EuroBasket 2015. Ponitka przebojowy, Gortat skuteczny, Slaughter zdyscyplinowany

Polacy zaczęli sparing z Islandią niedbale, do przerwy prowadzili tylko 36:35, ale w końcówce zagrali lepiej w obronie i szybciej w ataku. Wygrali 80:65. Obserwacjami z meczu dzieli się Łukasz Cegliński ze Sport.pl.

Islandia, która we wrześniu zadebiutuje na EuroBaskecie, przez ponad trzy kwarty trzymała się blisko Polaków, biało-czerwoni dopiero w końcówce przyspieszyli grę, zagrali aktywniej w obronie i wypracowali wyższą przewagę. Zwyciężyli 80:65, w sobotę zagrają z Belgią, a w niedzielę - z Libanem. Pierwszy mecz EuroBasketu 5 września w Montpellier z Bośnią i Hercegowiną.

Niedbały początek

Do przerwy Polacy mieli aż 12 strat. I to nie dlatego, że Islandczycy świetnie, agresywnie bronili. Nie, Polacy po prostu gubili piłkę, psuli akcje własnymi błędami. Karol Gruszecki stanął na linii bocznej, Aaron Cel nie złapał piłki. Damian Kulig podał w aut, zamiast do Adama Waczyńskiego. Mateusz Ponitka - podobnie. Przemysław Karnowski przestawiał nogi, zamiast rzucać. To były błędy irytujące, zaburzające rytm gry Polaków. Islandczycy nie musieli się męczyć, by zdobyć piłkę, co wykorzystywali w ataku, grając szybko i znajdując pozycje na obwodzie.

W drugiej połowie było jednak lepiej, koncentracja podczas rozgrywania ataków trochę się poprawiła. Choć w sumie, w całym meczu, Polacy mieli aż 19 strat. Dużo.

Impuls od Ponitki

Najwięcej punktów dla Polski zdobył Marcin Gortat (17), ale najbardziej imponowała gra Mateusza Ponitki (12 punktów, trzy zbiórki, cztery asysty, trzy przechwyty). 22-letni skrzydłowy robił na boisku wszystko - począwszy od aktywnej, zadziornej obrony, która kończyła się wybiciami lub przechwytami, po efektowne akcje kończone wsadami lub z powietrza. A pomiędzy były też zbiórki i asysty. W połowie trzeciej kwarty Ponitka na chwilę wręcz zdominował grę Polaków - rzucał, zbierał, podawał. To po jego asyście do narożnika boiska Damian Kulig trafił za trzy, a Polacy wyszli na prowadzenie 52:42.

Potem je jednak roztrwonili, o wygraną musieli walczyć do połowy czwartej kwarty. I to właśnie wtedy skuteczny był rezerwowy Karol Gruszecki, który - podobnie jak Ponitka - wzmocni w przyszłym sezonie Stelmet Zielona Góra. 25-letni gracz trafił w ważnym momencie dwie trójki, powalczył też w obronie. Mimo że w meczu z Niemcami doznał urazu stawu skokowego i nie wyleczył go jeszcze w 100 proc., znów pokazał się z dobrej strony. Jest wartościowym rezerwowym.

Gortat skuteczny i efektowny

31-letni środkowy znów zdobył najwięcej punktów dla reprezentacji (17), ale inaczej niż w poprzednim meczu z Łotwą, gdy rzucił 23, nie punktował po akcjach tyłem do kosza. W piątek niżsi, ale ruchliwi Islandczycy zwykle podwajali Gortata, gdy ten szykował się do manewrów, więc środkowy oddawał piłkę na obwód. Robił to pewnie, piłek nie tracił.

A skuteczny był wtedy, gdy otrzymywał sprytne podania w pole trzech sekund, m.in. od Adama Waczyńskiego, Mateusza Ponitki, Aarona Cela czy A.J. Slaughtera. Środkowy Washington Wizards biegał też do kontry, wykonał kilka efektownych wsadów, w sumie trafił osiem z 11 rzutów z gry, choć tylko jeden z czterech wolnych. Miał też osiem zbiórek i cztery asysty.

Slaughter zdyscyplinowany

Amerykański rozgrywający zaczął mecz od dwóch akcji dwójkowych z Gortatem w pierwszym posiadaniu, ale po zasłonach środkowego nikt nie doszedł do pozycji. Potem tzw. pick and roll wiele nie było, Slaughter koncentrował się - jak w dotychczasowych sparingach - na dokładnej organizacji gry. I przez zdecydowaną większość czasu grał jako rozgrywający. Trener Mike Taylor tylko przez krótki czas ustawił Amerykanina na "dwójce" przy Łukaszu Koszarku. Trudno powiedzieć, by w jakikolwiek sposób zmieniło to grę drużyny.

Do gry Slaughtera trudno mieć zastrzeżenia, bo Amerykanin - tak jak w większości poprzednich sparingów - błędów nie popełniał. Czy jest go za co chwalić? Poprawne prowadzenie gry, cztery punkty po rzutach z półdystansu, trójka w czwartej kwarcie, trzy celne rzuty wolne, cztery asysty, solidna obrona... Mało jak na naturalizowanego gracza? Być może. Ale Slaughter to człowiek Taylora - to trener go wynalazł, wytypował, wyznaczył rolę w drużynie. I jest z niego zadowolony. To może my też powinniśmy być?

PS 25 minut, które Slaughter spędził na boisku, Polacy wygrali 22 punkty. I ta statystyka pokazuje, że w piątek był bardzo przydatny.

 

Waczyński pożyteczny

Był trochę na drugim planie, ale miał w piątkowym meczu istotną rolę. Nie forsował swoich akcji, grał bardzo zespołowo - zaliczył sześć asyst, w najróżniejszych sytuacjach, miał też pięć zbiórek, grał spokojnie. Gdyby był skuteczniejszy za trzy po tym, jak rzucał po wyjściu zza zasłony (1/4), napisalibyśmy o nim więcej. Ale Waczyński i tak zdobył dziewięć punktów. Solidne spotkanie.

Hlynur zadziwiający

Islandczycy pokazali w piątek grę zdecydowanie nastawioną na rzuty z dystansu. Od dwóch trójek zaczął mierzący 200 cm wzrostu środkowy Hlynur Baeringsson, który z racji swojej szybkości był niewygodnym rywalem dla Gortata, potem, w pierwszej połowie, dołączyli się inni. Islandczycy w całym meczu zdobyli tylko 22 punkty spod kosza (przy 40 Polaków), z dystansu rzucali aż 31 razy.

Ale w miarę skuteczni byli tylko do przerwy (6/17), w drugiej połowie trafili tylko dwie trójki na 14 prób. Trener Taylor z defensywy na obwodzie był zadowolony.

Na osobny akapit zasługuje wspomniany Baeringsson, który rozegrał świetny mecz - miał 10 punktów, 12 zbiórek (cztery w ataku), sześć asyst i trzy przechwyty. Były momenty, w których wydawał się dominować nad grą, choć za rywali miał wyższych Gortata, Kuliga czy Karnowskiego.

Więcej o:
Copyright © Agora SA