Po przenosinach z Cleveland do Miami "Król" znów nie zdołał wywalczyć mistrzowskiego pierścienia, jednak nie przeszkodziło mu to w znalezieniu się na pierwszym miejscu w zestawieniu.
"Wielkie dzięki dla dziennikarzy za to błogosławieństwo! Przyjmuję ten wynik z wielką pokorą i zaznaczam, że zawsze dążę do tego, by dać z siebie wszystko, gdy wychodzę na boisko. Wciąż jednak muszę dalej ciężko pracować, gdyż jestem bardzo daleki od samozadowolenia" - tak wyróżnienie skomentował James na swoim Twitterze.
"Jest jednak porządek na tym świecie" - tak z kolei wybór LeBrona skomentował użytkownik Swipper The Fox 7.
Orlando Magic odpadli z Play-Offów już na samym początku, jednak Dwight Howard zasłużył zdaniem ESPN aż na drugie miejsce. Możliwe, że pomogło mu w tym zdobycie tytułu Najlepszego Defensywnego Zawodnika ligi po raz trzeci z rzędu.
"Dziękuję, to wielki zaszczyt. Dzięki ESPN" - tak zareagował na wybór sam koszykarz. Z kolei Eddy Rivera napisał na Twitterze: "Fani w Orlando mówili, że nigdy nie będzie następnego Shaqa. Ci sami fani będą teraz mówić, że nigdy nie będzie już następnego Dwighta Howarda"
Kolejny z "trzech muszkieterów" w Miami, on jednak ma już na swoim koncie jeden pierścień. Na dodatek w przeciwieństwie do Jamesa, w przegranych finałach z Dallas wzniósł się na wyżyny swoich możliwości. Był zdecydowanie najlepszym graczem Heats i gdyby rywalizacja zakończyła się inaczej, to pewnie otrzymałby tytuł MVP finałów.
"Domyślam się, że 3 jest moim magicznym numerem haha dzięki uprzejmości ESPN... Dobry wybór, czy nie, dziękuję wam wszystkim za poświęcenie czasu na wszystkich tych koszykarzy" - napisał na Twitterze Wade.
Z wyborem zdecydowanie nie zgodził się użytkownik Vince Gonzalez: "Sorry ESPN, ale Dwyane Wade jest najlepszym graczem w NBA. Lepszym niż Howard i lepszym niż James."
New Orleans Hornets długo stawiali zacięty opór Lakersom w pierwszej rundzie, jednak ostatecznie ulegli i zakończyli swoją przygodę już na pierwszej rundzie Play-Offów. Najjaśniejszą gwiazdą Szerszeni był oczywiście CP3, jednak od dawna wiadomo że zdecydowaniE wyrasta on ponad poziom swoich kolegów z zespołu.
"Byłem wczoraj trochę zajęty, by napisać cokolwiek, więc nie miałem szansy powiedzieć DZIĘKUJĘ ESPN i kibicom za numer 4. #Zaszczycony #Wdzięczny" - oto reakcja Paula.
Po chwili dodał: "Nie dajmy się jednak zwariować lol... Wciąż mam SPORO pracy i wy wszyscy nie możecie zdradzić Królowi Jamesowi, że idę po miejsce nr.1"
Na razie jednak Paul jest czwarty, co David Harvey skomentował: "Czy powinniśmy go teraz nazywać CP4?".
I tu największe zaskoczenie rankingu - Niemiec, który zdominował Play-Offy zdobywając słusznie nagrodę MVP finałów. Człowiek, bez którego ciężko sobie wyobrazić pierwszy w historii tytuł dla Mavericks, znalazł się dopiero na miejscu piątym.
Swojego zdziwienia nie kryje też kolega Dirka z Dallas - Tyson Chandler: "Czy ktoś może mi wytłumaczyć jakim cudem on jest sklasyfikowany na piątym miejscu w N.B.A. po ostatnim sezonie? Wymieńcie choćby jednego gracza, który grał lepiej? Nie martwcie się Ja mam czas."
Ostrzejszy w słowach był użytkownik Faizan Qurashi: "Dirk Nowitzki na piątym?? Czy wy sobie żarty robicie. Po tym wszystkim co zrobił - zmiótł Kobe'go i spółkę, wywalił Duranta i zamknął drzwi przed nosem wielkiej trójce w Miami. BRAK SZACUNKU"
Kolejne miejsca w pierwszej dziesiątce zajęli:
6. Kevin Durant - 9,62
7. Kobe Bryant - 9,40
8. Derrick Rose - 9,27
9. Derron Williams - 8,98
10. Blake Griffin - 8,78
Zarówno Bryant jak i MVP sezonu zasadniczego Derrick Rose znaleźli się w tym zestawieniu poza pierwszą piątką. Szósty z kolei jest zdaniem ESPN Kevin Durant, którego wspaniała gra pozwoliła Oklahomie dojść aż do półfinałów konferencji.
"SEKUNDA! Kevin Durant nie jest nawet w pierwszej piątce tego rankingu? Piekło zamarza, wraz z moim mózgiem. Mogę wnieść sprawę KD powinien być TOP 1!" - pisze Skip Bayless.
Z kolei Derrick Williams z Minnesoty tak skomentował pozycję gwiazdy LA - "Ale umieszczenie Kobe'go na miejscu 7 to brak szacunku. By zaprzeczyć temu rankingowi, on pewnie rzuci komuś 82 pkt w tym sezonie".
Nasz jedynak W NBA - Marcin Gortat został sklasyfikowany na miejscu 86. pomiędzy Andersonem Varejao, a Caronem Butlerem. Dla Polaka, który zaliczył swój pierwszy sezon jako pełnowartościowy zawodnik grający przez większość meczów, sama obecność wśród stu najlepszych graczy ligi jest ogromnym wyróżnieniem.
"Marcin Gortat wyszedł z cienia Dwighta Howarda i pokazał nam, że potrafi radzić sobie samemu. Widzę jak staje się regularnym graczem pierwszej piątki." - napisał na Twitterze Kevin Francis.
Jeśli chcesz zapoznać się z całym rankingiem, to jest on dostępny na stronie ESPN.