Koszykówka. Fatalnie rozegrana końcówka pogrąża Polaków

Fatalnie rozegrana końcówka meczu z Belgią pozbawiła Polskę bezpośredniego awansu na przyszłoroczne mistrzostwa Europy koszykarzy. Trzy minuty przed końcem drużyna Igora Griszczuka prowadziła w Antwerpii 67:63, ale ostatnie 180 sekund przegrała 0:7.

To nie koniec walki o finałowy turniej na Litwie - za rok w sierpniu Polacy zagrają w barażu, ale tam na mistrzostwa awansuje tylko jeden z 10 zespołów. Obok biało-czerwonych wystąpią w nim m.in. Włochy, Bułgaria czy Łotwa, czyli zespoły, których tegoroczna reprezentacja Polski nie może uznać za słabsze od siebie. Szczególnie, że Polacy nie potrafią wygrywać na wyjazdach.

Polacy przegrali walkę o awans na mistrzostwa Europy - Nawet nie chcę myśleć, co będzie, jak przegramy - mówił przed meczem rezerwowy środkowy Adam Hrycaniuk, ale najgorsze sny się spełniły. Choć po trzech wyjazdowych porażkach można było się spodziewać, że Griszczuk i jego zawodnicy wyciągną wnioski z przegranych w słabym stylu spotkań w Gruzji, Bułgarii i Portugalii, to jednak w Antwerpii Polacy popełniali te same błędy.

Zaczęli nieźle, pierwszych 10 punktów zdobyli wysocy Marcin Gortat i Maciej Lampe, a kiedy z dystansu zaczęli trafiać Thomas Kelati, Dardan Berisha i Łukasz Koszarek, biało-czerwoni prowadzili nawet 19:9. Jednak już na początku drugiej kwarty Polacy zaczęli gubić piłki pod presją Belgów i pozwalali im na trafienia z dystansu. Tylko szczęśliwe trafienia za trzy Kelatiego i Koszarka pozwoliły utrzymać prowadzenie do przerwy (39:33).

W szatni Polacy najwyraźniej nie zrobili nic, co pozwoliłoby im odzyskać kontrolę nad meczem, bo trzecią kwartę zaczęli od wyniku 0:10. Dopiero wtedy indywidualnie zaczęli grać Lampe i Kelati - jedyni zawodnicy, którzy pod presją wyniku i rywala potrafili znajdować drogę do kosza lub na linię rzutów wolnych. Z drugiej strony Lampe, który imponował w poprzednich meczach, rozegrał najgorszy mecz w eliminacjach - trafił tylko dwa z 15 rzutów z gry.

Gra Polaków już do końca opierała się na indywidualnych akcjach i - co jest cechą zespołów nie mających pomysłu na sforsowanie obrony rywala - rzutach z dystansu. Dopóki Polacy trafiali, było dobrze. Berisha w ostatniej sekundzie zakończył w ten sposób trzecią kwartę, Koszarek i Kelati dorzucili po trójce w połowie czwartej. Kiedy Gortat pięknie zablokował rywala, a potem trafił trudny rzut z półdystansu, Polacy prowadzili 67:63 na trzy minuty przed końcem.

Nie zdobyli już jednak ani punktu. Koszarek i Gortat spóźnili się w obronie, a w ataku przestały wpadać trójki z nieprzygotowanych pozycji (Lampe, Kelati). Minutę przed końcem, przy wyniku 67:70, Griszczuk wziął czas, ale najlepszy w jego zespole Kelati nawet nie dostał w ostatnich akcjach piłki. Szalone wejście zmarnował Berisha, Belgowie zebrali piłkę po swoim niecelnym rzucie, a kiedy Polacy przejęli ją w końcu 10 sekund przed końcem, nie mieli pomysłu na rozegranie akcji i Koszarek zakończył ją bezsensownym wejściem pod kosz.

- Skoro prowadzę reprezentację, to całkowitą odpowiedzialność za jej wyniki biorę na siebie - mówił w czasie eliminacji Griszczuk. Czy poda się do dymisji?

 

Tak relacjonowaliśmy na żywo mecz Polska - Belgia ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.