Zażarta rywalizacja w finale ligi koszykarzy. Kto wygra piąty mecz?

W najgorszym, ale najbardziej emocjonującym z dotychczasowych meczu finału, PGE Turów Zgorzelec pokonał Asseco Prokom Gdynia 54:48 i wyrównał stan rywalizacji na 2-2. Kto wygra we wtorek, będzie o krok od mistrzostwa.

W sobotę finaliści zdobyli wspólnie ledwie 102 punkty, co jest najniższym wynikiem w historii rywalizacji o mistrzostwo. W 2000 r. Śląsk Wrocław pokonał Anwil Włocławek 62:48.

Niski wynik to efekt bardzo dobrej obrony, ale też tego, że w meczu nr 4 Turów i Prokom momentami grały tak, że bolały zęby. Wspólnie rywale trafili ledwie pięć z 53 rzutów za trzy, zdarzały się im irytujące straty i bezsensowne faule. Na początku czwartej kwarty Turów wyszedł na prowadzenie 44:33, m.in. dzięki serii punktowej rezerwowego Michaela Kueblera, dwie minuty przed końcem pogoń Prokomu zastopował nieco Torey Thomas (trójka na 52:45), ale gdyby Daniel Ewing trafił z łatwej pozycji 20 sekund przed końcem, byłoby tylko 52:50 dla gospodarzy. Nie trafił, bo piłkę wybił mu... kolega z zespołu Piotr Szczotka.

Prokom, który gra o ósmy tytuł z rzędu, piąty i ewentualny siódmy mecz rozegra w swojej hali i pozostaje faworytem finału, ale z ambitnym Turowem gra mu się niełatwo. Cieniem siebie są świetni strzelcy Qyntel Woods, Filip Widenow i Tommy Adams (cała trójka trafiła w czterech meczach ledwie 19 z 52 rzutów z gry), częściej słabiej niż lepiej gra potężny Ratko Varda, a na dodatek drużyna trenera Tomasa Paeesasa ma problemy z koncentracją po wygranych spotkaniach. - Już w szatni myśleliśmy, że mecz jest wygrany, że Turów się podda - przyznał środkowy Prokomu Adam Hrycaniuk po sobotniej porażce. Na wysokim, równym poziomie w ekipie mistrza Polski gra tylko Daniel Ewing.

Turów, który po raz czwarty w ostatnich pięciu latach próbuje zdetronizować mistrza, też gra w finale nierówno, ale remisuje, bo w trudnych momentach potrafi zmobilizować się do twardej obrony. Świetnie gra niezmordowany Thomas, bardzo dobrze podkoszowy Daniel Kickert. Zawodzi za to kapitan i jeden z liderów drużyny Konrad Wysocki, który w dwóch ostatnich meczach ani razu nie trafił z gry (pięć punktów z rzutów wolnych), a podkoszowy filar Robert Tomaszek w finale częściej fauluje (18) niż zbiera (11).

Kto zwycięży, obejmie prowadzenie 3-2 i postawi rywala pod ścianą. Historia dotychczasowych meczów (pierwszy i trzeci wygrał Prokom, drugi i czwarty Turów) sugeruje, że gdynianie znów odrodzą się po słabym meczu. Turów wie już jednak, że Prokom można pokonać nie raz i do tego w Gdyni.

PGE Turów Zgorzelec - Asseco Prokom Gdynia 54:48. Kwarty: 15:8, 11:10, 10:15, 18:15. Turów: Kickert 16 (1), Thomas 9 (1), Jackson 9 (1), Tomaszek 5, Wysocki 3 oraz Kuebler 6, Gabiński 3, Bochno 2, Zigeranović 1. Prokom: Ewing 13 (1), Varda 3, Szczotka 2, Eldridge 1, Witka 0 oraz Burrell 10, Hrycaniuk 8, Widenow 6, Adams 3 (1), Woods 2, Frasunkiewicz 0.

Stan rywalizacji do czterech zwycięstw: 2-2. Mecz nr 5 we wtorek w Gdyni, transmisja od 17.50 w TVP Sport.

Tauron Basket Liga potrzebuje Kevina Costnera ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA