Finał Tauron Basket Ligi. Teraz albo nigdy Anwilu

Anwil Włocławek, gospodarz czwartkowego meczu nr 3 w finale Tauron Basket Ligi, w rywalizacji do czterech zwycięstw przegrywa z Asseco Prokomem Gdynia 0:2. Porażka w meczu nr 3 praktycznie przekreśli szanse Anwilu na zdetronizowanie Prokomu. Ale jak wygrać z zespołem z Gdyni?

Czwartkowy mecz we Włocławku rozpocznie się o 18, a transmisję przeprowadzi TVP Sport. Niezależnie od wyniku w sobotę rozegrany zostanie kolejny mecz we Włocławku.

W dwóch pierwszych meczach w Gdyni Anwil walczył do końca, ale przegrał z faworyzowanym rywalem 86:93 i 84:91. - W serii to Prokom prowadzi 2:0, ale teraz zagramy w Hali Mistrzów, gdzie przy dopingu naszych kibiców postaramy się rozstrzygnąć dwa mecze na swoją korzyść. Stale robimy progres i wierzę, że nie jesteśmy bez szans - mówi skrzydłowy Anwilu Nikola Jovanović.

Włocławianie w obu meczach zagrali bardzo dobrze w ataku, bo zdobycie średnio 85 punktów na parkiecie ćwierćfinalisty Euroligi to świetny wynik. Anwil tracił jednak przeciętnie aż po 92 punkty - włocławianie nie zatrzymali liderów Prokomu Qyntela Woodsa i Davida Logana, ale także rewelacyjnego w finale Jana-Hendrika Jagli, który w meczu nr 2 rzucił aż 31 punktów.

Woods, na którym głównie skupia się obrona Anwilu, w dwóch meczach zdobywał średnio po 16,5 punktu, miał 9,5 zbiórki i 8 asyst. - Myślę, że dużo zmian taktycznych w grze Anwilu nie będzie - uważa trener Prokomu Tomas Pacesas.

- Pewnie będą ciągle podwajać Woodsa, ale my będziemy na tym korzystać, bo Qyntel w finale świetnie podaje. Wątpię, aby koszykarze Anwilu to zmienili i bronili go indywidualnie - już raczej spróbują go potrajać, ale to jeszcze bardziej otworzy nam grę - zastanawia się Pacesas.

Anwil, aby wygrać, musi zwiększyć intensywność gry w obronie i presją wymuszać błędy rywali, ale może potrzebować także eksplozji w ataku. - Na pewno mogą nas pokonać wtedy, kiedy będą mieli znakomitą skuteczność za trzy - mówi Pacesas. - W drugim meczu mieli moment, w którym trafili cztery razy z rzędu. Jeśli taka kanonada będzie trwała 40 minut, jeśli będą im wpadać trudne rzuty, to będzie nam ciężko.

Prokom przegrał w tym sezonie trzy mecze w Polsce - z Polonią Azbud Warszawa i Polpharmą Starogard w lidze oraz z AZS Koszalin w Pucharze Polski. Trójka pogromców mistrzów Polski trafiła w tych meczach łącznie 32 z 72 prób za trzy, co dało aż 44 proc. skuteczności. Anwil w dwóch pierwszych spotkaniach miał tylko 15/51, czyli ledwie 29 proc. za trzy. To za mało na Prokom.

Włocławianom bardzo brakuje Andrzeja Pluty, który w półfinale z Polpharmą poważnie skręcił kostkę. Czołowy snajper ligi, który regularnie wygrywa w ostatnich latach konkursy trójek podczas Meczu Gwiazd, trafia w tym sezonie 41 proc. takich rzutów.

Czy Pluta wróci na czwartkowy mecz we Włocławku? - Jest szansa, że Andrzej zagra, ale nie wiadomo w jakim wymiarze czasowym - mówi serwisowi Anwil.wloclawek.pl trener odnowy biologicznej zespołu Robert Jabłoński. - Uraz jest prawie zaleczony, ale zawodnik jest bez treningów, więc prawdziwym sprawdzianem będzie dla niego dopiero sam mecz.

Jabłoński dodaje jednak, że ewentualny udział Pluty w czwartkowym spotkaniu może być krótki. - Jeżeli po wyjściu na parkiet nie nastąpią objawy bólowe, wówczas powinien zagrać kilka minut, może więcej - zapowiada masażysta Anwilu.

Włocławianie będą walczyć o zmniejszenie dystansu do Prokomu w finale, mistrzowie Polski mają swój cel: - Jedziemy wygrać minimum jeden mecz - zapowiada Pacesas.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.