Sport.pl w mocno nieoficjalnej wersji... Polub nas na Facebooku ?
Niespodzianka w Sopocie! Trefl, które ostatnie mecze z drużynami z dolnej połówki tabeli wygrywał wysoko i efektownie, zawalił drugą połowę meczu, roztrwonił solidną przewagę i przegrał ze Śląskiem. Wrocławianie świetnie trafiali za trzy punkty (14/24) i potrafili wykorzystać straty oraz błędy w obronie gospodarzy. - W ataku mieliśmy za dużo strat. Dużo za dużo. Ale porażka spowodowana była obroną. Daliśmy im grać tak, jak chcieli - mówił po meczu rozgrywający Trefla Łukasz Koszarek.
Śląsk wyszedł na prowadzenie w ostatniej sekundzie trzeciej kwarty, ale dwie minuty przed końcem Trefl doprowadził do remisu po przechwycie Adama Waczyńskiego. W dwóch kolejnych akcjach za trzy dla Śląska trafili jednak Robert Skibniewski i Qa'rraan Calhoun i goście wyszli na prowadzenie, którego nie oddali do końca. Trefl pudłował w końcówce wolne i tracił piłki.
17 punktów i osiem zbiórek w Śląsku (bilans 3-5) miał środkowy Aleksandar Mladenović, 16 punktów dodał Calhoun, który trafił cztery trójki. Tyle samo skutecznych rzutów z dystansu miał Akselis Vairogs (14 punktów), a 13 punktów i 10 asyst dodał Skibniewski.
Dla Trefla (5-3) 23 punkty, osiem zbiórek i siedem asyst miał Koszarek, który jednak popełnił też sześć strat. 15 punktów dodał John Turek, a 12 i 10 zbiórek - Chris Burgess.
Anwil po sześciu efektownych zwycięstwach w niedzielę nie dał rady Zastalowi, który świetnie zbierał na obu tablicach (w sumie 43 zbiórki) i solidnie bronił, zwłaszcza na początku trzeciej kwarty, którą goście zaczęli serią punktową 12:2.
Anwil próbował gonić, ale z otwartych pozycji pudłowali Berisha czy Allen. Słabiej niż zwykle zagrał też Krzysztof Szubarga. Rozgrywający trafił zaledwie jeden z ośmiu rzutów z gry, ale miał też sześć zbiórek i pięć asyst. Problemów ze zdobywaniem punktów nie miał tylko Corsley Edwards - potężny środkowy rzucił 26 punktów (przy 50-procentowej skuteczności), miał też 11 zbiórek.
Po raz piąty w tym sezonie Gani Lawal zaliczył double-double. W niedzielę amerykański środkowy miał 15 punktów, 14 zbiórek, czterokrotnie blokował też rzuty rywali (w tym dwa bloki na Edwardsie). Najlepszym strzelcem Zastalu był Piotr Stelmach, który rzucił 17 punktów.
Wicemistrz Polski (bilans 8-0) przeważał od początku do końca, ale totalna dominacja rozpoczęła się w drugiej kwarcie, którą Turów wygrał aż 34:11. Świetny fragment w tej części gry miał rezerwowy rozgrywający Ronald Moore, który zaliczał piękne asysty w kontrach i atakach pozycyjnych. Skuteczni byli także inni rezerwowi - Michał Jankowski i Daniel Kickert.
Ten ostatni błyszczał również po przerwie, kiedy raz za razem ogrywał na różne sposoby bezradnych obrońców ŁKS. Australijczyk zdobył aż 25 punktów trafiając 13 z 15 rzutów z gry! Drugim strzelcem Turowa był Jankowski (14), a trzecim Jackson (13). Gospodarze walkę o zbiórki wygrali 45:32.
ŁKS (16 strat przy 10 Turowa) miał duży kłopot ze znalezieniem dobrej pozycji do rzutu - goście trafili tylko 20 z 62 rzutów z gry. Najlepszym strzelcem beniaminka był podkoszowy Krzysztof Sulima, który rzucił 16 punktów. Trójka Amerykanów - Jermaine Mallett, B.J. Holmes i Kirk Archibeque - zdobyła w sumie zaledwie 22 punkty mając 7/28 z gry.
Znakomity Jessie Sapp (28 punktów, osiem zbiórek i osiem asyst) poprowadził Kotwicę do wyjazdowej wygranej z ligowym słabeuszem Polpharmą. Sapp trafił 11 z 12 rzutów z gry, w tym wszystkie cztery za trzy punkty - to on w połowie czwartej kwarty, kiedy Polpharma wyszła na prowadzenie 69:68, zdobył pięć punktów z rzędu dla Kotwicy. Po trafieniu Darrella Harrisa było już 75:69 dla gości.
Gospodarze odzyskali prowadzenie po akcjach Tony'ego Weedena, Grzegorza Arabasa i trójce Briana Gilmore'a, ale pół minuty przed końcem Sapp wykonał akcję trzypunktową, a potem Harris zablokował rzut Weedena. W ostatnich sekundach Harris był bezbłędny z rzutów wolnych (4/4) i z 17 punktami został drugim strzelcem Kotwicy (bilans 4-5). Środkowy gości dodał też 12 zbiórek.
Polpharma (bilans 1-7) przegrała czwarty mecz z rzędu - 23 punkty dla gospodarzy zdobył Arabas (5/10 za trzy), 20 dodał Jeremy Simmons. Polpharma przegrała walkę na deskach aż 20:33.
Faworyt meczu, Czarni, zwycięski cios wyprowadził dopiero w czwartej kwarcie - po 30 minutach słupszczanie prowadzili z PBG tylko 57:53, ale potem zarzucili gości trójkami. Dwa razy z rzędu trafił Darnell Hinson, po chwili trzy punkty dorzucił Paweł Kikowski i gospodarze wyszli na prowadzenie 68:57, które w końcówce wyraźnie jeszcze powiększyli.
24 punkty dla Czarnych (bilans 6-1) zdobył Hinson, po 12 dodali Stanley Burrell i Scott Morrison. Gsopodarze byli wyraźnie lepsi w zbiórkach - mieli ich 34 przy 21 poznaniaków.
Najskuteczniejszym graczem PBG był Damian Kulig (18 punktów), dobre momenty miał także urodzony w Słupsku Aleksander Lichodzijewski (12). PBG (bilans 3-6) po trzech wygranych z rzędu ze słabszymi rywalami, wyraźnie przegrali trzy kolejne mecze z drużynami z czołówki.
Pauzuje Siarka Tarnobrzeg
500 najlepszych koszykarzy NBA: Fani zdziwieni rankingiem ESPN ?