Jacek Kubicki: Karnowski ma większe szanse na grę w NBA niż Ponitka, ale...

- Jak Ponitka znajdzie się w NBA, to z pewnością będzie to większy jego sukces niż to, że znajdzie się tam Karnowski. Choćby przez to, że Mateusz musi wykonać dużo więcej pracy, aby dorównać rzucającym obrońcom w NBA- mówi Jacek Kubicki, komentator telewizyjny i ekspert koszykarski.

Szczepan Radzki: Poziom Mistrzostw Europy do lat 18 był Pana zdaniem zadowalający?

Jacek Kubicki: Moim zdaniem był wysoki. Wielu z występujących w ME chłopaków, przynajmniej tych najlepszych gra już w klubach ekstraklasy i to było widać. Ale także ci, którzy cały czas występują jedynie na parkietach młodzieżowych prezentowało się nieźle.

Największe wrażenie zrobił na panu? Bo chyba kilka nazwisk można wymienić bez problemu.

- Takich osób było sporo. Na pewno Hiszpan Abrines. To jest niesamowity talent, w tej chwili chłopak gra na bardzo wysokim poziomie. Ma niesamowite możliwości fizyczne, jest wysoki, sprawny, może zagrać na kilku pozycjach. Do tego broni, potrafi zdobywać punkty, walczyć na tablicy. Po prostu gracz kompletny.

Duże wrażenie zrobił też na mnie Słoweniec Luka Rupnik. W tym momencie występuje z seniorami w turnieju w Ljubljanie i w jednym z meczów zagrał nawet 20 minut. Ma niesamowitą głowę do rozgrywania, potrafi zdobywać dużo punktów, ale to przede wszystkim świetny rozgrywający.

Wszechobecne zachwyty młodym Turkiem, Kenanem Sipahim są w jakiś sposób uzasadnione, czy to po prostu chwilowe zachłyśnięcie się?

- Nie, bo to bardzo zdolny i ciekawy chłopak. Ciekawy przede wszystkim pod względem psychiki. Musimy pamiętać, że był młodszy od wszystkich w swojej drużynie i to nie o rok, ale o dwa lata. A jako rozgrywający rządził zespołem jak doświadczony gracz, a tak naprawdę jest jeszcze dzieckiem. Od strony mentalnej jest to bardzo, bardzo ciekawy gracz. Ma cechy przywódcze, spore umiejętności koszykarskie ale ciężko w jego wypadku mówić coś konkretnego, bo jest jeszcze zbyt młody.

Nie zafascynowało pana to, że praktycznie wszystkie czołowe zespoły grały tym samym systemem co ich seniorskie odpowiedniki? W zespole Serbii nawet gracze wyglądali na parkiecie bardzo podobnie.

- W pewnym sensie można to porównać i faktycznie Serbowie grali bardzo poukładaną i dojrzałą koszykówkę. Może to wynikać z faktu systemu szkolenia i przystosowania go do tego, co dzieje się w kadrze seniorów. Ale analogia nie sprawdza się w każdym przypadku, bo młodzi Hiszpanie grali zupełnie inaczej niż ich starsi koledzy. Trzeba jednak powiedzieć otwarcie, że taktycznie te zespoły były dość daleko przed nami.

To gdzie my byliśmy w takim razie, co było nie tak, czego brakowało?

- Jeśli chodzi o potencjał to wyglądaliśmy bardzo dobrze. Myślę, że jedyną drużyną, która była na tym samym poziomie była właśnie Hiszpania. I finał w naszym wykonaniu nie byłby wcale wynikiem ponad miarę. Ale tak jak powiedziałem taktycznie byliśmy dużo gorsi, może nie wyglądało to tak jakbyśmy nie mieli pomysłu na grę, ale brakowało nam zmiany stylu, koncepcji. Jeśli rywal nas rozpracował, to mieliśmy ogromne problemy. Mecze wygrywaliśmy przewagą fizyczną nad innymi. Sam potencjał tej drużyny i jej zawodników jest jednak olbrzymi.

Gdzie mogą więc dojść nasi gracze? Czołowe kluby Europy, NBA, Tauron Basket Liga?

- Wszystko zależy od nich. Są w newralgicznym wieku, wchodzą w dorosłą koszykówkę, zaczną zarabiać jakieś pieniądze, znajdą się w zupełnie innym otoczeniu, innym świecie. Gielo, Ponitka, Karnowski, Niedźwiedzki, Michalak powinni stanowić niedługo trzon reprezentacji. Wszystko zależy jednak od ich głowy i podejścia, bo tak naprawdę to przed nimi jeszcze daleka droga.

Z tego co wiem podejście mają zdrowe. Wyznaczają sobie wysokie cele, ciężko pracują i wiedzą czego chcą.

- Jeśli oni tak myślą i postępują, co też słyszałem, to jest to rewelacja. Znaczy to właśnie, że mierzą wysoko i takie rzeczy należy chwalić. Bo w wielu sytuacjach to właśnie głowa przeszkadza w osiągnięciu sukcesu.

W kontekście kadry, o której rozmawiamy najczęściej mówi się o Przemysławie Karnowskim i Mateuszu Ponitce. Są niewątpliwie wielkimi talentami, ale ich gra nie jest bez skaz.

- Oczywiście, że nie, bo obaj muszą sporo poprawić. Muszą mieć zapał, chęć i zdawać sobie sprawę z tego, że czeka ich wiele wyrzeczeń. Jeśli chodzi o Ponitkę, to musi przede wszystkim poprawić rzut z dystansu, ustabilizować go, dodać do tego nieco lepszą obronę indywidualną bo tu ma sporą rezerwę. Przemek Karnowski umie bardzo dużo, ale oczywistym jest, że musi nauczyć się wielu nowych manewrów typowych dla centra. Szczególnie tych z wykorzystaniem prawej ręki. Do tego wydaje mi się, że musi do swojego repertuaru dodać także przyzwoity rzut z dystansu. Koszykarz, nawet środkowy, musi być graczem kompletnym.

Który z nich ma większe szanse na znalezienie się w NBA? Na pozycji Ponitki konkurencja jest o wiele większa, a takich środkowych jak Karnowski jest raczej niewielu.

- I mamy odpowiedź. Karnowski ma teoretycznie większe szanse i to właśnie przez to co pan mówi. Mamy najzwyczajniej deficyt graczy z takimi parametrami, motoryką i umiejętnościami, jakie prezentuje nasz środkowy. Jak Ponitka znajdzie się w NBA, to z pewnością będzie to większy jego sukces niż to, że znajdzie się tam Karnowski. Choćby przez to, że Mateusz musi wykonać dużo więcej pracy, aby dorównać rzucającym obrońcom w NBA. Na pewno jednak ma ogromne szanse być mocnym graczem w Europie.

- A niedoceniany i jakby stojący z boku medialnej nawałnicy Tomasz Gielo?

Ten chłopak bardzo mi się podoba. Mało się o nim mówi, nie jest na pierwszym planie, ale robi bardzo dużo dobrych rzeczy. Często takich, których nikt nie zauważa. Dobrze broni, umie skutecznie pomóc w obronie, zbiera, zdobywa punkty. Zawsze zrobi coś pożytecznego i potrzebnego. Ma świetną motorykę, wzrost który stwarza mu możliwość gry na dwóch, może nawet trzech pozycjach. Jest chłopakiem myślącym i inteligentnym, podobno także pracowitym. Jeśli to wszystko to prawda, to może zajść bardzo daleko. Na pewno też wzmocni się jeszcze fizycznie, bo teraz jest silny ale musi złapać trochę ciała. Pytanie tylko jak wyjdzie na grze w USA, bo wiemy przecież że jedzie do NCAA. Ciekaw jestem czy wyjdzie mu to na dobre.

Gielo wybrał USA, bo wcześniej zdawał maturę. Jaką droge powinni obrać inni gracze kadry U18?

- Tomek Gielo miał komfortową sytuację, Karnowski na przykład nie może tego zrobić, a podobno bardzo chciałby grać w USA. Jego wyjazd do szkoły średniej jest jednak bez sensu, bo jest za dobry. Wiemy, że Przemek chciałby grać w NCAA, ale musi poczekać rok. Wydaje mi się, że większość z nich powinna śmiało wejść w granie w pierwszej lidze, a nawet w ekstraklasie. W TBL powinni dostać po 10-15 minut, bo tak właśnie funkcjonują ich rówieśnicy. To pokazuje kierunek, a jestem przekonany o tym, że ci gracze są na tyle mocni, żeby poradzić sobie te kilkanaście minut w Tauron Basket Lidze. Ponadto, muszą także pracować dużo indywidualnie.

Spotkałem się z opinią, że dużo ciekawszym i bardziej perspektywicznym graczem od Mateusza Ponitki jest Michał Michalak.

- Moim zdaniem trudno jest porównywać tych dwóch graczy. Michalak obecnie jest bardziej stabilny rzutowo, Ponitka ma znowu bardzo silną psychikę i to jest jego niezwykle mocną stroną. Do tego niesamowita motoryka, dzięki której jest pożyteczny np. w akcjach przy pomocy w obronie. Jeden jest lepszy w tym, drugi w czym innym, ale w obu przypadkach są to chłopcy, którzy mogą osiągnąć wiele.

Może to nieco górnolotne porównanie, ale czy Ponitka nie przypomina Panu w zachowaniu i mentalności, Kobe Bryanta?

- Zachowując proporcje są pewne podobieństwa. Mateusz ma inklinacje do gry indywidualnej, zupełnie jak Bryant. Ponitka nie jest jednak w tym momencie graczem tak wybitnym, żeby to przynosiło drużynie kolosalne korzyści. Bo musimy powiedzieć otwarcie, że czasami na tych popisach zespół traci i musi znaleźć tutaj złoty środek.

Polacy mieli celować w medal, co więcej mieli zdobyć złoto, skończyło się na szóstym miejscu. To była porażka, rozczarowanie, czy może nic się tak naprawdę nie stało, bo cele tych chłopców są zupełnie inne.

- Oczywiście na całą sytuację trzeba patrzeć z perspektywy seniorów i tego co nasi gracze wniosą do kadry za 3-4 lata. Jeśli jednak chodzi o Wrocław i ME U18, to wynik był rozczarowaniem. Ten zespół powinien być w czwórce i bić się o brąz. To było minimum, które kadra powinna spełnić. Ćwierćfinał został przegrany z różnych względów, a przede wszystkim nie powinien być przegrany z zespołem dużo słabszym od nas. Trzeba na całą sytuację patrzeć ze spokojem i zachowaniem proporcji, bo szóste miejsce to nie koniec świata. Tak naprawdę ta kadra pierwszy raz znalazła się w sytuacji, w której ktoś od nich czegoś wymagał. Do tego mieli w nogach wcześniejszy turniej z okazji Mistrzostw Świata U19 na Łotwie i mogli też być nieco zmęczeni.

Mówi Pan o różnych względach. Czy akcja I Believe była jednym z nich? Może poczuli na sobie zbyt dużą presję?

- Mi osobiście nie podobała się cała ta inicjatywa. Nie jestem zwolennikiem takich działań. Nie spotkałem się też z tym nigdzie, żeby organizator pisał przed turniejem, że jego reprezentacja będzie Mistrzem Europy. To było nierozsądne i na pewno wywarło jakąś presję. Był to jednak tylko jeden z czynników, bo pamiętajmy o tym, że na trybunach siedzieli rodzice, koledzy, koleżanki, dwa tysiące kibiców i był to pierwszy turniej, który kadra Jerzego Szambealna grała w Polsce. Wszystkie te malutkie składowe powodowały, że każdy z graczy zdał sobie sprawę, że grają o coś, że ktoś czegoś od nich wymaga i poczuli to na własnej skórze.

Ale to chyba dobrze, bo presja jest nieodłącznym elementem tego zawodu. Chcąc grać na wysokim poziomie, a takie cele ma większość z tych chłopców, muszą się przyzwyczaić do takich i nawet trudniejszych sytuacji.

- Oczywiście, że tak i bardzo dobrze, że się zetknęli. Tylko proszę pamiętać, że to był dla nich pierwszy raz. Nie usprawiedliwiam, ale do tej pory nikt niczego od nich nie oczekiwał.

Mecze Polaków w Sportklubie ogladało podobno około 20 tysięcy widzów, to chyba niezły wynik biorąc pod uwagę że była to impreza młodzieżowa, a podobne wyniki generują czołowe mecze ekstraklasy.

- Z tego co pamiętam to są dane z pierwszej rundy, nie śledziłem tego w rundzie eliminacyjnej czy ćwierćfinałach, a mogło być dużo lepiej. Biorąc pod uwagę miejsce, w którym znajduje się obecnie koszykówka wyniki są budujące. Trzeba też dodać, że na poziomie internetu także oglądano transmisje i ten kierunek to chyba dobra droga. Jeśli kadra do lat 18 wzbudzała zainteresowanie, to świadczy że ludzie jednak chcą oglądać reprezentacje i potrzebują wyników.

Największa nadzieja polskiego sportu - zobacz kandydatów i zagłosuj!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.