Waashington Wizards przegrali osiem z 10 ostatnich meczów i osunęli się na ósme miejsce w Konferencji Wschodniej. Od 28 lutego wygrali tylko sześć z 19 spotkań - to najgorszy bilans spośród drużyn, które mają zapewniony udział w play-off.
Wielkich nadziei, że będzie lepiej nie daje forma Wizards z ostatnich dni. Marcin Gortat i spółka ulegli silnym Cavaliers (choć prowadzili nawet 15 punktami w czwartej kwarcie) i Houston Rockets, ale dostali też wciry od absolutnych słabeuszy, którym na wygrywaniu niespecjalnie zależy - Chicago Bulls i Atlanta Hawks.
Przed końcem sezonu Wizards zagrają jeszcze z Boston Cetlics (wtorek) i Orlando Magic (środa). Nawet dwa zwycięstwa nie zagwarantują im tego, że będą wyżej w tabeli. Ich los zależny jest od wyników Milwaukee Bucks i Miami Heat, które mają o jedno zwycięstwo więcej.
Po fatalnej porażce z Hawks koszykarze ani trenerzy nie wiedzieli co powiedzieć. Otto Porter zapytany o źródło problemów Wizards, odparł: - Nie wiem. Nie umiem na to odpowiedzieć.
- Nie wiem. Nikt nie jest szczęśliwy z powodu tego, jak gramy. Przed play-off powinno wszystko powinno być w porządku, a my mamy same kłopoty. Musimy poprawić wiele rzeczy -mówił Tomas Satoransky.
Trener Scott Brooks tak zdiagnozował problemy swojej drużyny w meczu z Hawks: - Nie podają sobie piłki. To takie proste. Nie dzielili się piłką. A to kończy się złymi rzutami.
Było to o tyle zaskakujące, że do piątku Wizards byli w czołówce pod względem liczby asyst. Więcej problemów mieli z grą w obronie. Tylko w trzech z ostatnich 15 meczów zatrzymali rywali poniżej 100 punktów, a od przegranego 28 lutego meczu z Golden State Warriors pozwalali rywalom na 44,6 procent skuteczności z gry. To najgorszy wskaźnik w całej NBA w tym okresie.
Candace Buckner z 'Washington Times' cytuje Marcina Gortata, który zgadza się z trenerem, że zespół gra samolubnie.
- Czasem to czujemy i to się musi zmienić najszybciej jak to możliwe. Tu nie chodzi o jedną osobę. To dotyczy wielu z nas. Nie chodzi o to, żeby bronić przeciwko swojemu rywalowi, trzeba też pomagać innym. Gdy ja walczę z DeMarcusem Cousinesem czy Karlem-Anthonym Townsem, to liczę, że obrońca przyjdzie mi z pomocą, by go zatrzymać. Podobnie jest ze mną, gdy moi koledzy próbują zatrzymać Russella Westbrooka czy LeBrona Jamesa przed dostaniem się pod kosz. To zespołowy sport i zespołowa obrona. Jeśli tak nie będziemy grać, to nie będziemy zwyciężać i będziemy mogli zapomnieć o tym, że cokolwiek osiągniemy w play-off - stwierdził Gortat.
- To prawdziwe szaleństwo, że nigdy nie wiesz, jakim zespołem będziemy. Potrafimy przegrać z największymi słabeuszami, by potem ogrywać ligową czołówkę. Mam nadzieję i modlę się o to, żebyśmy zaczęli play-off od mocnego uderzenia. A może już we wtorek i środę. Wyjdziemy na parkiet i pokażemy, kim naprawdę jesteśmy. Będziemy bronić, pokażemy charakter, będziemy dzielić się piłką, grać razem i dobrze się bawić. Za taką drużynę się mamy i teraz musimy to pokazać. Bo na razie to nigdy nie wiesz, co zobaczysz - powiedział Gortat.