Zespół Gortata bez Nelsona i szans w play-off

Orlando Magic, w którym występuje Polski środkowy Marcin Goratat, stracili swojego pierwszego rozgrywającego. Bez Jameera Nelsona zespół z Florydy może mieć ogromne kłopoty w fazie play-off.

Potężna akcja promocyjna polskiego Eurobasketu ?

Nelson grał sezon życia. Jest czwartym strzelcem Magic (16,7 punktu na mecz), rzucał do tej pory z ponad 50 procentową skutecznością z gry (ma też ponad 40 procent trafionych rzutów za trzy), był prawdziwym mózgiem drużyny. W połowie lutego miał po raz pierwszy w swej karierze wystąpić podczas Meczu Gwiazd NBA. - Tym elementem, dzięki któremu Magic wskoczyli na wyższy poziom, jest właśnie Nelson. Jego strata do końca sezonu byłaby tragiczna w skutkach dla zespołu - uważa Mark Stein z ESPN. Świetny sezon Orlando Magic - czy są szanse na tytuł?

Nelson doznał urazu w przegranym meczu z Dallas Mavericks, gdy w trzeciej kwarcie został sfaulowany przez centra Ericka Dampiera. Badania rezonansem magnetycznym przeprowadzone we wtorek potwierdziło poważny uraz - zerwanie obrąbka stawowego łopatki. Magic i sam Nelson w ciągu najbliższych kilku dni zdecydują, czy zawodnik podda się operacji i nie zagra do końca sezonu, czy jednak spróbuje przejść samą rehabilitację, tak by wrócić tuż przed fazą play-off.

Rezygnacja z operacji to spore ryzyko. Kontuzje ramion, jeśli nie są do końca wyleczone, sprawiają potem bardzo wiele problemów. - Dwayne Wade czy Lamar Odom próbowali grać z podobnymi urazami w przeszłości i ich zespoły nie czuły się z tym najlepiej - przypomina Stein. Jeśli zdecyduje się na zabieg, to w tym sezonie na parkiet nie wróci. - Operacja jest konieczna. Powstaje tylko pytanie, czy przeprowadzić ją już teraz, czy w przerwie letniej.

Bez Nelsona Magic mają ogromną dziurę na pozycji rozgrywającego. Jedyny zawodnikiem na tej pozycji jest teraz Anthony'ego Johnsona, ale niespełna 35-letni zawodnik nie będzie w stanie odegrać takiej roli jak Nelsona. A przesunięcie na pozycję numer jeden rzucających Courtney'a Lee czy J.J. Reddicka będzie wyjściem tylko doraźnym.

Otis Smith, dyrektor generalny Magic, nie żałuje, że wcześniej zespół nie ściągnął trzeciego rozgrywającego, ale przyznaje, że już prowadzi rozmowy z graczami bez kontraktów w NBA, którzy mogliby już wkrótce dołączyć do zespołu. Wątpliwe jest, by nawet po tych wzmocnieniach Magic mogli zagrozić czołowym zespołom. Już wcześniej mówiło się, że jeszcze przed zamknięciem okna transferowego ekipa z Florydy ściągnie podkoszowego lub rozgrywającego.

Sukces w play-off oddala się coraz bardziej. Już teraz ekipa z Orlando ma pięć wygranych mniej niż prowadzący na wschodzie Celtics, a do drugich Cavaliers tracą dwa zwycięstwa. Plan Magic, by zakończyć sezon z 63. zwycięstwami może w tym momencie nie wypalić. Przejście pierwszej rundy nie powinno być problemem, ale dalej może być już o wiele ciężej.

To już drugi raz w tym sezonie kiedy Magic tracą podstawowego gracze i okazuje się, że mają zbyt wąski skład i brakuje im wartościowych zmienników, głównie pod koszem i na pozycji rozgrywającego. W grudniu kontuzji doznał Dwight Howard, jednak jego kontuzja okazała się na tyle niegroźna, że opuścił tylko dwa mecze. Drużyna z zastępującym go Gortatem wygrała dwa mecze, a trener van Gundy na pewien czas zmienił swój styl prowadzenia zespołu i do rotacji wprowadził większą liczbę graczy rezerwowych.

Bryant lepszy od Jordana w Madison Square Garden ?

Nie tylko Magic mają problemy

W ostatnim tygodniu oprócz Nelsona, także inne kluby z czołówki NBA straciły ważnych zawodników. Lakers przez 8 do 12 tygodniu nie będą mogli skorzystać ze swojego centra Andrew Bynuma, który doznał kontuzji kolana. Hornets przez jakiś czas będą musieli sobie radzić bez Chrisa Paula, który naciągnął mięśnie pachwiny, a podstawowy rozgrywający Jazz - Deron Williams jest mocno potłuczony i nie wiadomo czy zagra w najbliższych kilku meczach.

Serwis o Marcinie Gortacie, środkowym Magic - czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.