On wygląda jakby schudł ponad 20 kg. Nie mogłem uwierzyć, że to on - powiedział Mike Conley o Marku Gasolu. Hiszpański podkoszowy formę przygotował niesamowitą - rzeczywiście widać, że zgubił kilka zbędnych kilogramów, jest smuklejszy, szybciej porusza się na parkiecie. - Mogę dawać z siebie wszystko przez cały mecz, nie czuję, żebym potrzebował odpoczynku - mówi Gasol, który do tej pory był raczej misiowaty.
Sezon jak na razie ma imponujący. Rzuca średnio 20,1 punktu na mecz, ma 8,1 zbiórki, 3,6 asysty i 1,5 bloku. Trzy razy w sezonie zdobywał przynajmniej 30 punktów. Świetny jest w manewrach blisko kosza, ale też potrafi skarcić rywali, gdy zostawią go bez opieki na szóstym metrze. A do tego jest rewelacyjny w obronie skutecznie zniechęcając drużyny rywali do podkoszowych manewrów. A co najważniejsze, jego dobra forma przekłada się na wyniki drużyny. Grizzlies wygrali 15 z 17 pierwszych meczów sezonu i prowadzą nie tylko na zachodzie, ale i w całej NBA.
Stephen Curry od wielu sezonów potwierdza, że jest jednym z najlepszych rozgrywających NBA, którzy potrafią punkty zdobywać seriami. 40-punktową zdobyczą pokarał Miami Heat trafiając aż 8 z 11 rzutów z dystansu, 34 punkty rzucił w meczu z Rockets, ale potrafi też usunąć się w cień i dawać szansę kolegom z drużyny, ale cały czas wpływać na wydarzenia na parkiecie. Jeden z największych beneficjentów trenerskiej zmiany w Golden State Warriors. Pod wodzą Steve?a Kerra rozkwitł jeszcze bardziej, a razem z nim kwitnie drużyna. Warriors z pierwszych 16 meczów wygrali aż 14, mają serię dziewięciu kolejnych zwycięstw i depczą po piętach prowadzonym przez Gasola Memphis Grizzlies.
Anthony Davis to statystycznie najlepszy koszykarz NBA. To dzięki jego grze New Orleans Pelicans coś znaczyli na początku sezonu, a sam 21-letni podkoszowy trafił do pierwszej linii gwiazd NBA - jest niesamowicie skuteczny w ataku (średnio 24,9 punktu na mecz), doskonale zbiera (11,3), a do tego sieje postrach blokami (średnio trzy na mecz). Wydźwignął Pelicans z dna silnej Konferencji Zachodniej, ale ma zbyt słabych partnerów, by zespół mógł o coś powalczyć. Bez sukcesu drużyny trudno będzie mu nagrodę MVP otrzymać. Wybija się jednak nie tylko na ich tle i na tle całej ligi.
Gasol, Curry i Davis to trzech faworytów do MVP po pierwszym miesiącu rozgrywek. Ale kandydatów jest więcej. Przede wszystkim dwugłowy potwór z Portland, czyli Damian Lillard i LaMarcus Aldridge - Blazers dzięki tej dwójce znów są w czubie silnego zachodu, ale w tym momencie nie sposób wskazać, któremu z nich bliżej do tytułu MVP.
Nie można też zapominać o superstrzelcu Houston Rockets Jamesie Hardenie, dzięki któremu zespół nie odczuwa aż tak bardzo kolejnych meczów opuszczonych przez Dwighta Howarda i trzyma się mocno z przodu Konferencji Zachodniej.
Ambitnie i efektownie sezon zaczął też DeMarcu Cousins, który z boiskowego rozrabiaki przemienił się w lidera pełną gębą i podkoszowego dominatora. Z korzyścią dla drużyny. Jego Sacramento Kings przetrwali trudny listopadowy terminarz i ku zaskoczeniu wielu mają dodatni bilans meczów (9?8).
Próżno go szukać wśród liderów statystycznych, ale bez jego prowadzenia ?z drugiego rzędu siedzeń? Toronto Raptors nie byliby najlepszą drużyną wschodu. Kyle Lowry rzuca średnio 19,2 punktu, ma 6,6 asysty i 5,2 zbiórki. Liczby nie powalają, ale imponuje to z jaką pewnością kontroluje grę zespołu. Teraz przed Lowrym prawdziwy test na lidera, bo zespół na dłuższy czas straci swojego najlepszego strzelca DeMara DeRozana.
A gdzie LeBron James? MVP w czterech z ostatnich sześciu sezonów na razie próbuje się odnaleźć się w nowym otoczeniu i sprawić, by zespół liczył się w grze o tytuł. Na razie Cavaliers są poziom niżej niż czołówka ligi, a i James nie gra na poziomie, do którego nas przyzwyczaił.