Pod koniec stycznia 2011, gdy Gortat zaliczył swoją pierwszą eksplozję formy w Suns, do Phoenix przyjechali New Orleans Hornets. Gospodarze wygrali z wyżej notowanymi rywalami 104:102, a oto jak grę Polaka opisywał prosto z USA Łukasz Cegliński:
"29 sekund przed końcem meczu schodzącego z boiska Gortata pożegnała głośna owacja - Suns prowadzili 104:96, a Polak znów był bohaterem meczu. I choć w ostatnich sekundach fatalne straty gospodarzy pozwoliły Hornets zbliżyć się na dwa punkty, to zespół Gortata jednak obronił wygraną.
'Polish Hammer' zagrał znakomicie w drugiej połowie, w której zdobył aż 21 punktów i zebrał osiem piłek. Znów trafiał na różne sposoby, choć głównie po widowiskowych akcjach z zasłonami. Dostawał świetne podania od Nasha (aż 15 asyst), ale także od Granta Hilla czy nieopierzonego Zabiana Dowdella, który zastępował kontuzjowanego Gorana Dragicia."
"Najmłodszy" rekord Gortata pochodzi z meczu z San Antonio Spurs, który odbył się 15 stycznia. Mimo, że Słońca przegrały na wyjeździe 91:102, to Polak zaliczył kolejny fantastyczny występ i oddając 20 rzutów był o krok od pobicia także swojego rekordu punktowego.
"Gortat jest w rewelacyjnej formie, w niedzielę zagrał jeden ze swoich najlepszych meczów w karierze. Do pobicia punktowego rekordu zabrakło mu zaledwie dwóch punktów. Przeciwko Spurs polski środkowy w ciągu 36 minut zdobył 24 punkty" - czytamy w relacji Sport.pl
Gortat nie cierpiał nigdy na chroniczną przypadłość niektórych centrów, którzy seryjnie pudłowali z linii rzutów wolnych. Jego średnia z całej kariery to prawie 69%, jednak należy zaznaczyć, że skuteczność w tym elemencie znacznie poprawiła się po przyjściu Polaka do Phoenix. Najwięcej osobistych Gortat trafił w spotkaniu z Sacramento Kings w lutym 2011 roku.
"Gortat, dla którego był to 200. mecz w NBA, był obok Steve'a Nasha najlepszym graczem Suns. Polak znów pokazał swój repertuar ofensywny. Punktował po dwójkowych akcjach z Kanadyjczykiem, trafiał z półdystansu, a także po zagraniach tyłem do kosza. Ani razu nie pomylił się z linii rzutów wolnych (8/8). W sumie zdobył 20 punktów".
Jedno z najważniejszych zadań każdego centra, z którego Gortat w Phoenix wywiązuje się wzorowo. Jego rekord kariery pochodzi jednak jeszcze z czasów, gdy grał w Orlando Magic. W kwietniu 2009 roku Dwight Howard odpoczywał przed fazą play-off, a w meczu z Bucks pod tablicami rządził polski środkowy.
"Miał aż 18 zbiórek co jest jego najlepszym wynikiem w NBA. Żaden inny zawodnik w spotkaniu z Milwaukee nie przekroczył dziesięciu zebranych piłek" - relacjonował wówczas Sport.pl. To wyjazdowe spotkanie zostało niestety przegrane przez Magic 80:98.
Swój rekord Polak wyrównał w marcu 2011 roku, gdy już w barwach Suns, także zebrał 18 piłek - tym razem przeciwko Denver Nuggets we własnej hali. Ten mecz także zakończył się porażką drużyny Gortata - tym razem 97:116.
Wart odnotowania jest także wynik, jaki polski środkowy osiągnął w mecz z Celtics w styczniu 2011 - zebrał wówczas aż 16 piłek tylko pod bronionym koszem.
Kolejny element, który każdy solidny center powinien mieć opanowany do perfekcji. Gortatowi trzykrotnie zdarzyło się zaliczyć po pięć bloków w jednym meczu, a pierwszy z nich - z grudnia 2008, Polak zapamiętał jednak pewnie z całkiem innego powodu. Orlando wygrało z Jazz 103:94, a oto jak wydarzenie to uczciło Z Czuba.pl:
"Co prawda kontuzja Dwighta Howarda jest niegroźna, ale lekarze zalecili mu krótki odpoczynek, w związku z czym, po raz pierwszy w karierze gwiazdor Magic opuścił mecz swojej drużyny. Ogromną dziurę ziejącą pod koszem Orlando spróbował wypełnić nasz koszykarz, który tym samym osiągnął to czego najstarsi górale nie mają prawa pamiętać, a znający się na koszykówce filozofowie, śnić - jako pierwszy zawodnik z Polski wystąpił w pierwszej piątce. Co prawda 30 minut, które spędził na parkiecie można było wykorzystać nieco lepiej, ale 4 punkty i 4 zbiórki nie mówią wszystkiego o występie Gortata. Na aplauz zasłużył sobie bowiem za 5 bloków i skuteczne uprzykrzanie życia centrowi Utah, Mehmetowi Okurowi, który trafił tylko 2 z 12 rzutów".
Później Polak zaliczył pięć "czap" jeszcze w spotkaniach z Raptors (marzec 2011) i z Cavaliers (w styczniu tego roku).
Mniej ważne dla centra statystyki jednak i tutaj Gortat potrafił się wykazać. W wygranym 92:75 meczu z Detroit Pistons rozegranym w Sylwestra 2010 roku, Polak zaliczył pięć asyst - "Gortat nigdy nie podawał tyle. Do tej pory pięciokrotnie miał po dwie asysty, więcej, aż do piątku, nigdy mu się nie udało uzyskać. Polak dobrze oddawał na obwód - aż cztery z jego podań kończyły się celnymi trójkami. Środkowy, obok rezerwowego rozgrywającego Gorana Dragicia (też miał pięć asyst), był najlepszym podającym w meczu z Pistons. Steve Nash zakończył mecz z dwoma asystami."
Z kolei najwięcej przechwytów padło łupem Polaka dokładnie rok później, gdy w przegranym spotkaniu z najlepszą drużyną zachodu - Oklahoma City Thunder, cztery razy odebrał piłkę rywalom.
* 24 stycznia, 21:58 - poprawiony błąd w nazwie klubu z Oklahomy
Co do czasu spędzanego na parkiecie Gortat nie ma z tym większych problemów od kiedy w grudniu 2010 trafił do Suns. W ostatnim sezonie w Orlando spędzał na parkiecie średnio 15,8 minuty, jednak w Phoenix czas ten wydłużył się już do ponad 30 minut na mecz. Najwięcej - bo aż 53 minuty - zagrał Polak 22 marca 2011 roku w spotkaniu, jakie Phoenix przegrało w LA z Lakers. Drużyna Gortata uległa 137:139, poddając się dopiero po trzech dogrywkach!
"Takiego meczu Marcina Gortata jeszcze nie widziałem! 24 punkty, 16 zbiórek i świetna obrona przeciwko Pau Gasolowi. 53 minuty na boisku i walka do ostatniej sekundy z najlepszą drużyną NBA w XXI wieku. Mistrzowie Los Angeles Lakers pokonali Phoenix Suns 139:137 dopiero po trzech dogrywkach, a Polak był jednym z bohaterów wieczoru.
Gortat nie pobił swojego rekordu punktów (25) ani zbiórek (18), ale wtorkowy mecz był kolejnym krokiem w jego karierze" - tak mecz ten widział Łukasz Cegliński. Oby kolejnym wielkim krokiem "Polskiego Młota" było zapewnienie swojej drużynie awansu do fazy play-off, gdzie na pewno nie zabraknie następnych "rekordowych" meczów.