelsona - najpierw myśleli o szukaniu dobrze ustawionych kolegów, a dopiero potem o zdobywaniu punktów. Nash to mistrz takiej postawy.

Gortata z Nashem połączy także miłość do piłki nożnej - Polak w przeszłości był bramkarzem młodzieżowych drużyn ŁKS Łódź, jest fanem Manchesteru United, podczas gdy Nash to wielki kibic Tottenhamu Londyn. Problemem, oczywiście drugorzędnym, dla Gortata może być jednak kwestia numeru - w Orlando Polak grał z "13", czyli numerem, z którym od lat występuje Nash. Gortat, który założył fundację MG13, powiedział kiedyś, że w razie transferu odkupi numer od koszykarza, który w nowym klubie gra z "13", ale pozbawienie Nasha jego numeru będzie graniczyć z cudem.

Bardziej prawdopodobne jest, że Gortat dostanie się do pierwszej piątki Suns. Nie jest to pewne, ale - w odróżnieniu od Orlando - przynajmniej możliwe.

Kolejny egzamin Gortata właśnie się zaczyna.

Gortat w Suns razem z Carterem - wielka wymiana w NBA ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.