W pierwszym meczu finału Thomas, jedyny rozgrywający PGE Turowa Zgorzelec, który w play-off spędza na boisku po 33 minuty w każdym spotkaniu, został świetnie przypilnowany przez rywali z Gdyni - trafił tylko 3 z 10 rzutów, uzbierał ledwie 11 punktów. Asseco Prokom pewnie wygrał 88:79.
Jednak w drugim spotkaniu Thomas, o którym w Zgorzelcu mówią "Generał", nie dał się zatrzymać mistrzom - zdobył aż 31 punktów, a Turów wygrał 81:66. Mierzący ledwie 180 cm wzrostu, ale silny i dynamiczny Amerykanin zagrał znakomicie, i to przede wszystkim on był odpowiedzialny za to, że Prokom został rozgromiony na własnym parkiecie.
W rywalizacji do czterech zwycięstw jest 1-1, dwa kolejne mecze odbędą się w Zgorzelcu, ale Prokom, który zdobył siedem tytułów z rzędu, wciąż jest faworytem. Aby wygrywać, musi jednak nie tylko poprawić chaotyczny w meczu nr 2 atak, lecz także zatrzymać Thomasa. 26-letni Amerykanin jest mózgiem i motorem napędowym drużyny oraz jedną z największych gwiazd sezonu TBL - w play-off zdobywa po 16,5 punktu oraz 5,2 asysty.
Turów mierzy się w finale z Prokomem po raz czwarty w ostatnich pięciu latach - w 2008 roku wygrywał 2-0, przegrał 3-4. Rok później po dwóch meczach w Trójmieście było 1-1, skończyło się 4-1 dla Prokomu. W tym sezonie zgorzelczanie mają u siebie bilans 17-3.
Czwartkowy mecz rozpocznie się o 18. Transmisja od 17.50 w TVP Sport.
77
Tyle proc.
drużyn, które wygrały mecz nr 3 przy wyniku 1-1, zwyciężało w serii
Truów kontra Prokom ? kluczowy trzeci mecz