Wysoka porażka z Litwą (77:97) zepsuła nieco humory Polaków po dużo lepszym w ich wykonaniu środowym spotkaniu z Hiszpanią (78:83), ale nie zmieniła faktu, że na zwycięstwo z Portugalią liczyć trzeba - porażka z drużyną, która na ME dostała się nawet nie tyle reorganizacji turnieju (jak Polska), co z drugiego miejsca sierpniowego barażu, byłaby wpadką. Przed turniejem wiadomo było, że jeśli osłabieni brakiem kluczowych graczy Polacy mają z kimś wygrać, to przede wszystkim z Portugalią.
Portugalczycy wyraźnie przegrywali w pierwszych meczach na Litwie z Turcją (56:79) i z Hiszpanią (73:87) - to doświadczony zespół, większość graczy ma ponad 30 lat, ale też jedyny złożony z koszykarzy grających ostatnio w rodzimej lidze. W spotkaniach z Turcją i Hiszpanią najwięcej punktów zdobywali 36-letni rozgrywający Antonio Tavares (11,0 punktu na mecz przy ledwie 35 proc. skuteczności z gry), a także 33-letni środkowi - Elvis Evora (9,0 punktu i 8,0 zbiórki na mecz) oraz Miguel Miranda (10,5 punktu, 3,0 zbiórki). Cały zespół piątkowych rywali Polaków w dwóch spotkaniach miał tylko 36 proc. z gry, w tym 5/21 za trzy.
Polacy są faworytem, ale rok temu - grając z nieobecnymi w tej chwili Marcinem Gortatem i Maciejem Lampem - mieli z Portugalczykami bilans 1-1 w eliminacjach.
Pod nieobecność najlepszych podkoszowych, kluczowymi zawodnikami drużyny trenera Alesa Pipana są Thomas Kelati z BC Chimki (zdecydowany lider zespołu, średnio 17,0 punktu w dwóch meczach), który gra w Eurolidze, oraz Łukasz Koszarek i Szymon Szewczyk z ligi włoskiej. Solidnymi punktami mogą być też Adam Hrycaniuk i Piotr Szczotka z Asseco Prokomu Gdynia, którzy postęp zrobili dzięki regularnym występom w Eurolidze.
Żeby jednak pokonać Portugalię, wymienieni wyżej liderzy muszą zagrać tak, jak z Hiszpanią, a nie jak z Litwą.
Awansują trzy zespoły.