Reprezentacja koszykarzy. Skazani na Pacesasa?

Trener Asseco Prokomu Gdynia Tomas Pacesas wyrasta na najpoważniejszego kandydata do objęcia reprezentacji Polski koszykarzy. Czy 39-letni Litwin jest dobrym trenerem dla reprezentacji? O zaletach i wadach Pacesasa pisze Łukasz Cegliński z "Gazety Wyborczej".

Poniedziałkowy "Przegląd Sportowy" napisał, że litewski trener Asseco Prokomu Gdynia Tomas Pacesas jest najpoważniejszym kandydatem do objęcia reprezentacji Polski. 39-letni szkoleniowiec poprowadziłby Polskę na wrześniowych mistrzostwach Europy, które odbędą się na Litwie. Po turnieju Pacesasa miałby zastąpić trener z NBA, którego ma "załatwić" Marcin Gortat.

Abstrahując od tak oryginalnej, że aż niepoważnej wizji przyszłości, w której koszykarz szuka trenera dla reprezentacji, warto się zatrzymać i zastanowić nad kandydaturą Pacesasa, który od 10 lat, w różnych krajach, klubach i rolach, nieustannie zdobywa złote medale. Ural Great Perm, Śląsk Wrocław, Anwil Włocławek, Prokom (i jako zawodnik, i jako trener) - Pacesas wygrywał wszędzie.

Samodzielnym trenerem Pacesas jest dokładnie od trzech lat - 30 listopada 2007 roku przejął Prokom od Eugeniusza Kijewskiego. Z najbogatszym, zdecydowanie najsilniejszym zespołem w Polsce trzykrotnie zdobywał mistrzostwo i wygrał w kraju 77 proc. spotkań (bilans 93-28). Tylko w pierwszym sezonie miał problem w finale (4:3 z PGE Turowem Zgorzelec), potem zwyciężał już pewnie.

W rozgrywkach europejskich wskaźnik zwycięstw pacesasowego Prokomu maleje do 31 proc. (17-38), ale niekorzystny bilans z nawiązką poprawia oczywiście tegoroczny awans do ćwierćfinału Euroligi, jeden z największych sukcesów w historii męskiej koszykówki klubowej. Maluczki w gronie europejskich gigantów Prokom potrafił wygrywać z CSKA Moskwa, Olympiakosem czy Realem.

Reprezentacja to nie Prokom

Jakie zalety ma Pacesas-kandydat na trenera reprezentacji? Ma doświadczenie z rozgrywek europejskich i przygotowywał drużynę do gry w rytmie trzydniowym - to może mieć duże znaczenie w eliminacjach do mistrzostw Europy, choć nieco mniejsze w samym turnieju, gdzie gra się jeszcze intensywniej.

Pacesas ma na koncie sukces w Eurolidze, bo tak należy rozpatrywać awans do ćwierćfinału przy budżecie będącym ułamkiem przeciwników. Litwin znalazł złoty środek tworząc zespół z dwoma liderami-samograjami (David Logan, Qyntel Woods), którym dał do pomocy koszykarzy od zadań specjalnych.

W reprezentacji takiego komfortu już jednak nie będzie, bo wybór koszykarzy z doświadczeniem międzynarodowym jest w Polsce niewielki, a niemal zerowy, jeśli chodzi o graczy pokroju Logana i Woodsa, którzy potrafią zrobić coś z niczego. Jak Pacesas odnajdzie się w sytuacji odwrotnej, kiedy mecze będzie musiał wygrywać siłą drużyny, a nie gwiazd?

Litwin, który przez dwa lata prowadził Logana w Prokomie i zna go jak mało kto, może oczywiście przekonać Amerykanina z polskim paszportem do powrotu do kadry, ale najpierw należałoby rozstrzygnąć czy reprezentacji bardziej przydałby się Logan czy inny naturalizowany Amerykanin Thomas Kelati. Wybrać można tylko jednego.

O Pacesasie bardzo dobrze wypowiadają się Maciej Lampe i właśnie Kelati, który ostatnio o Litwinie-kandydacie na selekcjonera powiedział: - Jest bardzo dobrym trenerem. Znam go, był twardym zawodnikiem i sądzę, że będzie pasował, ponieważ kadra potrzebuje kogoś, kto zdyscyplinuje zawodników. Pacesas jest bardzo ostrym trenerem, ma bogate doświadczenie jako zawodnik i sukcesy jako szkoleniowiec. Byłby dobrą opcją.

To ważny głos w dyskusji nad ewentualnym wyborem Pacesasa, ale trzeba jednak pamiętać, że każdy rozsądny koszykarz zapytany o trenera, od którego - być może - zależało będzie miejsce w drużynie, odpowie samymi pozytywami. Co oczywiście nie znaczy, że Kelati nie ma dobrego zdania o Litwinie.

Niewątpliwym atutem Pacesasa jest jego znajomość polskiej koszykówki - Litwin jest w Polsce niemal już 10 lat. Zna ligę, kluby, trenerów, koszykarzy, na bieżąco obserwuje ich dyspozycję, przez trzy lata prowadził w Prokomie wielu reprezentantów. Na dodatek zna także Litwę, gdzie odbędą się mistrzostwa, co też może mieć znaczenie.

Wybór z podkulonym ogonem

Ostatnia, być może największa zaleta Pacesasa, to jego cena. Finansowych wymagań Litwina nie znamy, ale można się spodziewać, że byłyby one niższe niż 350 tys. euro rocznie, które proponowano Svetislavowi Pesiciowi (utytułowany Serb wybrał jednak pracę w hiszpańskiej Walencji). Na dodatek w pensji Pacesasa mógłby partycypować... Prokom, który jest także sponsorem PZKosz.

Wybór Pacesasa wpisałby się w ciąg nominacji przypadkowych, ryzykownych lub najłatwiejszych po Igorze Griszczuku, Mulim Katruzinie, Andreju Urlepie, Veselinie Maticiu i zastępie polskich szkoleniowców. Trudno byłoby go uznać za przemyślany i zaplanowany, skoro po Litwina sięga się dopiero wtedy, kiedy inne pomysły ostatecznie spalą na panewce.

Roman Ludwiczuk, który prezesem PZKosz był przez ostatnie cztery lata, co roku wymienia głośne nazwiska utytułowanych trenerów, a potem kuli ogon i wybiera tańszych szkoleniowców z ligi polskiej. Teraz było podobnie, Ludwiczuk spotkał się nawet z Pesiciem, ale miał mu niewiele do zaoferowania.

Problemem są pieniądze, których - to słychać coraz głośniej - związek nie ma. Ile brakuje - nie wiadomo, ale rozmawiając ostatnio z trenerem Jerzym Szambelanem usłyszałem, że jego wicemistrzowie świata do lat 17 dostają atrakcyjne zaproszenia na letnie turnieje w Hiszpanii i innych krajach, ale planów robić nie można, bo nie ma na to pieniędzy.

Na pytanie "Czy Pacesas jest odpowiednim trenerem dla reprezentacji?" słowem odpowiedzieć trudno. Litwin po trzech latach w Prokomie jest o poziom wyżej niż Griszczuk, ale czy odpowiednio wysoko, aby osiągnąć z Polską dobry wynik na mistrzostwach Europy?

Paradoks sytuacji polega na tym, że niezależnie od odpowiedzi na powyższe pytania może się okazać, że reprezentacja koszykarzy na Pacesasa jest skazana.

Trenerski bilans Pacesasa

Czy Tomas Pacesas to dobry kandydat na trenera reprezentacji Polski?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.