Play-off NBA. Druga porażka Magic z Celtics, czyli finał daleko od Orlando

Orlando Magic ulegli Boston Celtics 92:95 we własnej hali i w rywalizacji o finał NBA, która toczy się do czterech zwycięstw, przegrywają 0:2. Marcin Gortat w meczu nr 2 zdobył dwa punkty i miał sześć zbiórek w ciągu 15 minut.

Zobacz porażkę Magic na z czuba.tv ?

Dwa kolejne spotkania odbędą się w sobotę i w poniedziałek w Bostonie. Zwycięstwo w serii do czterech zwycięstw, która zaczyna się od dwóch porażek na własnym parkiecie, to w NBA rzadka sztuka, chociaż nie niemożliwa. W 2005 roku Dallas Mavericks wyeliminowali w takiej sytuacji Houston Rockets 4:3, a 11 lat wcześniej Rockets dokonali tego samego przeciwko Phoenix Suns.

Magic będzie jednak trudno powtórzyć tak niesamowite powroty, bo w dwóch pierwszych spotkaniach - mimo nikłych porażek - byli słabszym zespołem niż Celtics.

Wtorkowy mecz był odbiciem niedzielnego. Magic zaczęli z większym animuszem, częściej atakowali obręcz, wywierali presję w obronie i nie stronili od fizycznej gry, ale to Celtics szybko zdobyli przewagę, którą na moment roztrwonili pod koniec pierwszej kwarty, a po dominacji w trzeciej kwarcie przeczekali napór gospodarzy w ostatnich minutach.

W pierwszej kwarcie znakomicie grał Paul Pierce, który zdobył w niej aż 12 ze swoich 28 punktów. Lider gości trafiał z każdej pozycji - po jego trójce Celtics wygrywali już 23:12.

Trener Magic Stan Van Gundy wprowadził na boisko J.J. Redicka i szybko zdecydował się na wystawienie Marcina Gortata obok Dwighta Howarda. Zmiany dały dobry efekt - Redick w pierwszej kwarcie rzucił aż dziewięć punktów, a Gortat zdobył dwa po zbiórce w ataku, skutecznie walczył na tablicach i miał asystę.

W 12. minucie Magic wygrywali 28:25 i było to ich najwyższe prowadzenie w meczu. Gospodarze byli lepsi w walce o zbiórki, ale to Celtics częściej trafiali do kosza. Gościom łatwiej było znaleźć sobie dobre pozycje, a koszykarze z Orlando - tak jak w pierwszym meczu - często mylili się albo spóźniali w obronie.

Drugą kwartę Howard zaczął ładnym wsadem, Gortat zablokował w kontrze na Glenie Davisie, a Redick ofiarnie walczył w obronie, ale to Pierce był gwiazdą. Skrzydłowy Celtics był w świetnym rytmie i podejmował dobre decyzje. Sfrustrowani gospodarze uciekali się do fauli, z czego jeden - uderzenie ramieniem w twarz podczas akcji pod koszem - sędziowie słusznie zakwalifikowali jako niesportowe przewinienie Howarda. Do przerwy Celtics prowadzili 53:51.

Na początku drugiej połowy Howard popełnił czwarty faul i choć chwilę później Jameer Nelson trafił z kontry na 57:55, to kolejne minuty gospodarze przegrali aż 3:15. Celtics świetnie wykorzystywali słabą obronę Magic, w której kiepsko spisywał się także Gortat. Polak źle reagował w polu trzech sekund i kilkakrotnie dał się wywieźć w pole Rajonowi Rondo. Rozgrywający gości Howarda pod koszem się obawiał, ale z obecności Gortata nic sobie robił. Trafiał z wejść lub świetnie podawał.

Tak jak Rondo (25 punktów, osiem asyst, dwie straty) dominował nad Nelsonem (odpowiednio dziewięć, cztery i trzy), tak Kevin Garnett - w drugim meczu z rzędu - niszczył Rasharda Lewisa. Najlepiej zarabiający zawodnik Magic w dwóch meczach z Celtics zdobył zaledwie 11 punktów w ciągu 84 minut trafiając tylko cztery z 16 rzutów!

Doświadczony Garnett to jednak nie tylko obrona, ale także pewny atak - w trzeciej kwarcie Garnett trafiał z półdystansu, a po zmyleniu Howarda ładnym wsadem dał Celtics prowadzenie 70:60.

Ostatnia część zaczęła się od trójki Rasheeda Wallace'a i goście wygrywali już 81:70. Magic - podobnie jak w niedzielę - rzucili się jednak do ataku. Jason Williams trafił za trzy, ale największym dostarczycielem punktów był Howard, który rozkręcał się z minuty na minutę. Po dobrych podaniach środkowy Magic trafiał półhakami lub wymuszał faule gości - z tego powodu przedwcześnie parkiet opuścili Kendrick Perkins, Wallace, a w ostatniej minucie także Pierce.

Howard zdobył aż 30 punktów przy bardzo dobrej skuteczności (9/13 z gry, 12/17 z wolnych). Cztery minuty przed końcem wykorzystał dwa rzuty z linii i Magic przegrywali już tylko 88:89. Po chwili indywidualna akcja Vince'a Cartera dała gospodarzom jednopunktowe prowadzenie.

Świetny Garnett trafił jednak nad Howardem, a Magic przestali nagle dogrywać piłki pod kosz. Zaczęli grać indywidualnie, ale akcje Cartera i Nelsona były nieskuteczne. Minutę przed końcem było jednak tylko 93:92 dla Celtics.

34 sekundy przed końcem Redick sfaulował Pierce'a, a ten wykorzystał oba wolne. Po czasie dla Magic pod kosz wbił się Carter i to na nim szóste przewinienie popełnił Pierce. Carter, który przed sezonem został sprowadzony z New Jersey Nets jako pierwszoplanowa opcja ataku na kluczowe momenty meczu, spudłował jednak dwa rzuty z linii.

Długa akcja Celtics zakończyła się niecelnym rzutem Garnetta, ale Magic nie zdołali poprosić od razu o przerwę na żądanie. Stracili kilka sekund i na ostatnią akcję mieli zaledwie 3,5. Z zaplanowanego zagrania nic nie wyszło i Nelson po kilku kozłach rzucał z 10 metrów na wyrównanie. Niecelnie.

Pierce poza 28 punktami miał też pięć zbiórek i pięć asyst. Świetny Rondo dodał 25 punktów, a Garnett miał 10 i dziewięć zbiórek. Dobrą zmianę dał Davis - osiem punktów, sześć zbiórek.

Howard zdobył 30 punktów, ale miał tylko osiem zbiórek. Po 16 punktów dla Magic rzucili Carter i Redick. Obaj mieli jednak słabą skuteczność z gry - pierwszy miał 5/15, a drugi 3/9.

Gortat w ciągu 15 minut zdobył dwa punkty (1/1 z gry), miał sześć zbiórek (cztery w ataku), asystę, blok i trzy faule.

Play-off NBA. Lakers rozbili Suns ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.