Eurobasket. Charakter to za mało. A kiedy go brak...

Wysoka porażka koszykarzy w Gruzji (65:84) w pierwszym meczu eliminacji nie przekreśla szans na awans na mistrzostwa Europy. Droga na Litwę jest jeszcze długa i można wyprzedzić wszystkich rywali.

Pierwszy etap skończył się jednak dla Polski klęską. I nawet nie chodzi o wynik, bo wyjazdową porażkę z groźną Gruzją trzeba było brać po uwagę. Gruziński jedynak z NBA Zaza Paczulia ma większe doświadczenie i osiągi w tej lidze niż Marcin Gortat, kilku innych zawodników ma nie mniejsze od Polaków doświadczenia w czołowych ligach Europy.

Serbski trener Igor Kokoskov ma zaledwie 39 lat, ale już osiem lat temu został pierwszym europejskim szkoleniowcem, który dostał posadę asystenta w NBA. Trener reprezentacji Polski - naturalizowany Białorusin Igor Griszczuk - nie ma żadnego doświadczenia w Europie.

Polska swoje atuty jednak ma - Gortat i Maciej Lampe poprowadzili zespół do dziewiątego miejsca na poprzednich ME, o Thomasa Kelatiego licytowały się kluby Euroligi, rozgrywający Łukasz Koszarek i Krzysztof Szubarga grali w minionym sezonie w silniejszych zespołach niż przed rokiem. Stawianie Polaków w roli faworytów grupy C nie było bezpodstawne, ale fatalny styl gry w Tbilisi zmienił perspektywę.

Polacy z Gruzją biegali wolniej, skakali niżej, walczyli mniej zaciekle, a w niezorganizowanym ataku pozycyjnym walili głową w mur. Brak zbiórek nie pozwalał na kontry, brak pomysłów owocował kanonadą z dystansu, co często jest cechą drużyn bezradnych. Bezradny był Griszczuk - drugą połowę Polacy zaczęli od trzech rzutów z dystansu, a po przerwie na żądanie trenera trójkę spudłował Kelati. Kiedy drużyna po uspokojeniu głów i zaplanowaniu taktycznego rozwiązania akcji po powrocie na boisko rzuca za trzy, oznacza to, że albo trener nie ma pomysłu na grę, albo zawodnicy nie potrafią go zrealizować.

Zawodnikiem, któremu wychodziło najmniej, był Gortat. Oczekiwania wobec niego są wielkie nie dlatego, że gra w NBA, tylko dlatego, że rok temu był czołowym środkowym ME. Zdobywał średnio po 14,3 punktu i miał 10,8 zbiórki, w poniedziałek odpowiednio 10 i trzy.

Dlaczego? Gortat przyznał po meczu, że był nieprzygotowany do gry, że jest mu wstyd. Słusznie, bo w Gruzji nie przeobraził się jeszcze z celebryty, który umiejętnie promował koszykówkę w polskich miastach, w zawodnika, który dominuje pod koszem. Jeśli Polska ma jutro wygrać w Bydgoszczy z Portugalią, jeśli ma skutecznie walczyć o awans na Litwę, forma Gortata musi wzrosnąć od zaraz. Równolegle z organizacją gry i zaangażowaniem całego zespołu. Co zrobi Griszczuk? Trener o taktyce rozmawiać nie lubi. - Zależy mi na dobrej obronie, walce i bieganiu do kontry. Zawodnicy mają pokazywać charakter - powtarza pytany o styl jego zespołu.

Charakter to jednak za mało. Szczególnie, jeśli - tak jak to było w Gruzji - go nie widać.

Copyright © Agora SA