PLK. Turów, czyli piąte miejsce za osiem milionów

Trzykrotny wicemistrz Polski PGE Turów Zgorzelec odpadł już w ćwierćfinale play-off. Drużyna zbudowana za 8 mln zł skompromitowała się i wynikiem, i stylem gry.

Budżet Turowa wydawał się gwarantować czwarty z rzędu awans do finału ligi i kolejną próbę walki o mistrzostwo z Asseco Prokomem Gdynia. W Zgorzelcu sezon zakończył się jednak już w niedzielę, kiedy Turów po raz trzeci przegrał z Treflem Sopot. Niewielu kibiców obejrzało porażkę 68:75, w której koszykarze gospodarzy mogli pokonać osłabionych rywali, ale zabrakło im umiejętności, organizacji i chęci walki.

- Ten wynik to dla mnie duża porażka - przyznał na konferencji prasowej trener Turowa Andrej Urlep. Blask Słoweńca, który na przełomie wieków zdobył w Polsce pięć mistrzowskich tytułów, przygasł dramatycznie, ale nie tylko Urlep jest winny słabego sezonu Turowa. To także porażka prezesa Jana Michalskiego, dyrektora sportowego klubu Waldemara Łuczaka, trenera Sasy Obradovicia, który zaczynał sezon, a także zawodników, z których trójka (Michał Chyliński, Krzysztof Roszyk i Adam Wójcik) to reprezentanci Polski.

Obradović, którego reputacja w Polsce zbudowana została na słowach Marcina Gortata chwalącego Serba za współpracę w klubie z Kolonii, stworzył zespół bez prawdziwego rozgrywającego. Drużyna od początku sezonu grała nierówno, momentami bardzo źle. Sytuacji nie ratował nawet skuteczny środkowy Michael Wright, który został najlepszym strzelcem ligi.

Obradovicia trochę usprawiedliwia zakłócony okres przygotowawczy (aż pięciu koszykarzy jego drużyny grało na wrześniowych ME), ale Serb słabo reagował na problemy zespołu. Jego Turów szybko stracił szansę na dobry wynik w Pucharze Europy, a trener stracił wspólny język z zawodnikami. W grudniu zastąpił go Urlep, który rok wcześniej odmienił słabiutki Basket Kwidzyn. Słoweniec dawał nadzieję, że poprawi także grę Turowa.

Urlep zaczął masowo sprowadzać zawodników, ale większość transferów należy uznać za pomyłki. Turowowi wciąż brakowało organizatora gry, a na dodatek zespół nie bronił. Urlep - specjalista od defensywy - nie potrafił skłonić koszykarzy do harówki na treningach i w trakcie meczów. Zespół Obradovicia (bilans 6-4) tracił średnio 72,1 pkt na mecz, drużyna Urlepa (12-10) - aż 78,5.

Słoweniec tylko na moment poprawił atmosferę w Turowie, ale sam szybko ją popsuł, dając długie świąteczne urlopy zawodnikom zagranicznym, podczas gdy Polacy po dwóch dniach przerwy mieli wrócić na treningi w Zgorzelcu. W marcu Urlep sam zarządził anonimowe głosowanie wśród koszykarzy w swojej sprawie. Wotum zaufania nie dostał, chciał podać się do dymisji, Michalski do tego nie dopuścił.

W międzyczasie kadrowicza Roberta Witkę wyrzucono z klubu za wywiad, w którym koszykarz krytycznie wyrażał się o drużynie. Zespół pękał w szwach także dlatego, że płacący na ogół w terminie klub zalegał z wypłatami. W eliminacjach do play-off Turów z trudem pokonał słabiutką Kotwicę Kołobrzeg, od solidnego Trefla był już gorszy.

Co dalej z Turowem? Klubowi skończyła się umowa z PGE, za którego pieniądze trzykrotnie zbudowano srebrny zespół. Michalski kilka tygodni temu zapowiadał, że nowa, trzyletnia umowa sponsorska z PGE ma zostać podpisana do końca tego sezonu. Z informacji "Gazety" wynika, że klub już ją podpisał.

Michalski, Urlep i kluczowi zawodnicy Turowa nie chcieli w niedzielę z nami rozmawiać.

Ćwierćfinał play-off

ASSECO PROKOM GDYNIA (1) - Energa Czarni Słupsk (8) 3:0 (83:77, 78:60, 111:65)

ANWIL WŁOCŁAWEK (2) - Polonia Azbud Warszawa (7) 3:0 (108:83, 84:83, 103:54)

POLPHARMA STAROGARD (3) - AZS Koszalin (6) 3:1 (81:68, 74:84, 87:84, 89:77)

TREFL SOPOT (4) - PGE Turów Zgorzelec (5) 3:1 (79:63, 89:82, 71:87, 75:68)

W półfinałach zagrają Prokom z Treflem i Anwil z Polpharmą. Pierwsze mecze w sobotę 8 maja.

Copyright © Agora SA