NBA. Pięć punktów po pięciu meczach Gortata i Wizards

Washington Wizards Marcina Gortata świetnie zaczęli sezon NBA. Cztery zwycięstwa w pierwszych pięciu meczach i pierwsze miejsce na wschodzie. Jak gra Gortat, co się zmieniło w Wizards w porównaniu z poprzednim sezonem i z czym zespół ma największy problem?
Marcin Gortat Marcin Gortat JOHN RAOUX/AP

Gortat pełen energii

Z takiego początku sezonu Marcina Gortata możemy się tylko cieszyć. Dwa double-double, dwa mecze z 20 punktami, do tego świetny wskaźnik plus/minus (+9,8), który określa iloma punktami zespół wygrywa bądź przegrywa, gdy dany gracz jest na parkiecie. Większość średnich osiągnięć statystycznych jest lepsza niż jego średnie osiągnięcia w karierze, ale póki co nie warto do tego przywiązywać większej wagi - Wizards zagrali dopiero pięć meczów, w większości z rywalami gorszymi od siebie o klasę.

Na początku sezonu nieco ważniejsze od samych cyfr jest wrażenie jakie Gortat robi swoją grą. Jest pełen energii, skupiony i dokładny. Widać, że koncentruje się na swoich zadaniach i wykorzystuje swoje okazje. Nie forsuje nic na siłę, ufa drużynie, a ona ufa jemu.

A do tego Gortatowi dopisuje humor. Od początku sezonu furorę robi jego fryzura - efektowny irokez, a ostatnio dziennikarze w USA zaczęli się dopytywać o gest, który Gortat wykonuje po wsadach. Jak to wygląda? Polak zaciśniętą pięścią uderza w otwartą dłoń. Niczym uderzenie młotkiem, co jest nawiązaniem do jednej z ksywek Gortata - "Polski Młot". - Nie mam pojęcia, o czym mówicie. Może miałem trochę pyłu na rękach - odpowiadał polski środkowy.

Wreszcie wygrywają u siebie

Tak, to spore wydarzenie, bo Wizards nie tylko w poprzednim sezonie z grą przed własną publicznością mieli spore problemy. W półfinale Konferencji Wschodniej z Indianą Pacers przegrali wszystkie mecze we własnej hali. A jak jest w tym sezonie? Wizards zagrali u siebie dwa z pięciu meczów i oba wygra. Dwóch kolejnych spotkań przed własną publicznością koszykarze ze stolicy nie wygrali natomiast od sezonu 2006/07, kiedy to triumfowali trzy razy z rzędu. Szansa na trzecią wygraną z kolei w tym sezonie dopiero w środę 12 listopada, kiedy Wizards zmierzą się z Detroit Pistons.

Efekt tych zwycięstw przed własną publicznością to bilans 4-1 po środowych meczach i pierwsze miejsce nie tylko w Dywizji Południowowschodniej, ale też pierwsze miejsce na wschodzie (taki sam bilans mają jeszcze Raptors i Bulls).

Marcin Gortat Marcin Gortat DAVID MANNING

Problem ze zbiórkami

Wizards latem wzmocnili się pod koszem. Do Marcina Gortata i Brazylijczyka Nene Hilario dołączyli Kris Humphries i DeJuan Blair. W drużynie został też Kevin Seraphin. Wydawać by się mogło, że w walce na deskach Wizards powinni być dość mocni. To jeden z tych elementów gry, który do zwycięstw wydaje się być niezbędny. Okazuje się, że Wizards radzą sobie zbierając gorzej niż rywale - tylko w jednym z pierwszych pięciu meczów sezonu drużyna Gortata wygrała walkę o zbiórki (z Magic).

Jak to wygląda statystycznie? Średnia 38,2 daje czwarte miejsce od końca. 7,2 zbiórki w ataku na mecz to najgorszy wynik w lidze. Rywale w meczach z Wizards mają średnio 43,8 zbiórki na mecz, czyli blisko o sześć więcej. Na razie klub z Waszyngtonu grał z rywalami z dolnej półki, więc problem nie był aż tak widoczny. Ale co będzie w starciach z faworytami?

Prawdziwy lider

- On gra jak gwiazda. W tych meczach pokazał na co go stać, zachowuje się jak lider. Dojrzał, wydoroślał - tak o Johnie Wallu mówi Paul Pierce. Weteran, mistrz NBA, który latem dołączył do Wizards wie, co mówi. Bo Wall gra tak, jak go Wizards potrzebują. Gdy trzeba, to rzuca i przejmuje grę w ataku. Ale nie zapomina też o partnerach - rozdaje asysty, świetnie dyryguje tempem gry, angażuje w akcje większą liczbę graczy.

Rzut oka w statystki - średnio zdobywa 19 punktów, rozdaje 10 asyst (najwięcej w karierze), ma 3,8 zbiórki oraz 2,8 przechwytu na mecz. Cztery double-double w pięciu pierwszych meczach sezonu to znak, że rekord podwójnych dwucyfrówek z poprzedniego sezonu może pobić z łatwością (miał ich 29). Dwa razy w tym sezonie rzucał 30 i więcej punktów.

Czarny koń

Gortat mówi, że Temple to "czarny koń" ich drużyny. 28-latek szansę dostał w związku z kontuzjami Bradley'a Beala i Martella Webstera. I na razie z nawiązką spłaca kredyt zaufania od trenera Randy'ego Wittmana. Rzucający, który zanim trafił do Wizards zwiedził pięć innych klubów NBA, ale nigdzie miejsca na dłużej nie zagrzał, gra na razie sezon życia. W meczu z Bucks ustanowił swój rekord kariery rzucając 18 punktów, we pobił rekord celnych trójek w jednym meczu (cztery), a czwartkowy mecz z Pacers był jego trzeci z dwucyfrową liczbą punktów (16). Wizards na tym korzystają podwójnie - mają zastępcę na czas nieobecności Beala, a po drugie więcej opcji w ataku, gdy będą grać w pełnym składzie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA