Karnowski debiutuje w tym sezonie w Tauron Basket Lidze - w siedmiu meczach rzuca średnio po 12 punktów, ma po 4,3 zbiórki. Ostatnio jego forma rośnie - w sobotę, w meczu z Anwilem Włocławek, w którym mierzący 213 cm wzrostu nastolatek rywalizował z czołowym środkowym ligi Corsley'em Edwardsem, rzucił aż 27 punktów i trafił m.in. trójkę na dogrywkę na pół sekundy przed końcem czwartej kwarty.
- Przemek Karnowski pokazał, że jest jednym z największych talentów w Europie - podsumował występ środkowego Siarki trener Anwilu Emir Mutapcić i nie jest pierwszym, który tak powiedział.
Przemysław Karnowski: To był bardzo dobry mecz i chciałbym grać tak dalej. Zobaczymy jednak, co będzie. Chciałbym, żebyśmy wygrywali i zajęli jak najwyższe miejsce na koniec sezonu.
- Koncentruję, jak najbardziej. Ale wydaje mi się, że najważniejsze jest to, czy moja dobra gra przekłada się na zwycięstwa drużyny. Jak ja zagram dobrze i rzucę 60 punktów, ale drużyna 60 punktami przegra, to ciężko szukać pozytywów. Najbardziej zadowolony jestem wtedy, kiedy gram dobrze, a drużyna zwycięża.
- Akcja była narysowana dla niskich graczy - w przypadku, w którym oni byliby odcięci od piłki, podanie miało iść do Wojtka Barycza. Ja postawiłem zasłonę, ale zobaczyłem też, że Marek Piechowicz nie ma, do kogo podać. Otworzyłem się, zaryzykowałem i na moje szczęście wpadło.
- Na początku sezonu graliśmy bardzo indywidualnie, a na dodatek nie byliśmy zgrani w obronie. Teraz w defensywie też nie jest jeszcze fantastycznie, ale wydaje mi się, że jest o wiele lepiej niż było. W ataku dzielimy się bardziej piłką i widać to po ilości asyst, szczególnie Cookiego [pod tym przydomkiem znany jest Josh Miller]. Podziwiam tego gościa, naprawdę. Z Anwilem miał 11 asyst i zdobył 29 punktów. Ale wszyscy szukamy się na boisku i jest coraz lepiej.
- Zagraliśmy trochę meczów w kadrze i to jest przyczyna. Graliśmy w drugiej i pierwszej lidze, z ekstraklasą nie mieliśmy styczności, ale te spotkania w reprezentacji nauczyły nas tej dojrzałości.
- Trudno mi odpowiedzieć na takie pytanie. Ja po prostu bardzo się cieszę, że dostaję szansę gry w Siarce, z tego, że Mateusz Ponitka i Michał Michalak grają w Politechnice, że Grzesiek Grochowski występuje w pierwszoligowym MKS Dąbrowa Górnicza, że Piotrek [Niedźwiedzki], Kuba [Koelner] czy Filip [Matczak] też dostają pojedyncze okazje do gry w ekstraklasie. Myślę, że o to chodzi, żebyśmy dostawali szansę i pokazywali, na co nas stać. O nas już po dobrym występie w mistrzostwach świata mówiono, że jesteśmy perspektywiczni, a nam po półtora roku od tamtej imprezy palma nie odbiła. Traktujemy to wszystko spokojnie.
- Do poprawienia jest naprawdę sporo - gra prawą ręką, rzut osobiste, kondycja, atletyzm, obrona akcji pick and roll, obrona jeden na jeden pod koszem, obrona na dystansie... Wszystko muszę poprawić, a zadowolony mogę być tylko z mojej lewej ręki, chociaż nawet ona nie zawsze funkcjonuje dobrze.
- Tak to wyglądało w ostatnich meczach, ale np. w meczu w Koszalinie bardziej otwierałem się pod koszem. To raczej zależy od meczu, od konkretnych sytuacji. Ja staram się szukać pozycji pod koszem i zdobyć punkty. W gruncie rzeczy nie ma znaczenia, w jaki sposób je zdobędę, choć teoretycznie powinienem grać jak najbliżej obręczy.
- Bo tam mógłbym poprawić swój największy mankament, czyli atletyzm - zwinność, szybkość, skoczność. Według mnie to jest mój największy minus - jestem wysoki, ale mam jeszcze trochę ciała, które muszę zgubić. Amerykańska droga jest chyba do tego najlepsza.
- Mam kilka propozycji, a przy wyborze będzie zależało mi na tym, żeby trafić do takiej dywizji, w której będę mógł się odnaleźć, jeśli chodzi o styl gry. Nie chodzi o to, żeby wskoczyć od razu do super drużyny, super dywizji i grać po dwie minuty. Chcę wybrać tak, jak wybrałem Siarkę, żeby dostawać czas gry na boisku. To jest nawet ważniejsze niż poziom uczelni, choć on nie może być oczywiście niski. Pisze do mnie dużo uczelni, ja zastanawiam się nad małym kręgiem.
- Menedżera i agenta nie mam. Wszystkie decyzje, jakie podejmuję, należą do mnie. Jeżeli coś mi kiedyś nie wyjdzie, to pretensję będę mógł mieć tylko do siebie. Pomagają mi oczywiście rodzice, którzy wyrażają swoje opinie i mówią, co ich zdaniem będzie dla mnie najlepsze, ale ostatecznie zdanie należy do mnie.
- Każdy koszykarz marzy o NBA, ale dla mnie ważne jest to, żebym rozwinął się na tyle, by powiedzieć, że wykorzystałem swój potencjał. To, gdzie będę grał, zależy jednak też od tego, jak będę kierował swoją karierą i od tego, ile będę miał szczęścia.