EuroBasket 2009: Bułgaria - Turcja 66:94. Turcy także pewni awansu

We wtorkowy wieczór Turcja odniosła drugie zwycięstwo w grupie D we Wrocławiu. Zwycięstwo nad Bułgarią 94:66 daje im razem z Polską awans do dalszej fazy turnieju w Łodzi. Bułgarzy jutro powalczą w meczu o przetrwanie z zawodzącymi Litwinami o wyjście z grupy.

Drugą parę wtorkowych spotkań w grupie D stanowiły drużyny Turcji i Bułgarii. W swoich inauguracyjnych występach Bułgarzy nie sprostali Polakom. Natomiast Turcja zasłużenie pokonała Litwinów. Walce obu zespołów przyglądało się niecałe trzy tysiące widzów. Atmosfera znacznie odbiegała od tej z meczu Polski z Litwą, gdy wrocławska Hala Stulecia przez półtorej godziny aż trzęsła się w posadach od ogłuszającego dopingu kibiców biało-czerwonych. Choć grupki fanów swoich ulubieńców dopingowały z całych sił.

Mecz rozpoczął się pod dyktando Turków, którzy wiedzieli że zwycięstwo dzisiaj zapewni im udział w dalszej fazie turnieju w Łodzi. Znów swoje atuty eksponował Ersan Ilyasova i Turcy prowadzili w początkowej fazie 16:10. W barwach Bułgarów skuteczny był Earl Rowland, który przed startem EuroBasketu zastąpił w składzie zespołu Piniego Gerschona największą z gwiazd Ibrahima Jaabera. Zawodnik Lottomatici Rzym jest wyznawcą islamu i w związku z obchodzącym właśnie największych świętem dla muzułmanów musiał zrezygnować z udziału w mistrzostwach. Tymczasem na parkiecie powoli przewagę powiększali tureccy koszykarze. Po pierwszych dziesięciu minutach i trzypunktowym rzucie równo z końcową syreną Endera Arslana mieli dziewięciopunktową zaliczkę - 24:15. A prawie połową punktów - 10 zdobywał niemal z każdej pozycji właśnie Ilyasova.

Druga kwarta szybko udowodniła, że Bułgarzy nie będą w stanie zatrzymać dzisiaj rozpędzonych i podbudowanych triumfem nad Litwą rywali. Nawet będąc kierowanymi przez wybitnego szkoleniowca Piniego Gershona, który z Maccabi Tel Awiw zdobył w Europie kilkukrotnie najważniejsze klubowe trofeum wygrywając Euroligę. Gershon choć robił co mógł nie był w stanie przełamać lepiej zorganizowanego systemu gry i większej liczby atutów jakim dysponują Turcy. Zresztą rozśpiewani sympatycy tej drużyny już po pierwszej połowie rozpoczęli świętowanie awansu ich reprezentacji do dalszej fazy turnieju. Do przerwy było 53:28 dla Turków i izraelski szkoleniowiec Bułgarów mógł tylko bezradnie rozkładać ręce.

W kolejnej odsłonie Bułgarzy popełniali błędy nawet w najprostszych sytuacjach, co z zimną krwią wykorzystywali podopieczni Bogdana Tanjevicia. W 27 minucie prowadzili aż 70:45 i całkowicie kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie we Wrocławiu. Doścignąć przeciwników próbowali bułgarscy strzelcy - Filip Widenow i Todor Stojkow, ale ich rzuty rzadko znajdowały drogę do kosza. Widenow choć trafiał za dwa, to zza linii 6,25 pudłował wszystkie swoje próby. Bułgarzy tylko dzięki Rowlandowi odrobili nieco straty. Po trzech kwartach było 72:52 dla Turcji. W rolę szkoleniowca na chwilę wcielił się nawet Hedo Turkoglu. Gwiazdor NBA podczas przerwy między kwartami spokojnie tłumaczył partnerom jak mają rozegrać ostatni fragment meczu, oszczędzając siły na środowe, decyduję o zwycięstwie w grupie spotkanie z Polakami.

Ostatni kwarta to spokojna i wyważona gra zespołu Tanjevicia, który na parkiet wpuścił wszystkich rezerwowych. Mecz był już rozstrzygnięty w 35 minucie przy wyniku 83:56 dla Turcji. Odpoczynek dla podstawowej piątki Turków może mieć olbrzymie znacznie. Polacy grają bowiem niewielką rotacją w składzie i przeciwko wypoczętym gwiazdom Turkoglu i Ilyasovie będą musieli wznieść się na wyżyny swoich umiejętności. To że nasi koszykarze dysponują ponaddźwiękową mocą udowodnili jednak w swoich dwóch początkowych grach w grupie. W środę szykuje się więc wielkie starcie Turków z Polakami o prymat w grupie D. Bułgarzy zagrają natomiast o awans z ostatniego miejsca w meczu o życie z zawodzącymi na razie Litwinami.

Specjalny dział EuroBasket 2009 ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA