TBL. Turów ledwo wygrał z Kotwicą

Tylko dwupunktowe zwycięstwo odnieśli koszykarze PGE Turowa Zgorzelec nad Kotwicą Kołobrzeg. Szkoleniowiec wicemistrzów kraju przyczyn słabej gry doszukuje się w zbyt częstych zmianach.

Dopiero celne rzuty wolne rezerwowego rozgrywającego Turowa, Ronalda Moore'a dały wicemistrzom Polski zwycięstwo 76:74 nad potencjalnie dużo słabszym rywalem, Kotwicą Kołobrzeg. Zgorzelczanie w tym momencie wygrywali pięcioma punktami (76:71), ale na trzy sekundy przed zakończeniem spotkania pozwolili jeszcze na punkty z faulem Łukaszowi Diduszko, który bezproblemowo wykorzystał dodatkowy rzut wolny.

- Uważam, że o naszej dwupunktowej porażce zadecydowała pierwsza kwarta. Cieszy mnie jednak to, że po takim początku potrafiliśmy się podnieść i grać przez kolejne 30 minut jak równy z równym - mówił trener Kotwicy, Tomasz Mrożek.

Turów właśnie w pierwszej kwarcie pokazywał jak duża różnica potencjału dzieli oba zespoły. W tym czasie zgorzelczanie wyraźnie dominowali na parkiecie. Dobra obrona, która ma być w tym sezonie wizytówką Turowa, nie pozwalała na chwilę swobody graczom z Kołobrzegu. Bezradni goście byli w stanie jedynie oddawać rzuty z nieprzygotowanych pozycji i najczęściej z odległości 7-8 metrów od obręczy. Dzięki defensywie oraz skutecznym akcjom zarówno Johna Edwardsa i Davida Jacksona, Turów po 3 minutach prowadził już 10:0, a na pierwszą przerwę w grze schodził prowadząc 25:9.

- Rozpoczęliśmy spotkanie bardzo dobrze i to troszeczkę wpłynęło na nasze nastawienie do meczu. Przez pierwsze 15 minut kontrolowaliśmy jego przebieg, mieliśmy przewagę i graliśmy dobrze w obronie. Zaczęliśmy wprowadzać zmiany, aby utrzymać intensywność gry. Takie było założenie, grać szerokim składem, ale w tym meczu to nie przyniosło rezultatu - tłumaczył na konferencji pomeczowej szkoleniowiec Turowa, Jacek Winnicki.

Szalone, nieprzewidywalne i nieskładne akcje graczy Kotwicy, oraz niefrasobliwość Turowa pozwoliła gościom odrobić straty. W chaotycznej koszykówce doskonale czuli się zarówno Jessie Sapp oraz Reginald Holmes, którzy mijali obrońców Turowa, a następnie skutecznie wykańczali akcje, lub oddawali piłkę do dobrze ustawionych na obwodzie partnerów. Sapp oraz Holmes kontynuowali także ostrzeliwanie kosza zgorzelczan z bardzo dalekiego dystansu. W jednej z akcji Holmes wykonał celny rzut z blisko dziesięciu metrów i to z obrońcą stojącym tuż przed nim.

Efektowne akcje, które podrywały z krzesełek publiczność w Zgorzelcu, były takżę autorstwem graczy Turowa. W jednej z nich rozgrywający Ronald Moore rzucił piłkę nad obręcz do potężnie zbudowanego i niezwykle skocznego Dallasa Lauderdale'a, który złapał ją w powietrzu w prawą rękę i przekładając do lewej zapakował do kosza. Moore był także autorem kilku innych asyst, po których fani Turowa oklaskiwali swoich ulubieńców.

Kolejny mecz zgorzelczanie rozegrają już w środę 12 października w Poznaniu. Rywalem wicemistrzów Polski będzie PBG Basket.

PGE Turów Zgorzelec - Kotwica Kołobrzeg 76:74 (25:9, 14:23, 20:22, 17:20)

Turów: Gustas 4, Wysocki 10, Gabiński 6, Jackson 14 (1), Edwards 8 oraz Cel 8 (2), Kickert 11 (1), Chyliński 0, Mielczarek 2, Jankowski 0, Moore 11 (1), Lauderdale 2

Kotwica: Sapp 10 (2), Djurić 6 (1), Holmes 13 (3), Diduszko 11, Wichniarz 17 (3) oraz Brandwein 15 (2), Harris 2

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.