NBA. Jak zaczęli Wizards i Gortat, czyli sześć punktów po 1/4 sezonu

Na początku sezonu Marcin Gortat jest dokładnie tym, kogo Washington Wizards potrzebowali - czasem liderem, czasem graczem drugiego planu, ale zawsze jest gotowy do walki. Robi mnóstwo małych, ale potrzebnych rzecz. Bez niego ekipa z Waszyngtonu nie zaczęłaby sezonu tak dobrze - pisze po 20 meczach Gortat i Wizards dziennikarz Sport.pl Michał Owczarek.
Marcin Gortat Marcin Gortat NICK WASS/AP

Wysoki kontrakt Gortata nie rozpuścił

W NBA często zdarza się tak, że zawodnik po podpisaniu wysokiego kontraktu często spuszcza z tonu. Nie gra z takim zaangażowaniem jak w ostatnim sezonie obowiązywania poprzedniej umowy. Zwłaszcza gdy taki gracz zbliża się do 30-tki. Latem Marcin Gortat podpisał nowy kontrakt - za pięć sezonów gry zarobi 60 mln dolarów. Przyszłość ma już zapewnioną. Ale odpuszczać nie zamierza. Gra równie dobrze jak w poprzednim sezonie.

Po 20 meczach średnie statystyczne ma na poziomie zeszłorocznym - 13,9 punktu, 9 zbiórek, 1,4 bloku, 1,4 asysty i 0,7 przechwytu na mecz. Lepiej jest jeśli chodzi o rzuty wolne, zdecydowanie - w pięciu ostatnich meczach ma serię 21 celnych rzutów z linii, a w sezonie rzuca ze skutecznością 78,6 proc., to najwyższa skuteczność w karierze.

Gortat w tym sezonie pokazuje, że ma zadatki na lidera drużyny. Potrafi swoją grą podnieść drużynę, trafiać w ważnych momentach czy grać wtedy w obronie. Najlepszy występ w sezonie miał właśnie wtedy, gdy zespół tego potrzebował, po dwóch porażkach z rzędu, w tym po klęsce z Cleveland Cavaliers (87:113) i w meczu, w którym gwiazdy zespołu mają problem ze skutecznością. Z New Orleans Pelicans rzucił 24 punkty trafiając 12 z 20 rzutów z gry, miał 13 zbiórek, cztery bloki i po dwie asysty i przechwyty. W obronie zagrał solidnie, często skutecznie zatrzymywał lidera Pelicans Anthony'ego Davisa, choć ten rzucił aż 30 punktów.

Takiego Gortata Wizards potrzebują. Gdy gwiazdom nie idzie, potrafi wznieś się na wyżyny swoich umiejętności, ale też nie obraża się, gdy w ataku jest go mniej - skupia się na swoich zadaniach. Widać, że dobrze czuje się w systemie Wizards i wie, że ważniejsze dla niego jest dobro drużyny niż indywidualne osiągnięcia.

Tablica w szatni Wizards Tablica w szatni Wizards Żelisław Żyżyński

Cenne małe rzeczy

Gortat to nie tylko punkty, zbiórki i bloki. Polak nadal jest świetny w tzw. "czarnej robocie" - nie widać tego w ogólnodostępnych statystykach, ale zespoły mają swoje sposoby na mierzenie efektywności graczy. Dla Wizards ważne są faule wymuszone w ataku, procent rzutów, które rywale oddawali pod presją czy akcje, w których przeszkadzał rywalom w dokładnym dograniom piłki. Dokładnie widać to na tablicy w szatni Wizards. Ale polski środkowy robi więcej takich "małych rzeczy" - zaczynając od świetnych zasłon, z których zasłynął, poprzez współpracę z rozgrywającym Johnem Wallem po ułatwianie gry strzelcom - Bradley Beal i Paul Pierce coś o tym wiedzą.

Zdjęcie z Twittera Żelisława Żyżyńskiego, dziennikarza Canal+.

Marcin Gortat jako Abraham Lincoln Marcin Gortat jako Abraham Lincoln screen za washingtonpost.com

Gortat magnesem

Gortatowy temat numer jeden to jego fryzura, która przewija się w większości wywiadów. Jego zadbany irokez jest tematem niemal wszystkich wywiadów. - Proszę, nie pytajcie mnie o to, nic już nie powiem - żartował w programie NBA TV "The Beat" Gortat, ale potem cierpliwie, ale dalej żartując, mówił: - Bardzo trudno dba się o irokeza. Przed każdym meczem spędzam półtorej godziny, by fryzura była dopracowana na mecz. Chyba zgolę się na łyso, bo John Wall już narzeka, że przez irokeza mam problem z łapaniem piłki - zażartował na koniec.

Wizards z siły przyciągania Gortata skrzętnie korzystają w różnych marketingowych i promocyjnych akcjach. Polak wcielał się m.in. w rolę prezydenta USA Abraham Lincolna w specjalnym klipie. Nagranie pokazywane jest w przerwie meczów koszykarzy i ma związek z 151. rocznicą słynnej przemowy Lincolna w Gettysburgu. Polski środkowy w meloniku, podobnym do tego, który nosił Lincoln, wygłasza przemowę do kibiców Wizards, zachęcając ich do kibicowania i obiecując walkę o mistrzostwo. Przemówienie polskiego środkowego nazwano "Gortatsburg Address" nawiązując do wystąpienia prezydenta z 1863 r. ("Gettysburg Address").

Gortat weźmie też udział w specjalnych bożonarodzeniowych akcjach Wizards, będzie m.in. czytał bajki. A w styczniu nie lada gratka dla fanów Gortata, niestety tylko dla tych z Waszyngtonu - podczas jednego z meczów będzie rozdawana figurka z podobizną polskiego koszykarza.

Marcin Gortat, Garrett Temple, Bradley Beal i John Wall Marcin Gortat, Garrett Temple, Bradley Beal i John Wall ALEX BRANDON/AP

Początek solidny, ale co dalej?

Po 20 meczach Washington Wizards mają bilans 14 zwycięstw i sześciu porażek. Drużyna Gortata jest trzecia w Konferencji Wschodniej i początek sezonu ma udany. Co ważne, widać postęp w stosunku do poprzednich rozgrywek. Ekipa z Waszyngtonu, gdy gra z rywalem teoretycznie od siebie słabszym, to później potwierdza to w praktyce. W pierwszej ćwiartce sezonu ewidentna wpadka była tylko jedna - w ostatnią niedzielę w Bostonie. Z Celtics Wizards mecz zaczęli fatalnie, w pewnym momencie przegrywali różnicą 22 punktów, w końcówce rzucili się do szaleńczego ataku, ale meczu nie udało im się wyrwać.

Wizards grają też zdecydowanie lepiej we własnej hali, w porównaniu z poprzednim sezonem. W Verizon Arena zagrali 12 meczów, przegrali tylko dwa.

Niepokoić mogą za to starcia z faworytami. Z Wizards wygrywali w tym sezonie już ich główni rywale o miejsce w czołówce wschodu (Cavaliers, Hawks i Raptors), lepsi byli także Dallas Mavericks. Generalnie z drużynami, które mają dodatni bilans meczów Wizards radzą sobie przeciętnie. Terminarz pierwszej ćwiartki sezonu był dla Wizards dość łaskawy, ciężej zrobi się już pod koniec grudnia, gdy przyjdzie im mierzyć się z czołówką Konferencji Zachodniej. Wtedy o Wizards będziemy wiedzieć więcej.

Bradley Beal, John Wall i Marcin Gortat Bradley Beal, John Wall i Marcin Gortat GEOFF BURKE

John Wall podaje i broni

12 meczów z double-double - to nie dorobek Marcina Gortata a Johna Walla. Lider Wizards regularnie notuje dwucyfrowe wyniki punktów i asyst. Podań, które kończą się punktami ma średnio 10,4 na mecz - w NBA lepszą średnią ma tylko Rajon Rondo z Boston Celtics (10,8). Co piąta asysta to zasługa współpracy Walla z Gortatem - Polak otrzymuje od 24-letniego rozgrywającego blisko 11 podań w meczu, oddaje po nich średnio cztery rzuty i trafia z blisko 55-procentową skutecznością.

Oprócz asyst Wall imponuje obroną. Według serwisu ESPN rozgrywający Wizards jest w defensywie najlepszym graczem ligi na swojej pozycji. ESPN opracował specjalny wskaźnik Real Plus/Minus (RPM), który ma pokazywać jaki wpływ dany gracz ma zarówno na atak jak i na obronę swojej drużyny. 2,83 - taki defensywny RPM ma Wall. Oznacza to, że na każde 100 posiadań piłki przez drużynę rywali, rzuca ona o 2,83 punktu mniej, gdy Wall jest na parkiecie. Żaden rozgrywający w obronie sobie lepiej nie radzi. Sumaryczny RPM Wall ma piąty w lidze - przed nim są Stephen Curry, Chris Paul, Damian Lillard i Kyle Lowry.

Wittman ma nosa

Trener Randy Wittman często jest krytykowany do zbytniego przywiązania do schematów, zwłaszcza w odniesieniu do rotacji składem. W tym sezonie sytuacja często zmusza go do odważniejszych zmian - czy to przez zawieszenia czy kontuzje graczy albo obniżkę formy któregoś z graczy. I zazwyczaj są to decyzje trafne. Świetny początek sezonu miał Garett Temple, który zastępował w wyjściowej piątce kontuzjowanego Bradleya Beala. W roli zmiennika sprawdzał się Kris Humphries, ale gdy kontuzji doznał Nene, to radzi sobie dobrze w pierwszej piątce.

Odkryciem ostatnich tygodni jest Rasual Butler. 35-letni weteran, który już był jedną nogą poza NBA, stał się kluczowym zmiennikiem. W grudniowych meczach rzuca średnio 16,3 punktu przy 53-procentowej skuteczności z gry i 51-procentowej z dystansu, solidnie zbiera (3,4 na mecz), a w sezonie ma już trzy mecze z przynajmniej 20 punktami. Gdy trzeba, to grając w rezerwowej piątce bierze na siebie ciężar gry w ataku. Ale w innych momentach nie ma problemu z usunięciem się w cień i "brudną robotą" - zbiórki, pomoc w obronie, zasłony - robi to czego się od niego wymaga.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.