Od MVP do MVP, czyli 10 lat Roberta Skibniewskiego

W 2001 roku 18-letni Robert Skibniewski został MVP turnieju o mistrzostwo Polski juniorów starszych, które zdobył jego Śląsk Wrocław, a potem zadebiutował w ekstraklasie i w Eurolidze. W sobotę o 10 lat starszy rozgrywający został wybrany MVP turnieju Final Four, w którym jego Polpharma Starogard zdobyła Puchar Polski.

W finale z Anwilem Włocławek (75:67) Polpharma roztrwoniła w czwartej kwarcie niemal całą kilkunastopunktową przewagę, a trzy minuty przed końcem straciła po piątym przewinieniu Deontę Vaughna, którego akcje dały nieoczekiwany triumf w piątkowym półfinale z Asseco Prokomem Gdynia.

Polpharma znalazła jednak lidera - przy stanie 68:65 Skibniewski trafił z półdystansu, a chwilę później, po koszu rywali, cierpliwie czytał obronę Anwilu i w końcu wykorzystał zawahanie przeciwników zdobywając łatwe punkty spod kosza. - To były słuszne akcje, podjąłem dobre decyzje - mówi Skibniewski.

- Z trenerem Sretenoviciem ustaliliśmy wcześniej podczas przerwy, że mam długo trzymać piłkę i grać pick and rolla. Szukać możliwości podania, albo rzucać, jeśli jest pozycja. Trener wymaga od nas myślenia i aktywności - widać to było w półfinale, kiedy Deonta Vaughn zareagował na ustawienie obrony i zdobył zwycięskie punkty spod kosza - dodaje rozgrywający Polpharmy.

Skibniewski, który w finale ani na chwilę nie opuścił parkietu, zdobył w meczu 13 punktów (5/9 z gry, 2/4 z wolnych), dodał siedem asyst i dwa przechwyty (miał także pięć strat). Niektóre z jego podań były pierwszej jakości - np. zagranie kozłem w tłoku do wchodzącego pod kosz Kirka Archibeque'a czy asysta z przez trzy czwarte boiska do Urosa Mirkovicia.

Z mądrych, często widowiskowych asyst, Skibniewski znany jest od dawna. - Robert zawsze miał łatwość podania - mówi Jacek Winnicki, trener PGE Turowa Zgorzelec, który na początku wieku pracował ze Skibniewskim w Śląsku Wrocław.

- Już jako wchodzący do pierwszego zespołu junior umiał dograć piłkę w tempo, to był jego największy atut. W Polpharmie, gdzie ma bardzo dobry sezon, gdzie jest mocnym punktem wygrywającego zespołu, pokazuje także, że potrafi zdobywać punkty, często bardzo ważne - dodaje Winnicki.

Wojciech Kamiński, trener Polonii Warszawa, który ma niezłą rękę do polskich rozgrywających: - "Skiba" ma świetne podanie, w ostatnim czasie poprawił rzut - umie już trafiać i po koźle, i z wejść, i za trzy. Nie forsuje tych rzutów, bo na pierwszym miejscu jest u niego wciąż podanie.

- Patrząc na grę Roberta w Pucharze Polski przypomniałem sobie, że on w wieku 19 lat grał już w Śląsku przeciwko Realowi w Madrycie, który to mecz wrocławianie wygrali - wspomina Kamiński. - Skibniewski w tamtym okresie, kiedy miał 18-19 lat, był jedną z największych nadziei w Polsce.

Kariery, choćby takiej jak o rok młodsi Łukasz Koszarek czy Krzysztof Szubarga, Skibniewski jednak na razie nie zrobił. Wychowanek klubu Luz Bielawa nie przeskoczył progu, po którym czołowe drużyny ekstraklasy widziałyby w nim pierwszego rozgrywającego - tak, jak zrobili Koszarek, a potem Szubarga.

Po latach bycia zmiennikiem w Śląsku Skibniewski prowadził na boisku Polpak Świecie, który w sezonie 2006/07 zajął szóste miejsce w lidze. Zdobywał wówczas po 6,2 punktu i 2,9 asysty w ciągu 29 minut. Pojechał na mistrzostwa Europy, gdzie jako zmiennik Koszarka zagrał w każdym z trzech spotkań.

Potem Skibniewski przeszedł do Turowa, gdzie grał jednak po ledwie dziewięć minut w meczu. - Moje plany zostały pokrzyżowane, kiedy dwa lata temu rozpadł się Śląsk - tłumaczy zakręty swojej kariery koszykarz. - Wróciłem do Wrocławia po sezonie w Zgorzelcu, trener Rimas Kurtinaitis postawił na mnie, jako pierwszego rozgrywającego i miałem zacząć z wysokiego c. Niestety Śląsk się rozpadł, musiałem szukać pracy gdzie indziej, plan się załamał.

Skibniewski trafił do ligi czeskiej, w której z BK Prostejov zdobył wicemistrzostwo i pięciokrotnie wybierany był koszykarzem meczu. Znów wziął udział w ME - do składu jako trzeciego rozgrywającego po Koszarku i Szubardze wziął go Muli Katzurin, ale na boisko podczas turnieju w Polsce Skibniewski wyszedł na dwie minuty dopiero w ostatnim, wysoko przegranym spotkaniu z Hiszpanią.

Po powrocie do polskiej ligi zaczął grać w Anwilu, ale szybko, bo po zaledwie dwóch meczach, przeniósł się do Polpharmy. W niej gra bardzo dobrze - rzuca po 7,7 punktu i ma po 5,0 asyst w ciągu 33 minut gry.

Skibniewskiego bardzo chwali Sretenović: - Lubię takich rozgrywających, którzy grają z głową. Sam taki byłem, taki jest "Skiba". Jak grasz z głową, to jest ci dużo łatwiej - nie musisz rzucać na parkiet aż tak wielu sił, żeby coś zrobić.

- "Skiba" potrafi trzymać zespół razem, realizować filozofię wspólnej gry, którą ja wyznaję - dodaje serbski trener. - Daję mu na boisku wolną rękę. Może prowadzić zespół po swojemu - on to lubi i potrafi. Współpracujemy bardzo dobrze.

- Ja nie jestem trenerem, który krytykuje lub robi zmiany po jednym błędzie. Rozgrywający to najważniejszy punkt w zespole i trzeba mu ufać. Ja "Skibie" ufam. Jego dobrej gry nie byłoby jednak bez tego, że pozostali koszykarze nie dają z siebie 100 proc. To jest nasza siła - zaznacza jednak Sretenović.

Mankamenty Skibniewskiego? Przy jego osobie wciąż pojawia się temat słabości fizycznej, która przeszkadza m.in. w pilnowaniu silniejszych rywali. - Jakby był mocniejszy, byłby kompletnym graczem - mówi Kamiński.

- Obrona indywidualna łączy się z fizycznością, ale Robert gra bardzo cwaniacko i rozsądnie - wie, że pewnych rzeczy się nie przeskoczy, ale nabrał takich zachowań i nawyków, które na ligę polską mu spokojnie wystarczają. Gdyby był jednak lepszy fizycznie, to byłby lepszym obrońcą. W zespołowej czuje się bardzo dobrze, wie, jak się zachować - ocenia rozgrywającego Polpharmy trener Polonii.

- Słaba fizyczność? Robert nie jest typem gracza, który może zostać boiskowym tytanem. Jego walory są inne - świetne podania, dobra organizacja gry, kontrola tempa, umiejętność wybrnięcia z trudnej sytuacji - zauważa Winnicki.

Skibniewski stwierdzenia o braku atletyzmu komentuje tak: - Natura nie dała mi wzrostu i wielkiego bicepsa, ale staram się nadrabiać to głową. A jak ktoś mówi, że brakuje mi fizyczności, że słabo bronię, to niech mi powie dlaczego wygrywamy.

I to jest dobra odpowiedź.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.