Trener Jerzy Szambelan: Nie mącić chłopakom w głowach

Ci chłopcy udowodnili, że polski zawodnik przy odpowiednim postępowaniu, właściwym podejściu mentalnym jest w stanie grać na najwyższym światowym poziomie - mówi Jerzy Szambelan, trener koszykarskiej reprezentacji Polski do lat 18.

Meczem Finlandia - Serbia o godz. 13.30 rozpoczynają się w czwartek we Wrocławiu mistrzostwa Europy koszykarzy do lat 18. Polacy swój pierwszy mecz zagrają w hali Orbita o godz. 20.15, a ich rywalem będzie Słowenia. Drużyna trenera Jerzego Szambelana rywalizować będzie w grupie A. Poza Polską i Słowenią naszymi przeciwnikami będą jeszcze Grecja oraz Chorwacja. Mecze Polaków pokaże na żywo telewizja Sportklub, będą także dostępne na stronie plk.pl

Szczepan Radzki: Wprowadził pan kilka surowych zasad w kadrze, zabraniając młodym koszykarzom pewnych rzeczy. To przyniesie efekt?

Jerzy Szambelan: Drużyna przygotowuje się do ważnej imprezy, więc młodzi koszykarze powinni ograniczać kontakty z osobami z zewnątrz. Pozabieraliśmy chłopakom laptopy, żeby nie mącili sobie w głowie. Musimy ich pilnować, bo mają wielu doradców, którzy dużo mówią i mają lepszy pomysł na każdą możliwą akcję. Jeżeli pilnuje się zawodników, żeby do każdego meczu podchodzili z mobilizacją, koncentracją, to łatwiej jest osiągnąć dobry wynik.

Jesteście faworytem mistrzostw?

- Faworytem? Nie. Mam pewne zasady, a to są przecież rozgrywki młodzieżowe. Ci chłopcy dopiero szykują się do profesjonalnej koszykówki. Najważniejsze, że występują w tego typu imprezach jak mistrzostwa świata czy Europy. W warunkach naturalnych, czyli podczas zawodów, każdy z nich doskonali swoją technikę, zdobywa doświadczenie. I to jest wartość. Bo jaka jest różnica między ósmym a czwartym miejscem, jeśli patrzymy na to przez aspekt szkoleniowy i pryzmat indywidualnego rozwoju tych koszykarzy? Według mnie żadna.

Pan często powtarza, że wynik w juniorach nie jest ważny.

- To nie tak, bo gra się po to, żeby wygrać. Nikt nie może do meczu podchodzić na zasadzie: wyjdę na parkiet i podziękuję za samą możliwość gry. Mecz to święto, do każdego trzeba być maksymalnie przygotowanym. Gracz musi mieć stworzone warunki, aby próbować wygrać z każdym. Ale w sporcie młodzieżowym fundamentem jest szkolenie zawodników, aby potrafili się odnaleźć i grać w seniorach.

Wasza kadra jest oczkiem w głowie w polskiej koszykówce.

- Poniekąd tak. Tu niezwykle istotna jest np. strona psychologiczna. Ci chłopcy udowodnili, że polski zawodnik przy odpowiednim postępowaniu, zmianie mentalnej jest w stanie grać na najwyższym światowym poziomie.

Na czym polegają te zmiany mentalne?

- Dyscyplina, pokora, słuchanie, podporządkowanie się drużynie i entuzjazm to fundament, który stworzyliśmy w tej reprezentacji. I widzimy, że nasi gracze mogą rywalizować z każdym rywalem.

Czujecie jakąś presję ze strony związku?

- Nie. Rozmawiałem niedawno z prezesem Grzegorzem Bachańskim i nikt nie oczekuje od nas zdobycia mistrzostwa czy awansu do półfinału. Mamy wyjść i grać swoją koszykówkę.

Czy rocznik, który pan prowadzi, jest po prostu wybitny?

- Nie wiem. Może to zabrzmi nieskromnie, ale przeszedłem z reprezentacjami młodzieżowymi bardzo dużo. I jakoś tak się dzieje, że tam, gdzie przyłożę rękę, to dzieje się z reguły coś dobrego.

Ale to chyba najmocniejsza z drużyn, które miał Pan okazję prowadzić?

- Prowadziłem też kadrę z Adamem Wójcikiem i Maciejem Zielińskim, więc nie wiem, który z tych roczników był lepszy. Prawda jest taka, że zmieniają się czasy, ludzie, a młodzież teraz jest zupełnie inna niż przed laty. Kiedyś zawodników można było trzymać krótko. Teraz są inne czasy, teraz trzeba użyć pedagogiki, psychologii, a nawet dyplomacji.

Po kilku z tych koszykarzy zgłaszają już najsilniejsze kluby nie tylko Europy, lecz także świata.

- To problem naszej ligowej koszykówki. Przeważnie kluby ligowe są źle zorganizowane, zespołów się nie buduje, tylko kupuje graczy z dnia na dzień. Mamy tu kilku chłopców bardzo uzdolnionych i oni podejmują decyzję, że będą grali w niestabilnym klubie. I tu kończy się ich rozwój. Bo taki zawodnik nie ma się od kogo uczyć, a w tych mocniejszych klubach znowu bywa tak, że jest presja na wynik i młody siedzi na ławce. Oni muszą znaleźć się tam, gdzie będą mieli normalne warunki do rozwoju i trafią na dobrego szkoleniowca. Gdzie? Nie wiem, ja w tej kwestii nie podejmuję żadnej decyzji.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.